Putin przedstawił niedawno sześć żądań, po których spełnieniu wojna na Ukrainie miałaby się zakończyć:
1. Odmowa przystąpienia do NATO i przyjęcie przez Ukrainę statusu kraju neutralnego.
2. Ustanowienie języka rosyjskiego drugim językiem urzędowym w kraju.
3. Uznanie, że Krym jest częścią Rosji.
4. Uznanie niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej [przejętych przez prorosyjskich separatystów - red.] w granicach administracyjnych tych obwodów.
5. "Denazyfikacja Ukrainy" poprzez wprowadzenie "zakazu funkcjonowania partii nacjonalistycznych i nazistowskich oraz uchylenia wszystkich uchwał gloryfikujących nazistów".
6. "Demilitaryzacja Ukrainy", która miałaby polegać na całkowitym porzuceniu broni ofensywnej.
Żądania te, pomimo, że wielu uzna je za kuriozalne, krzywdzące i niesprawiedliwe - podkreślmy to wyraźnie - są możliwe do spełnienia. Większym problemem jest natomiast, czy są w ogóle możliwe do zaakceptowania przez stronę Ukraińską? Wydaje się, że w takiej dokładnie formie jest to wykluczone, natomiast uważam, że powinniśmy je poważnie rozważyć i zastanowić się jak na ich podstawie zbudować kompromis dla obu stron, odstawiając na bok rozszalałe do czerwoności antagonizmy.
Jest to ważne przede wszystkim z uwagi na myśl sformułowaną przez chińskiego generała Sun Tzu, który w swojej słynnej książce pt. "Sztuka wojny" proponuje pewien nietuzinkowy sposób rozwiązywania konfliktów, mianowicie:
"Zbuduj wrogowi złoty most, którym będzie się mógł z honorem wycofać"
Taki most musimy zbudować dla Putina, porzucając mokre sny o przewrocie na Kremlu, czy wojownicze zakusy do interwencji NATO, które grożą rozlaniem się konfliktu na inne kraje Europy. Ale skoro już ustaliliśmy, że żądania Putina są kuriozalne i zdecydowanie poza granicami tolerancji drugiej strony, jak mielibyśmy takowy most zbudować?
Ano punkt po punkcie, żądanie po żądaniu. Most nie ma służyć wycofaniu się nim całej rosyjskiej piechoty, ciężkiego sprzętu i kawalerii, ma jedynie zadowolić ego Putina oraz narodu rosyjskiego, który z każdym dniem ma coraz bardziej dosyć tej wojny. Oznacza to, że może być jedną wielką fasadą, co więcej, fasadą, z której przywódcy obu stron będą sobie doskonale zdawali sprawę, ale, która spełni swoją polityczną rolę i uspokoi sytuację, bez gwarancji na trwały pokój, ale nic takiej gwarancji w przypadku jakiegokolwiek rozejmu nigdy nie gwarantuje.
Przeanalizujmy zatem punkt po punkcie rosyjskie żądania i zamiast wywracać oczami, klnąć pod nosem na Putina, czy parskać pustym śmiechem, spróbujmy uczynić z każdego z nich właśnie taki złoty most, symboliczny gest, a nie gruntowną zmianę państwa Ukraińskiego.
1. Odmowa przystąpienia do NATO i przyjęcie przez Ukrainę statusu kraju neutralnego.
Odmówienie przystąpienia do NATO już teraz Ukrainę nic nie kosztuje. Przystąpienie Ukrainy do sojuszu w tej chwili jest nierealne i wszystko wskazuje na to, że nie będzie to w jej zasięgu również przez kilka najbliższych lat. Ukraina jest w stanie zatem spełnić ten warunek, zerowym kosztem, nie wyrzekając się przecież możliwości przystąpienia do sojuszu na zawsze, bo to nie jest przedmiotem żądania. Podobnie zadeklarowanie w taki, czy inny sposób neutralności, zwłaszcza na takim poziomie ogólności, wydaje się być w zasięgu Ukraińskiej dyplomacji.
2. Ustanowienie języka rosyjskiego drugim językiem urzędowym w kraju.
Jest to istotna ingerencja w suwerenność Ukrainy, dlaczego ktoś miałby bowiem dyktować wolnemu państwu, jaki język urzędowy ma być w użyciu? Potraktujmy jednak to żądanie znów jako bezkosztowy gest - odrzućmy emocje. Można je spełnić od ręki, bez żadnych negatywnych konsekwencji dla Ukrainy, wręcz przeciwnie, można dopatrzyć się w tym korzyści, z uwagi na fakt, że wielu Ukraińców posługuje się językiem rosyjskim.
3. Uznanie, że Krym jest częścią Rosji.
Tutaj zaczynają się pierwsze poważne kłopoty. Rosja zaanektowała bowiem Krym zupełnie bezprawnie i samowolnie. Krym jest częścią Ukrainy i częścią Ukrainy powinien pozostać. Ale, czy na obecnym etapie w ogóle realne jest negocjowanie jego odzyskania lub zbrojne odbicie, w jakiejkolwiek konfiguracji? Musimy spojrzeć na sprawę realistycznie i zrozumieć, że jest to obecnie poza zasięgiem Ukrainy. Alternatywą jest wyniszczająca wojna, która od 2014 roku nie znalazła swojego zakończenia i, która może trwać kolejne długie lata. Żadne rozwiązanie nie jest w tym przypadku dobre, pytanie, które jest lepsze dla Ukrainy? Uznanie tego punktu będzie z pewnością krzywdzące dla Ukrainy, ale przy obecnej pozycji negocjacyjnej wydaje się, że nie ma innego wyjścia.
4. Uznanie niepodległości Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej [przejętych przez prorosyjskich separatystów - red.] w granicach administracyjnych tych obwodów.
Tu sprawa ma się tak samo jak powyżej, z tym wyjątkiem, że Ukraina powinna negocjować zawężenie granic wymienionych obwodów do jak najmniejszych.
5. "Denazyfikacja Ukrainy" poprzez wprowadzenie "zakazu funkcjonowania partii nacjonalistycznych i nazistowskich oraz uchylenia wszystkich uchwał gloryfikujących nazistów".
Tu znów, pomimo kuriozalnego wydźwięku tego żądania, z którego wszyscy zdajemy sobie sprawę - rzecz jest do rozwiązania od ręki. Wystarczy kilka wymownych, fasadowych gestów i zapisów w ustawach, by Putin mógł wycofać się z tarczą, a nie na tarczy. Zakaz partii politycznych i innych organizacji odwołujących się w swoich programach do totalitarnych metod i praktyk działania nazizmu oraz faszyzmu jest i tak standardem w zachodnich państwach.
6. "Demilitaryzacja Ukrainy", która miałaby polegać na całkowitym porzuceniu broni ofensywnej.
Ten punkt powinien być asumptem do odbicia piłeczki i uzyskania od Putina gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, niezależnie od tego ile jego słowo może znaczyć (patrz: memorandum budapeszteńskie). Pewne gwarancje Rosja również powinna jasno przedstawić i powinna zostać zobowiązana do ich przestrzegania, nawet, jeśli będzie to tylko symbol. Natomiast porzucenie wszelkiej broni ofensywnej w rozumieniu dosłownym jest rzeczą absolutnie nierealną. Trudno wyobrazić sobie dzisiaj państwo funkcjonujące bez jakiejkolwiek broni umożliwiającej ofensywny atak. Dlatego należy ten punkt doprecyzować i zawęzić do możliwie najmniejszego obszaru pewnych szczególnych rodzajów broni, artylerii, sprzętu, który znów będzie pełnił rolę pewnej fasady na potrzeby porozumienia, ale nie naruszy istotnie interesów militarnych Ukrainy.
Jak widać mamy tutaj całą kawalkadę zgniłych kompromisów. Ale musimy patrzeć na sytuację realnie i mimo wszystko dążyć do deeskalacji konfliktu. Co jest możliwe do uzyskania? Co jest w zasięgu Ukraińców? Jakie będą koszty dalszego prowadzenia wojny (czy nie większe)? I przede wszystkim - jak zbudować Putinowi złoty most? Bowiem, wydaje się, że Putin powoli zaczyna rozumieć, że zapuścił się na terra incognita i zdaje się, że chętnie z tego mostu skorzysta - z korzyścią zarówno dla Rosji, Ukrainy, jak i pokoju na świecie.
No właśnie, a co z pokojem na świecie? Czy tak daleko posunięte kompromisy nie zachęcą tylko Putina do kolejnych działań? Musimy sobie uświadomić, że od atakowania kolejnych państw nie odwiedzie Putina mała, słaba, nękana Ukraina i mimo wszystko pyrrusowe zwycięstwo w postaci spełnienia powyższych żądań. Nie bądźmy naiwni. Tylko nasza militarna siła, konsekwentne wydatki na zbrojenia, potęga Sojuszu Północnoatlantyckiego, bezkompromisowa i spójna polityka ekonomiczna względem Rosji może przemówić do Putina. Ukraina nie ma żadnego znaczenia dla naszego bezpieczeństwa w dłuższym terminie, przestańmy być naiwni. Tylko my sami właściwymi decyzjami możemy sobie to bezpieczeństwo zapewnić.
Pozdrawiam,
T.
Komentarze (5)
najlepsze
Wręcz przeciwnie.
Spełnianie żądań putina nie tylko nie przyniesie pokoju ale wręcz przeciwnie będzie prowadzić do dalszej eskalacji.
Cytując klasyka:
„Mieli do wyboru wojnę lub hańbę, wybrali hańbę, a wojnę będą mieli i tak.“
Kilkaset lat relacji z rosją każdego świadomego człowieka nauczyło już, że podboje sąsiadów są immanentną cechą cywilizacji turańskiej.
Proponuję poczytać co pisał Koneczny na ten temat.
@osobliwynick: To zależy kiedy się ruski wycofają.
Jakby działali rozsądnie i szybko się wycofali to nie złamiemy.
Jeśli zostaną na dłużej to się wykrwawią.
Tak można było sądzić na początku konfliktu.
Teraz widać, że nie ma na to szans.
Ponieważ Ukraina nie poległa w pierwszych dniach takie oswojenie będzie na rękę wielu zachodnim rządzącym i biznesowi bo interes musi się kręcić a sankcje małymi kroczkami mimo braku zniesienia staną się martwe.
W tym czasie rosja powolnie wygwałci, wyplądruje i wykrwawi Ukrainę.
putin nie odpuści bo w tej chwili jest tak przegrany