Z ojcem byłem u jego znajomego na wsi, który hoduje króliki. W klatce stojącej nieopodal była jakaś futrzasta kulka, pytam co to jest, a on że mu się kotka okocila . Powiedział, że musi tego kota "zlikwidować", najpewniej przy pomocy wiatrówki. Koteł jest u nas już pół roku, ma się dobrze. Od zawsze miałem psy, ale dzięki niemu przekonałem się również do kotów.