Naukowcy są pewni- już 5 cm właściwego organu wystarczy a reszta jest w głowie. Jak ktoś dla kogoś napawdę jest tą drugą połówką to nie bedzie tutaj rozczarowania. Spokojnie- jak ktoś okaże się być impotentem to ślub można unieważnić (znaczy że w ogóle go nie było). Czasami orgazm u kobiet przychodzi dopiero po latach- różnie to jest, bez tego też da się żyć. Jak ktoś ma podejście liberalne to po co mu/
Jest idealne jak się to odpowiednio postrzega no a że wielu ludzi sama pcha sie w błoto to już jest inna sprawa... To zależy jakie kto uznaje wartości i co ma na uwadze. Jak praktycznie to jesteś poganinem to przychodzi np. kryzys wieku średniego i nic cię już nie cieszy (pierwszy zgrzyt pomiędzy małżonkami to będzie pewnie gdzieś już po 2 tygodniach). Miłość trzeba pielęgnować całe życie i ślub nie jest żadną
Wydaje mi się że analogia do samochodu nie jest najlepsza... Tzn. zależy jak patrzeć, przy podejściu religijnym, gdzie de facto nie ma pojęcia 'rozwód', a decyzja jest na całe życie, to to pasuje. Jednak w przypadku bardziej liberalnym... Samochód można sprzedać, oddać, porzucić, zezłomować, i załatwić sobie nowy... Chyba dobrze by było znaleźć dla analogii jakiś przedmiot czy wartość która nie podlega takim manewrom(jeśli chodzi o uargumentowanie małżeństwa sakramentalnego, acz imho to
Komentarze (4)
najlepsze