Chcąc zaoszczędzić na markowym sprzęcie zakupiłem marketową kosę spalinową NAC.
Pierwsze dwa zbiorniki jak instrukcja nakazała rozrobiłem w proporcji 1:25 a następnie zamiast 1:40 zrobiłem w proporcji 1:35 tak jak ojciec robi to w swoim stihlu od wielu lat. I to był chyba błąd bo mogłem cały czas robić 1:25 tak aby z tłumika rzygało olejem.
Zbiornika paliwa nie wykorzystałem do końca kiedy kosa stanęła. Przy próbie ponownego odpalenia domyśliłem się, że nie ma kompresji.
Oddałem więc kosę do serwisu w Elblągu, który współpracuje z pseudo firmą NAC.
Wtedy zaczęły się cyrki.
Teraz bogatszy o nowe doświadczenie wiem, że nie kupię nigdy sprzętu nac czy innych demonów i diabłów, których pełno w marketowych magazynach.
Po prostu się to nie opłaca.
Zapewne gdybym wysłał uszkodzony sprzęt do siedziby NAC to naprawa przebiegłaby bez problemu jednak zrobiłem błąd a firma NAC nie mając innego wyjścia przyznała rację serwisowi z Elbląga, bo głupio by wyszło, gdyby autoryzowany serwis nie miał racji.
Z drugiej strony mam żal do siebie bo czasami mój ryj jest niewyparzony i zwyczajnie zaczynam drzeć się na takich Januszy, którzy próbują mi coś wmówić, tak jak w przypadku właściciela serwisu z Elbląga, który postawił na swoim.
Sprawy oczywiście nie kończę bo na mój plus przemawia wydech, który jest zarzygany olejem oraz obudowa wokół wydechu pełna właśnie przepalonego oleju.
Ja się śmiałem z ojca, że jego kosa ma 1,3KM kiedy moja osiąga 3KM, niestety nie nacieszyłem się zbyt długo a dzisiaj to on się śmieje ze mnie za każdym razem kiedy dzwonię do niego aby pożyczyć kosę.
Więcej w obrazku.
Komentarze (2)
najlepsze