Ostatni raz tak krótki dystans w niedzielę zrobiłam w połowie marca (nie licząc jednych zawodów na dyszkę po drodze). Czuję się, jakbym w ogóle dziś nie biegała. :P
Często ostatnio wracam w rodzinne strony... 5 czy 6 biegaczy miniętych na kilku kilometrach ścieżki rowerowej po drodze nad zalew. Wszyscy w długich dresach. W co się ci ludzie ubierają to nawet ja nie.
I trochę coolstory: jest sukces - namówiłam koleżankę na zawody i zapisałyśmy się razem na Samsung Irena Women's Run pod koniec czerwca. Dystans 5km, a ja prawdopodobnie pierwszy raz nie będę na zawodach
Biegałam dzisiaj interwały. Chwilę po tym jak skończyłam pięciominutowy odcinek przyspieszenia i zwolniłam, przebiegałam obok dość zaludnionego przystanku. I przeszło mi przez głowę, że nie zrobiłam chyba dobrego wrażenia - czerwona, zasapana i ledwo truchta. :P
Czas wyszedł jak na mnie tak tragiczny, że się nie przyznam. Jestem zmęczona, zdaje się, że wypada teraz trochę odpocząć. Przez najbliższe dwa tygodnie planuję zejść z kilometrażu. Będzie więc miejsce w top 5 tygodniowego dystansu do wzięcia (ah ten fejm) ;P
Ja też dzisiaj odpuściłam moje klasyczne kółko wokół Zalewu, bo spora część tez prowadzi przez las, a lało ostatnio dobrą dobę. Skończyło się na kostce na ścieżce rowerowej.
@muuzyk: Jak większość swojego biegowego stażu spędziłam w czasie ostatniej dłuugiej zimy, to teraz +25 mi trochę przeszkadza. ;P ale się człowiek przyzwyczai.
Dziś krócej i intensywniej. Ponieważ planuję wybrać się w sobotę na Parkrun, zdecydowałam się odmulić i przypomnieć sobie jak biega się szybciej, czyli jak dla mnie <5 min/km. Mniej więcej w takim tempie pokonałam siedem dwuminutowych interwałów. Bieganie wieczorem ma swoje zalety - więcej osób do wyprzedzania. :>
To nie półmaraton, akurat tyle dziś wyszło. ;) Pobiegłam fragmentem trasy kwietniowego maratonu, konkretnie Przyczółkowa - Kabaty, skuszona opisem, że to nudny fragment wśród pól. Faktycznie, samo zboże dookoła. Podbieg na Podgrzybków fajny, ale generalnie jestem zawiedziona bardzo dużą ilością samochodów.
Po co jechać na juwenalia, skoro można pobiec? Nie miałam dziś w planach biegać, ale ochota zwyciężyła. Bieg w starym stylu - zamiast lekkich amortyzowanych butów i termoaktywnych ciuchów buty do pogo, spodnie bojówki i zdecydowanie za dużo rzeczy po kieszeniach. Fajnie było, normalnie naturalna siła biegowa. Myślałam też o powrocie w ten sposób, ale uznałam, że po paru piwach to nie bardzo ;P
@Elveen: Juwenalia też są fajne, wg mnie potrzeba czasem człowiekowi takich kilku dni swobody możne przynieść dużo dobrego, biegać można zdecydowanie częściej zostają pozostałe dni kalendarzowe, nie mniej jednak każdy wie co dla niego dobre :]
Strasznie rozlazła byłam rano, to trzeba było zrobić trochę mocniejszy trening. Lekko zmodyfikowana trasa, bieg w tempie około 5:30-5:40 min/km plus parę podbiegów.
Resztki przeciążeń po niedzieli rozbiegane. Mam już trochę dość biegania wśród panów robotników przez środek remontowanego skrzyżowania, ale póki co nie zapowiada się na poprawę ;P
Trzy dychy przełamane, gonię was, chłopy! W takich chwilach żałuję, że nie mam tego GPS-a, bo boję się, że nikt mi nie uwierzy ;P dwa kółka wokół Zalewu plus dobieg tam i z powrotem. Pogoda przyzwoita, odrobinę chłodniej niż ostatnio. Pod koniec było trochę ciężko, ale i tak biegłam szybciej, niż mi się wydawało - w sumie zeszło 3:26, wliczając w to wizytę w toi-toiu i sklepie.
@JokerLine: @hqvkamil: u mnie to z czasem się przesuwało z pięty na śródstopie, nic specjalnie nie trenowałem, poza przebieżkami, myślę że to zgubione kilogramy dały taki efekt, ale gazelle style to ja sobie co najwyżej na treningu mogę zrobić
... i za dzisiaj. Miało być tylko 20km dookoła Zalewu, ale dorzuciłam jeszcze kawałek w okolicy domu, dodatkowo podkręcając tempo w drugiej połowie biegu i uzyskując końcowe średnie tempo poniżej 6 min/km. Nie wiem, skąd mi się tyle energii bierze. :P
@Elveen: E tam, pewnie i tak dla niektórych taka figura to marzenie - nie wierzę, że grubas przebiegłby takie dystanse, jakie Ty trzaskasz. No ale wiadomo, my zawsze jesteśmy niezadowolone w myśl zasady, że trawa u sąsiada jest zieleńsza. Wczoraj robiłam porządki w szafie i dorwałam się do swoich spodni, które nosiłam w drugiej klasie liceum i powiem Ci, że aż się przeraziłam, że były takie ogromne, a mimo to
Generalnie jestem na biegowym głodzie.
#sztafeta