Ogólnie jako mieszkaniec Brwinowa, sprawa budowy Paszkowianki nie jest mi obca.
Moja wygoda mówi: zbudujcie już ją, będę miał szybciej do pracy o kilka minut (jesli będę jechał samochodem, ale i tak zwykle wybieram kolej).
Mój rozum, który nie myśli "po mnie choćby potop" mówi: nie no, przecież i tak powstaną dwa łączniki S8 z A2, więc po co nam trzeci, który ma iść przez resztki Lasu Komorowskiego i jedne z nielicznych podwarszawskich terenów podmokłych, tak ważnych w walce z globalnym ociepleniem.
Oczywiście głównym argumentem zwolenników jest to, że była ona jeszcze planowana za komuny i odkorkuje lokalne drogi, ale sam fakt planowania czegoś kiedyś nie jest dobrym argumentem, zwłaszcza, że od upadku PRL, zaczęliśmy inaczej patrzeć na ekologię. Co do dróg lokalnych to i tak będziemy mieć dwie obwodnice Warszawy, więc po co nam kolejny łącznik co kilkanaście kilometrów? Warszawa jak ostatnio sprawdzałem to nie Tokio i nie musimy mieć tylu obwodnic. Powinniśmy mieć za to zielony ring.
Najśmieszniejsze jest to, że to wcale nie jest pomysł PiS-u, by teraz realizować ten przestarzały plan tylko ludzi proPO itp. To naprawdę piękny przykład hipokryzji. Z tego co pamiętam wyborcy większości opozycji powinni być eko, ale widać ich kandydaci chcą niszczyć las i tereny podmokłe to jest git, a jak tamci to nie git. (tu miejsce na oskarżenie o bycie za PiSem/symetrystą/symfonistą) A dlaczego? Tereny pod centra logistyczne i kaska wiadomo dla kogo. Serio wyjdźcie już ze swoich baniek informacyjnych i choć raz pomyślcie samodzielnie - wiem, że nie jest to łatwe, ale jak będziecie robić 5 minutowe ćwiczenia to będzie łatwiej. Pomijam fakt, że na forum UE, mówi się by inwestować w kolej i dbać o tereny zielone, a nie rozjeżdżać je samochodami.
Reasumując: jak droga powstanie to mój wewnętrzny Janusz będzie się cieszył, że będę miał kilka minut mniej do pracy. Jak nie powstanie: mój wewnętrzny Chad będzie się cieszył, że jakże ważne tereny zielone zostały ocalone przed zniszczeniem z rąk samorządowców i lobby logistycznego.