Już nie daje rady, ta samotność mnie zabija. Czuję że nikogo nie obchodzę, nie mam rodziny, znajomi sie do mnie nie odzywają, nawet przyjaciele... A ja kolejny weekend sam. Straciłem już nadzieje że kiedykolwiek ktoś mnie pokocha, że będę żył szczęśliwym życiem. Nic mi sie nie udaje mimo starań. Co z tego że chodzę na terapie tyle czasu, skoro ta ta terapia jest lekarstwem, lekarstwem, które zabija również pacjenta... A ja potrzebuje
To prawda, staram się, pewne kroki już poczyniłem, ale efekty pewnie zobaczę po jakimś dłuższym czasie. Niestety mam pieprzonego bordera. Jak nie mam ludzi wokół siebie to dostaje deprechy, a jak dostaje deprechy to nie mam suły kompletnie na nic, nawet na poznawanie kogoś, i tak koło się zamyka... Cieszę się że chociaż prace mam dobrą, którą bardzo lubie.
A ja potrzebuje
Niestety mam pieprzonego bordera. Jak nie mam ludzi wokół siebie to dostaje deprechy, a jak dostaje deprechy to nie mam suły kompletnie na nic, nawet na poznawanie kogoś, i tak koło się zamyka...
Cieszę się że chociaż prace mam dobrą, którą bardzo lubie.