Na wstępie Szostak prezentuje swoją wiedze, która pochodzi z akt - typuje, z dużą pewnością, Patryka, który nie ma alibi i czterokrotnie zmieniał zeznania. A potem w ogóle zniknął po zaginięciu Iwony i cały dzień wisiał na telefonie.
Ale do rzeczy - Szostak opowiada o jednym ze swoich spotkań autorskich. Pojawił się tam krępy mężczyzna po pięćdziesiątce. Szostak pisze, że mężczyzna wyglądał, jakby "chciał go zabić". Nic nie mówił, przesiadł się do pierwszego rzędu wpatrując się w autora. Później... przez jakiś czas śledził jego i jego rodzine, czy znajomych. Usiadł dosłownie za nim w jednej z kawiarni. "Jestem pewny, że zaatakowałby mnie, gdyby nie było ludzi", pisze.