Najpierw jest, że skaczemy przez rekina, a później, że znowu to samo co na początku... No to jak jest? Ja tam ten serial właśnie lubię za ostatnie sezony za świeżość, odeszli trochę od wątków medycznych i filozofowania (chociaż świetny był odcinek w którym szpital został zamknięty z powodu "zniknięcia" noworodka), a skupili się na Housie jako Człowieku Demolce.
PS. A akcje w stylu podrywania sąsiadki "na geja" itp. uważam za kwintesencje "housowatości".
Dla mnie przeskoczył tego rekina, jak skoczył z balkonu na bombę. Mógł się zabić i dobre zakończenie by było. Dalej mam z resztą nadzieję, że serial skończy się jego śmiercią.
Piąty sezon był nudny, szósty poza dwoma pierwszymi odcinkami i chyba ostatnim tak samo. W siódmym udało im się w odcinku z autorką książek, ale teraz już pomysłów najwidoczniej nie mają.
I potem wychodzi taki House z lasko-siekierą i zabija zombie. :[
@szejdi: Oj, marudzisz. Siekierkolaska i zombie były niezłe, a piosenka "Forget your troubles" to IMHO małe arcydziełko, z rewelacyjnym pomysłem i realizacją. Co jakiś czas sobie odświeżam dla poprawienia humoru - a jeśli ktoś nie widział, to niech to szybko naprawi :) Polecam - sezon 7, odcinek 15 "Bombshells".
Nigdy nie byłem fanem House'a, ale zdążyłem obejrzeć po kilka losowych odcinków z kilku różnych sezonów i zauważyłem, że każdy odcinek ma prawie identyczny schemat:
Ktoś choruje ->czołówka-> pojawia się House i jego ekipa, starają się zdiagnozować chorobę, doktorek rzuca kilka efekciarskich tekstów i poniża pomagierów-> zleca rezonans, tomografię itd->TOCZEŃ!!!... nie, to nigdy nie jest toczeń...-> miniony House'a są wysylane na mały rekonesans do chaty pacjenta, nie znajdują nic -> House diagnozuje
@mordechay: W zasadzie większość seriali ma taki lub inny schemat. Od MacGyvera po CSI
W Housie jednak schemat jest tylko fundamentem dla fabuły. Inaczej się ogląda losowe odcinki, nie dostrzegając subtelnych odniesień do tego co było wcześniej, skupiając się na schemacie i przypadkach medycznych. Inaczej gdy ogląda się chronologicznie wszystkie odcinki i nie zwraca uwagi na schemat, który jest w tym wypadku tłem dla jakiejś tam historii.
To chyba standard w amerykańskich serialach, że męczy się pomysł do samego końca. Zobaczcie na Jak poznałem waszą matkę. W założeniu ten serial miał mieć 6 sezonów, a słyszałem plotki o kolejnych dwóch ;)
Człowiek ogląda serial liczy na jakąś dobrą historię z dobrym początkiem i jakimś (nie gorszym) końcem, a dostaje niekończącą się, rozmytą opowieść, ciągnącą się latami, w której autor nie ma nic więcej do przekazania jak to co było
@Baron_Al_von_PuciPusia: Po cześć się z tobą zgodzę. Większość seriali i filmów Amerykanie eksploatują do samego końca ale zobacz jakie zajebiste seriale robi hbo. Dla mnie serial jako całość to tak max 30 odcinków i koniec. Tasiemców jak House i reszta nie oglądam bo szkoda mi czasu.
Tylko wątki komediowe powstrzymują serial przed "zupełną katastrofą"? Zejść z anteny? Męczyć markę, dopóki do reszty nie zbrzydnie?
A cóż to za rewelacje?
Całe szczęście, że każdy zblazowany może sobie na Google Trends w porę wyczaić moment, w którym będzie mógł z podniesionym czołem głosić wszem i wobec, że House skończył się na Kill 'Em All.
co prawda to prawda, ale niektóre seriale na poziomie siódmego sezonu już naprawdę nie dało się oglądać, a to jeszcze ujdzie.... jeszcze jeden sezon damy rade ! ;p
Komentarze (91)
najlepsze
PS. A akcje w stylu podrywania sąsiadki "na geja" itp. uważam za kwintesencje "housowatości".
Piąty sezon był nudny, szósty poza dwoma pierwszymi odcinkami i chyba ostatnim tak samo. W siódmym udało im się w odcinku z autorką książek, ale teraz już pomysłów najwidoczniej nie mają.
I potem wychodzi taki House z lasko-siekierą i zabija zombie. :[
Ktoś choruje ->czołówka-> pojawia się House i jego ekipa, starają się zdiagnozować chorobę, doktorek rzuca kilka efekciarskich tekstów i poniża pomagierów-> zleca rezonans, tomografię itd->TOCZEŃ!!!... nie, to nigdy nie jest toczeń...-> miniony House'a są wysylane na mały rekonesans do chaty pacjenta, nie znajdują nic -> House diagnozuje
W Housie jednak schemat jest tylko fundamentem dla fabuły. Inaczej się ogląda losowe odcinki, nie dostrzegając subtelnych odniesień do tego co było wcześniej, skupiając się na schemacie i przypadkach medycznych. Inaczej gdy ogląda się chronologicznie wszystkie odcinki i nie zwraca uwagi na schemat, który jest w tym wypadku tłem dla jakiejś tam historii.
Człowiek ogląda serial liczy na jakąś dobrą historię z dobrym początkiem i jakimś (nie gorszym) końcem, a dostaje niekończącą się, rozmytą opowieść, ciągnącą się latami, w której autor nie ma nic więcej do przekazania jak to co było
TVN jest krok dalej, serwując coraz to "nowsze" seriale oparte na tym samym motywie, już nawet aktorów im się nie chce zmieniać. :P
A cóż to za rewelacje?
Całe szczęście, że każdy zblazowany może sobie na Google Trends w porę wyczaić moment, w którym będzie mógł z podniesionym czołem głosić wszem i wobec, że House skończył się na Kill 'Em All.