Sprawa Piotra Mikołajczyka nabiera tempa, po kasacji Rzecznika Praw Obywatelskich do Sądu Najwyższego proces prawdopodobnie niesłusznie skazanego, wrobionego przez organy ścigania, niepełnosprawnego intelektualnie chłopaka może skończyć się na całkowitym uniewinnieniu. Począwszy od krzywdzących działań policji która była nastawiona na rozwiązanie tej sprawy mimo braku dowodów, poprzez kuriozalne decyzje biegłych, nie można zapomnieć o tych którzy na podstawie samooskarżenia upośledzonego człowieka starali się jego kosztem rozwiązać tę sprawę. Prokuratorem prowadzącym to śledztwo, autorem aktu oskarżenia który obciążał Piotra Mikołajczyka był prokurator z Kalisz Marcin Urbaniak, którego akt oskarżenia w sprawie oskarżonego o podwójne zabójstwo liczył... 10 stron.
Tak oto, pracę śledczego który awansował po sprawie wrobionego w zabójstwo Piotra na szefa swojej jednostki opisał jeden z dziennikarzy śledzący tę sprawę:
"Dwa miesiące później akt oskarżenia – skromne 10 stron łącznie z uzasadnieniem, wyłącznie w oparciu o zeznania Piotra Mikołajczyka, napisał kaliski prokurator Marcin Urbaniak. Ten sam, który później zabrany do Warszawy przez Ziobrę prowadził śledztwo w słynnej już sprawie warszawskiego kardiochirurga dr. Mirosława G. i postawił mu m.in. zarzut zabójstwa pacjenta (później cofnięty). Po przegranych przez PiS wyborach nowy prokurator generalny Zbigniew Ćwiąkalski odebrał mu tę sprawę i cofnął delegację. W maju Urbaniak został mianowany przez prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego szefem kaliskiej prokuratury.
Prokurator domagał się dla Piotra Mikołajczyka 25 lat więzienia. Proces był błyskawiczny – raptem cztery rozprawy, odrzucane wnioski obrony – i sędzia Miller wydał wyrok: dożywocie. – W uzasadnieniu sąd pisze, że fakt, że na spodniach nie ma śladów krwi, nie oznacza, że ich tam nie było. Jeżeli nie ma śladów DNA Piotra na miejscu zdarzenia, to nie znaczy, że nie mógł ich pozostawić. Jeżeli nie ma śladów jego linii papilarnych, to nie znaczy, że go w tym miejscu nie było. – Z mieszkania zginął testament i pieniądze. Jaki miałby interes niczym niespokrewniony, żeby ukraść testament? – dodaje prof. Gruza. Sąd nie zatrzymał się nad tym detalem."
Komentarze (30)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora