O Benedykcie XVI czyli Joseph Ratzinger w czasie II WŚ
Ciekawostki z wojennego życiorysu i realiów II wojny światowej
Bushi13 z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 14
- Odpowiedz
Ciekawostki z wojennego życiorysu i realiów II wojny światowej
Bushi13 zZ FB "II wojna światowa w kolorze":
UWAGA KRÓTKO
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Wiem, że niektórzy odsypiają zabawę. Dlatego dzisiaj okolicznościowy, krótki post. Oczywiście, na dniach będzie więcej i dłuższe - ale Wy w zamian czytajcie Barbarossę. :P [A]
Wczoraj rano świat obiegła smutna informacja o odejściu emerytowanego papieża Benedykta XVI. Ojciec Święty od wielu lat zmagał się z bardzo ciężką chorobą - stwardnieniem zanikowym bocznym. Były papież zmarł w wieku 95 lat, w ostatni dzień roku 2022.
Dziwnym zrządzeniem losu - odszedł w tym samym roku, co brytyjska królowa Elżbieta II.
Wiecie z mojego wpisu o królowej, że brytyjska monarchini w czasie wojny służyła w Auxiliary Territorial Service - kobiecej służbie pomocniczej w stopniu kapitana w 1945 roku.
Oznacza to, że w minionym właśnie roku odeszły dwie ostatnie urzędujące głowy państw, które służyły w wojsku w czasie II wojny światowej.
Mało kto bowiem pamięta, że Joseph Ratzinger w czasie II WŚ również służył w niemieckich formacjach mundurowych.
Warto tu wspomnieć, jako ciekawostkę, że żyją jeszcze dwie formalne głowy państw z okresu II Wojny. Pierwszą z nich jest 87-letni Dalajlama XIV, ostatni władca Tybetu (od 1940 roku; Tybet od 1950 roku jest okupowany przez Chiny), drugim - 85-letni Symeon II, ostatni car Bułgarii z lat 1943-1944. Żaden z nich jednak nie służył w czasie wojny. Ostatnim przywódcą państwa, dorosłym w okresie II WŚ, był zmarły w grudniu 2017 roku król Rumunii, Michał I.
* * *
Przyszły papież urodził się 16 kwietnia 1927 roku w Marktl w Bawarii w katolickiej rodzinie. Jego ojciec był funkcjonariuszem bawarskiej policji. Rodzina Ratzingerów była nastawiona wrogo do nazizmu - w dużej mierze z powodu wyznawanej wiary. NSDAP nigdy nie była szczególnie popularna w katolickich landach, zresztą narodowosocjalistyczna doktryna stała w sprzeczności z naukami Kościoła Katolickiego. Joseph Ratzinger od dzieciństwa pragnął zostać księdzem. W 1939 roku wstąpił do niższego seminarium duchownego. Jak każdy młody Niemiec od marca 1939 roku, musiał dołączyć do Hynkeljugend, choć jak tylko mógł, unikał spotkań i marszy, gdzie zresztą szykanowano go za wiarę. Starszy brat Josepha, Georg, został powołany do Wehrmachtu i walczył później we Włoszech, gdzie został ranny. Wrogość do nazizmu rodziny Ratzingerów pogłębiła sprawa młodszego o kilka miesięcy kuzyna Josepha, chorego na zespół Downa. Został on ''zabrany na terapię'', a kilka miesięcy później rodzina otrzymała informację o jego śmierci.
Dzisiaj wiemy, że ową ''terapią'' była upiorna akcja ''unicestwienia życia niegodnego życia'', znana pod kryptonimem T4. Powstrzymana między innymi przez ''Lwa z Münster'' - biskupa Klemensa von Galena i jego płomienne kazania przeciwko eugenicznemu ludobójstwu. Historię tę opisywałem.
Tak historia dziwnie zaciśnie ze sobą te losy, że sześć dekad później Joseph Ratzinger, już jako papież Benedykt XVI, wyniesie na ołtarze bohaterskiego duchownego.
* * *
Od października 1938 roku w III Rzeszy każdego obywatela powyżej 15. roku życia można było wykorzystać do każdego celu, jeśli wymagał tego interes państwa. Pierwotnie mowa była o pomocy podczas żniw, czy robót publicznych. Jednak wybuch II wojny światowej, a potem pierwsze niemieckie porażki na froncie wschodnim w latach 1941-1942 nakazały zmienić początkowe założenia. Zdecydowano się przenieść dorosłych mężczyzn, służących dotąd na zapleczu i w III Rzeszy, do jednostek liniowych. Szczególnie z baz Kriegsmarine i obrony przeciwlotniczej. Powstałe w ten sposób wakaty należało zapełnić młodocianymi żołnierzami.
22 stycznia 1943 roku w ramach Luftwaffe ustanowiono tzw. Luftwaffenhelfer, znanych potocznie jako ''Flakhelferzy'' na mocy dekretu Adenoida Hynkela o pomocy młodych Niemców w ramach obrony przeciwlotniczej. Niemców z roczników 1926-1929 nazywa się w historiografii ''pokoleniem Flakhelferów''. W obronie przeciwlotniczej służyło w sumie 660 000 chłopców i 450 000 dziewcząt.
Całe klasy szkolne 16- i 17-latków zostały powołane do służby w obronie przeciwlotniczej. Ponieważ byli oni nieletni, nie byli formalnie żołnierzami, a ''pomocnikami''. Ponadto, nawet mimo powołań, nadal byli uczniami, wobec czego ich lekcje (a mieli ich 18 tygodniowo) odbywały się nadal - tylko tym razem w pobliżu baterii przeciwlotniczych, na powietrzu. Poza ''normalnymi'' lekcjami literatury, łaciny, czy matematyki, chłopców szkolono z obsługi armat przeciwlotniczych i reflektorów, udzielania pierwszej pomocy, rozpoznawania sylwetek samolotów, określania kursu i liczby wrogich maszyn, czytania map i orientacji w terenie. Była to niebezpieczna służba. Nastoletni Flakhelferzy byli narażeni na rany i śmierć jak dorośli na froncie. Walczyli dzień w dzień w bitwach, których wygrać nie mogli - z wyprawami powietrznymi RAF i USAAF. Ginęli masowo zasypywani gruzem, rozrywani bombami, paleni żywcem fosforem, rozszarpywani pociskami wielkokalibrowych lotniczych karabinów maszynowych...
* * *
W ten oto sposób Flakhelferem został również Joseph Ratzinger. Jego służba była jednak monotonna i pozbawiona - na szczęście - emocji. Jego klasa strzegła najpierw zakładów BMW w Ludwigsfeld, a potem bazy Luftwaffe w Gliching w rejonie Monachium. Wizyty w zdewastowanym alianckimi nalotami mieście wywarły duży wpływ na przyszłego papieża. Był również świadkiem znęcania się przez wachmanów nad więźniami i jeńcami jednej z filii KL Dachau podczas odgruzowywania miasta.
We wrześniu 1944 roku 17-letni Ratzinger został powołany do Wehrmachtu, a po odbyciu szkolenia, trafił do miasta Traunstein w swoich rodzinnych stronach. Dzięki swojemu dowódcy - oficerowi o antynazistowskich poglądach- i on, i reszta jego młodych kolegów nigdy nie zostali wysłani na front i pełnili służbę wartowniczą i łączności.
Pod koniec kwietnia 1945 roku zdezerterował. Chociaż unikał głównych dróg, dwukrotnie wpadł na patrol niemieckich żołnierzy. Ponieważ był dezerterem, daleko od swojej jednostki i bez broni - w ostatnich dniach wojny groziła mu za to śmierć na najbliższej latarni. Jednak zrządzeniem losu - albo, jak sam wolał o tym mówić - czuwaniem Anioła - wybrnął z obu sytuacji szczęśliwie.
W 1945 roku powrócił do obranej ścieżki sprzed wojny. W 1951 roku został wyświęcony na kapłana.
Nie wiedział, jak wiele jeszcze przed nim. Jako księdzem, wybitnym teologiem, wielkim myślicielem. I wreszcie - głową Kościoła. Gdy piszę te słowa, przypominam sobie uczucia, gdy został wybrany papieżem, gdy rozmawiałem o tym z moim nieżyjącym już Dziadkiem. Gdy czytałem pierwszy raz o jego wojennych losach. I wreszcie - gdy miałem przyjemność być osobiście na placu Świętego Piotra w Watykanie, być na odprawianej przez niego Mszy i słyszeć jego pozdrowienia dla Polaków.
Na zakończenie tego wpisu, chciałbym jeszcze przypomnieć słowa Josepha Ratzingera tuż po wyborze na papieża:
„Umiłowani bracia i siostry. Po wielkim papieżu Janie Pawle II kardynałowie wybrali mnie – prostego, skromnego pracownika winnicy Pana. Pocieszam się faktem, że Pan potrafi się posługiwać niedoskonałymi narzędziami i działać przy ich pomocy, a przede wszystkim zawierzam się waszym modlitwom. W radości Pana zmartwychwstałego, ufni w Jego stałą pomoc, idziemy przed siebie. Pan nam pomoże, a Maryja, Jego Najświętsza Matka, stoi u naszego boku”.
Nie chodzi bowiem o to, czy jesteście wierzący, czy nie. Warto przystanąć na chwilę, gdyż odszedł bowiem kolejny świadek historii i ważna jej część.
Niech spoczywa w pokoju.
Na zdjęciu: Joseph Ratzinger w 1944 roku.
Komentarze (14)
najlepsze
II Wojna Światowa, ulicami okupowanego Krakowa idzie Karol Wojtyła. Nagle zza rogu wyskakuje na niego SSman z pistoletem i krzyczy:
- Halt! Dokumenty!
- Nie mam.
- Dokumenty, polnische schweine, bo rozstrzelam!
Ani mi on parzył ani ziębił, ale miej naście lat i żyj w miasteczku w którym wszyscy się już zapisali. Na ten przykład w
@Poludnik20: Przecież to znany fakt i nikt go nie ukrywał, mogłeś to przeczytać w polskim internecie od lat. Mnie dziwi tylko, że ktoś nie wiedział.