Jak wspierano walczące strony w hiszpańskiej wojnie domowej
Wobec niektórych tematów nie można pozostać obojętnym. Trzeba stać się gorącym orędownikiem danej kwestii lub jej zajadłym przeciwnikiem. Idealnym przykładem tego jest chociażby hiszpańska wojna domowa, toczona między zwolennikami generała Francisco Franco a siłami republikańskiego rządu....
sropo z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 41
- Odpowiedz
Komentarze (41)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Teraz ciekawostka, po tym jak zabili Canrisa za spisek antyhitlerowski to wdowa po nim do konca zycia dostawala wysoka rente
Jesienią 1936 r. między Pałacem Brühla (siedziba MSZ) a Pałacem Saskim (siedziba Sztabu Głównego WP i wojskowego wywiadu – Dwójki) trwała ożywiona wymiana korespondencji. Polska w sierpniu podpisała się pod międzynarodowym embargiem na eksport uzbrojenia do ogarniętej wojną domową Hiszpanii, jednak nie zamierzała go przestrzegać. Od początku września wojskowy port na Westerplatte regularnie opuszczały statki ze sprzętem wojskowym. Pytanie zadane Dwójce przez ministra Józefa Becka brzmiało: „Jak ukryć nielegalny eksport i wykorzystać gigantyczny popyt na b--ń bez narażania na szwank autorytetu państwa?”.
Pokusa była ogromna: potrzeby samej armii gen. Francisco Franco oceniano na 1 mld ówczesnych złotych. Jednak to republikański rząd w Madrycie dysponował rezerwami walut szacowanymi na niemal 800 mln dol. I to właśnie on miał stać się najważniejszym klientem polskiego wojska i firm zbrojeniowych. Ich moce produkcyjne były wykorzystane zaledwie w 40–60 proc., a w magazynach WP znajdowały się setki tysięcy sztuk broni i miliony sztuk amunicji, które można było szybko upłynnić.
Formalnie od września Polska była członkiem powołanego z inicjatywy Francji międzynarodowego Komitetu ds. Nieinterwencji w Hiszpanii (ICAARNIS) z siedzibą w Londynie. Udział przedstawicieli MSZ w jego pracach był jednak stricte fasadowy – polscy delegaci ani razu nie zabrali głosu. Wyglądało na to, że rząd RP prowadzi podwójną grę. Problemy zaczęły się już w październiku.
Podjęte przez wywiad działania nie dawały pełnej gwarancji, że nielegalny eksport uda się zachować w tajemnicy. We wrześniu 1937 r. wybuchła afera po aresztowaniu w Tallinie statku „Vena”, który kilka dni wcześniej zawinął do Gdyni pod nazwą „Jaron”, zabierając na pokład m.in. działa, haubice i miotacze min oraz amunicję do nich. Jak ustalili Estończycy, była to typowa jednostka przemytnicza, która wcześniej jako „Orion” woziła spirytus do Ameryki, potem jako „Mabe” b--ń do Abisynii, by ostatecznie zająć się szmuglowaniem broni do Hiszpanii. Ładunek zawrócono do Gdyni. Sprawa skończyła się międzynarodowym procesem i notą Komitetu Nieinterwencji do Ambasady RP w Londynie.
(Przed)wojenny boom
W sumie od września do końca 1936 r. do portów na Westerplatte i w Gdyni zawinęło 10 statków, zabierając do Hiszpanii uzbrojenie o wartości 33,9 mln zł. Stanowiło to 75 proc. całego eksportu polskiej broni w owym roku. W następnym padł niepobity już nigdy rekord. SEPEWE sprzedało za granicę b--ń o wartości ponad 133 mln zł, czego 116 mln zł stanowił nielegalny wywóz do Hiszpanii. Była to równowartość 22 mln ówczesnych dolarów (372 mln obecnie) i 10 proc. całego polskiego eksportu. Od 1935 r. udział SEPEWE w eksporcie wzrósł
A co na to Franco?
Największą przykrywką, jak już wspomnieliśmy, do łamania przez Polskę embarga stał się konsulat Urugwaju w Warszawie, który wystawił SEPEWE zaświadczenia na eksport broni o wartości ponad 76 mln zł. W rzeczywistości do tego kraju, podobnie jak do Meksyku, nie dotarł ani jeden statek. W oficjalnych dokumentach eksport polskiej zbrojeniówki dwudziestolecia międzywojennego wygląda więc zupełnie inaczej, niż było naprawdę. W rzeczywistości dwie trzecie całej sprzedanej przez II RP broni wchłonęła Hiszpania, płacąc za nią niemal 190 mln zł. Stało się to w ciągu zaledwie dwóch lat. Druga na liście odbiorców Rumunia przez cały okres międzywojenny kupiła uzbrojenie za 43 mln zł.
Frankiści od początku doskonale orientowali się, do kogo trafia polska b--ń. Już w 1936 r. z placówek dyplomatycznych i wywiadowczych w Hiszpanii zaczęły docierać do MSZ informacje o pretensjach wobec Warszawy za „wspieranie komunistów” i „działanie ręka w rękę ze Związkiem Sowieckim i Francją”. Po rozmowie z ppłk. Barroso mjr Ziembiński z Dwójki meldował, że w opinii frankistów tylko Niemcy i Włochy są ich prawdziwym sprzymierzeńcami, Polska zaś, mimo swej niechęci do komunizmu, jest „niewyraźna”. Dopóki jednak przewagę w wojnie domowej miały siły republikańskie, polski rząd niewiele sobie robił z tych oskarżeń. Aż 96–98 proc. wysłanej z Westerplatte i Gdyni broni trafiło do