Wolumen I: https://wykop.pl/artykul/6987627/piesn-o-obronie-ukrainy-wolumen-i
Pieśń o Obronie Ukrainy, prozą spisana w 2023 roku po Kristosie przez sługę waszego uniżonego i świadka tych zdarzeń, Ropucha Anonimusa.
Episodion Ósmy, o rzezi Buczy
Czarne chmury nad Ziemią zaszły, Słońce odwróciło swe lico, bo znowóż musiało oglądać okrucieństwo, co od setki lat było w Europie nieobecne. Trzórzliwi Moskale, co uciekali przed wojami ukrowymi, bojące stanąć z nimi oko w oko, mścić się okrutnie zaczęli na starszych, dzieciach i kobietach, torturując, gwałcąc i mordując ludzi, kradnąc wszystko, co dało się unieść.
Hańba to wielka, lud Moskalski, niczym Germanie nazistowscy, dopuszczał się zbrodni strasznych na ludziach słabych i niewinnych, niechaj te czyny pozostaną w naszej pamięci, niech każdy Moskal będzie infamiją obięty po kres swoich dni, niech cały ich wszeteczny ród czeka zagłada, głód i wieczne utrapienie, niech każdy, kto Moskala spotka, w ryj wredny mu splunie i Buczę przypomni, aby ofiara ukrowego ludu w zapomnienie nie poszła.
Episodion Dziewiąty o Czernobajewce
Orki swe żelazne ptactwo posadzili na czernobajewskim aeroporcie, myślać, że ukrowa aryleria ślepa będzie. Ale ukrowe Latające Oczy, co z Lechistanu przysłano, wroga wypatrzyły, artyleyję zawezwały i za pierwszym, i za drugim razem, za pietnastym i dwudziestym też rzeź Moskalom wielką uczyniła. Czyż to głupota była? Otóż nie! Wiedzieć wam trzeba, że wielki wódz Rosyji, Car Putin, w ciężką chorobę zapadł, zastępy medikusów go nie odstępowały, aż wreszcie zrozpaczone nakazały ofiarę składać krwawą w pobliżu prastarego czakrama, co na starej Rusi został odnaleziony przy Czernobajewce. Tam medikusy kazały wystawiać na rzeź kolejne zastępy ruskich wojów, szczególnie pędzili tam młodzików, co jeszcze nigdy kobiety nie posiadły, bo ich krew przypadła do gustu piekielnym siłą dającym siłę Putinowi.
Episodion Dziesiąty o sławetnym wpierdolu jaki zadali Ukrowie orkom w czasie przeprawy przez Doniec pod Biłohoriwką
Podstępne orkowe zastępy ruszyć chciały przez Doniec, by tereny dalsze zdobywać. Chytrze fałszywe przeprawy ustawiły, co by zmylić ukrowe wojsko. Wreszcie do głównej przeprawy się zabrali, pierwsze mosty postawione, pchają się Orkowe tanki i wozy pancerne, przeszedł jeden, drugi. Ależ gdzie są Ukrowie? Czyżby podstęp moskalski miał się udać. Otóż nie, przepuściwszy dla zachęty parę ruskicj zastępów artyleryja ukrowa rozpoczęła swój śpiew, niszcząc mosty a potem cały orkowy sprzęt.
Wodzowie moskalscy, ludzkie życie w pogardzie mające, co się tyczy i ich własnych wojsk, kazały kolejnym zastępom Doniec forsować, po trupach kamratów przez rzekę się przedzierać, co tylko radość wśród Ukrów wzbudziło, bo lufy swych haubic karmić krwią ruską nakarmić mogli. Setki moskali na zawsze w wodach bystrego Dońca zostało, a lufy ich tanków żałośnie z głębiny patrzają.
Episodion Jedenasty o tankach i żelaznych ptakach, co z Lechistanu na front poszły
Wielkie straty poniosły ukrowe wojska broniąc swojej Ojczyzny, ich wódz Zełeński o wsparcie zaczął krzyczeć, by ludy cywilizowane pomogły. Odpowiedź przyszła ze wsząd, amerykański Biden zwołał wielką naradę w germańskim Ramstein, sam machiny wojenne obiecał i pytał, kto jeszcze gotów pomóc. Natenczas wstał lechistański poseł i rzekł, że zgodnie z prastarym zwyczajem Polak brata w potrzebie nie zostawi i tak się stało.
Dniami i nocami manufaktury pracowały, tanki szykowały, majstrzy, co pod Jasną Górą błogosławieństwa Kristosa i Czarnej Matki przyjmowali, rękami świętą wodą dotkniętymi machiny w gotowość stawiały, inni, co żelazne ptactwo budowały, latające FlyEye, czyli Latające Oko, dla Ukrów pakowały, jakoż i złowrogie Warmaty, magiczną wodą Katholikosów okropione, swe głowice szczerzyły, głodne moskalskiej posoki.
Także i złowrogie Kraby, co żelazem pluć potrafią na wiele mil, z lufą długą i TOPAZEM, przed którym nic się nie skryje, w gotowość stawione zostały i Ukrom przekazane, by swe domy czym chronić mieli.
Wielka ilość setek tanków, wozów bojowych i wiele innego sprzętu, kul do artyleryji poszło by ukraiński naród wspomóc i dzicz zagonić do jej matecznika.
Episodion Dwunasty, który mówi o hańbie Pontifeksa Maksimusa
Dni straszne, co spadły na lud Ukrów kazały stronę dobra lub zła obrać każdemu. Zaprawdę wielu stanęło po stronie światła i sprawiedliwości: małych i dużych, biednych i bogatych, nadzieję dając dla świata. Ale znalazły się i kanalije, co dla własnego interesa swe czarne serca odwróciły od cierpienia Ukrów i Carowi Putinowi Botoksowi się przymilały.
Pośród tych drugich, o hańbo wieczna, stanął Pontifeks Maksimus Franciszek Pierwszy Tego Imienia. Mózg jego zatruty teologiją wyzwoleńczą, co w jego rodzinnych stronach, na argentyńskim pustkowiu, się rozpleniła nie pozwolił mu zła wskazać. Wił się Pontifeks, by słowem nie urazić Moskali i moskalskiego ortodoksa Patriarchy Cyryla. W uściski z nim wchodził, prawdy bojąc się wprost powiedzieć, przekląć dziczy moskalskiej nie chciał.
Hańbą Franciszek tron stolicy Katolikosów okrył, opluł pamięć wielkich doktorów katolskich, świętych Augustyna i Tomasza, co wojny sprawiedliwe błogosławili. Poprzedników swych, Benedyktusa i Ionasa Paulusa dzieła i mądrość w kąt odrzucił, tarzając się w swym łajdackim kuntatorstwie. Gładkie słowa tylko z ust mu wychodziły, gdy twarde i bezlitosne były potrzebne. Na drwinę wystawił swój urząd. Pogańskie a sprawiedliwe narody ze wzgardą tylko milczały, katolikosów złość zimna ogarnęła, widząc jak ziemski następca Dwunastu Aposteli tyłem się do Kristosa odwraca, tradycję zapomina, swoją Via Apia tchórzliwie ucieka, mimo, że nikt go nie goni.
Wielu Pontifeksów swój tron wstydem okrywali, jak Gregorius, Szesnasty Tego Imienia, co Lachów walkę o wolność potępiał, obrzydliwe Cum Primum z trzewi swych wypluł, a Franciszek, Tchórzliwym zwany, właśnie w ślady najgorszych swojego urzędu poszedł, na listy hańby się zapisał.
Episodion Trzynasty, o wypędzeniu Moskowii z Chersonia dzięki złowrogim Himmarsom i Krabom.
Chersoń, piękne miasto nad Dnieprem, zdradą Moskalom udało się zdobyć. Wśród mieszkańców kolaboranci się znaleźli, łasi na ruble, co admnistracyję orkową tam urządziły. Jednak moskalscy wodzowie o jednym zapomnieli, że zaopatrzenie miasta przez dwa mosty muszą organizować. Natenczas wojska ukrowe dostały z Ameryki miotacze rakiet Himmarsami zwane, co na 100 kilometrów odległości trafić mogą. Owe Himmarsy zaczęły niszczyć mosty i przeprawy, tak, że orkowe wojska w końcu gołe bez amunicji i jadał zostały. Potem przez lasy i pola lechickie Kraby zaczęły się skradać, okiem FlyEye kierowane pogrom zadawały azjatyckiej dziczy.
W końcu, gdy liście z drzew już opadły moskiewskie wojska nie wytrzymały naporu i ucieczkę rozpoczęły, pędzone przez ukrowych żołnierzy. I tak Chersoń został wyzwolony, mądrością ukrowego sztabu, bez konieczności oblegania miasta i ofiar pośród ludu.
Exodos
Ukraińskie matki i córki, łzy otrzyjcie, bo wasi polegli teraz dumnie z Kristosem we wiecznej szczęśliwości zasiadają, a sława ich czynów nie przeminie, a będzie trwała pośród ludzi aż łakome Słońce pożre Ziemię za miljardy lat.
Ameryko daleka, Lechistanie polski, brytolski Albionie, mała Estonio i Litwo i wszyscy wy, co stanęliści po stronie słabszych a niezłomnych, niech was nagroda spotka.
A ty Rosyjo, ladacznico nieczysta i ty, białoruska dziwko wszeteczna, wiedzcie, że truchła waszego pomiotu użyźniły czarne Ukrowe ziemie. W czeluściach piekielnych na moskalskich gardzielach i anusach najpośledniejsze czarty swe sztywne knagi ćwiczą. I tak będzie do końca czasu.