Razem z nimi do Bielska-Białej przyjechał jeszcze tłumacz. To była jedyna osoba, która znała język polski. Co ciekawe, 48-letni wówczas Kim Dze Mig pojawił się w Polsce już w latach 50. Był jednym z dzieci-sierot, które trafiły do naszego kraju w czasie wojny amerykańsko-koreańskiej. To wtedy nauczył się naszego języka.
W archiwach bielskiego studia zachowały się pożółkłe ze starości kartki z nazwiskami Koreańczyków. W sumie - oprócz tłumacza - było ich siedmiu. Najstarszy z tej grupy to Kim Un Czun, rocznik 1937. Miał 52 lata, gdy pojawił się w Polsce. Najmłodszy - Kim Dok Jong, rocznik 1965 - do Bielska trafił jako zaledwie 24-latek. Wszyscy po Wyższych Studiach Malarskich bądź Instytucie Malarskim. Świadectwa pracy zostały wystawione koreańskim pismem przez tamtejszą Wytwórnię Filmów Naukowo-Oświatowych z Phenianu. Dołączono do nich książeczki z aktualnymi szczepieniami wymaganymi przez koreańskie służby przed wylotem do Polski.
Dyrektor Szczepanik: - Koreańczycy okazali się znakomitymi pracownikami. Dam przykład: wydajność polskich animatorów była rzędu 2,5 sekundy klatki filmowej dziennie, Koreańczycy robili 4,5 sekundy albo nawet więcej! Umowy w naszym studiu mieli tak skonstruowane, że poza płacą zasadniczą, która była na minimalnym poziomie, dostawali pieniądze za każdą wykonaną sekundę filmu. Zarabiali bardzo dobrze.
Do Bielska-Białej animatorzy z Korei trafili w okresie wielkich zmian, przełomu ustrojów. Pracowali w naszym kraju przez cały 1989 rok - byli świadkami podpisywania porozumień Okrągłego Stołu, wolnych wyborów parlamentarnych czy utworzenia rządu na czele z Tadeuszem Mazowieckim. To wszystko musiał być dla nich szok. - Zabrałem ich kiedyś na festiwal filmowy do Krakowa. A tam akurat pokazywano "Defiladę", słynny film Andrzeja Fidyka o Korei. Całe szczęście, że nie znali polskiego i jakoś się rozeszło po kościach - przypomina dyrektor Szczepanik.
- Kiedyś siedzimy u mnie w pokoju, o czymś tam rozmawiamy. I zapytałem, jak tam u nich wygląda zima. Konsternacja. Tłumacz najpierw zaczął naradzać się z kierownikiem ekipy, czy w ogóle może mi odpowiedzieć. Dopiero gdy uzyskał zgodę, coś mi tam odrzekł - opowiada reżyser Lepióra.
Seria "Cywilizacja" powstała na czas i zgodnie z zamówieniem. Obejmuje dziesięć 10-minutowych odcinków. Opowiada o największych i najciekawszych wynalazkach w historii ludzkości, m.in. o wynalezieniu koła, samolotu, elektryczności, to opowieść o tym, jak człowiek zaczął malować, o architekturze, o sporcie...
Pod koniec lat osiemdziesiątych w Bielsku-Białej pojawiła się grupa animatorów z Korei Północnej. Goście ze znaczkami Kim Ir Sena w klapach marynarek w niesamowitym tempie pracowali m.in. nad nowymi odcinkami przygód Reksia.
W 1985 roku bielskie Studio Filmów Rysunkowych nawiązało współpracę z uznaną amerykańską wytwórnią Hanna Barbera, która zrobiła takie słynne kreskówki jak "Pies Huckleberry", "Miś Jogi", "Jaskiniowcy" czy "Scooby Doo". W ramach porozumienia w Bielsku-Białej wykonano wtedy animacje do siedmiu odcinków "Dzieci Jaskiniowców".
Ale współpraca z Amerykanami ostatecznie mocno przyczyniła się do osłabienia pozycji bielskiego studia, bo niebawem najlepsi animatorzy odeszli do nowo założonej spółki Hanna Barbera Poland. W sumie SFR opuściło wtedy kilkudziesięciu animatorów.
Komentarze (4)
najlepsze
W archiwach bielskiego studia zachowały się pożółkłe ze starości kartki z nazwiskami Koreańczyków. W sumie - oprócz tłumacza - było ich siedmiu. Najstarszy z tej grupy to Kim Un Czun, rocznik 1937. Miał 52 lata, gdy pojawił się w Polsce. Najmłodszy - Kim Dok Jong, rocznik 1965 - do Bielska trafił jako zaledwie 24-latek. Wszyscy po Wyższych Studiach Malarskich bądź Instytucie Malarskim. Świadectwa pracy zostały wystawione koreańskim pismem przez tamtejszą Wytwórnię Filmów Naukowo-Oświatowych z Phenianu. Dołączono do nich książeczki z aktualnymi szczepieniami wymaganymi przez koreańskie służby przed wylotem do Polski.
Dyrektor Szczepanik: - Koreańczycy okazali się znakomitymi pracownikami. Dam przykład: wydajność polskich animatorów była rzędu 2,5 sekundy klatki filmowej dziennie, Koreańczycy robili 4,5 sekundy albo nawet więcej! Umowy w naszym studiu mieli tak skonstruowane, że poza płacą zasadniczą, która była na minimalnym poziomie, dostawali pieniądze za każdą wykonaną sekundę filmu. Zarabiali bardzo dobrze.
Gęsiego
- Kiedyś siedzimy u mnie w pokoju, o czymś tam rozmawiamy. I zapytałem, jak tam u nich wygląda zima. Konsternacja. Tłumacz najpierw zaczął naradzać się z kierownikiem ekipy, czy w ogóle może mi odpowiedzieć. Dopiero gdy uzyskał zgodę, coś mi tam odrzekł - opowiada reżyser Lepióra.
Seria "Cywilizacja" powstała na czas i zgodnie z zamówieniem. Obejmuje dziesięć 10-minutowych odcinków. Opowiada o największych i najciekawszych wynalazkach w historii ludzkości, m.in. o wynalezieniu koła, samolotu, elektryczności, to opowieść o tym, jak człowiek zaczął malować, o architekturze, o sporcie...
Koreańczycy
W 1985 roku bielskie Studio Filmów Rysunkowych nawiązało współpracę z uznaną amerykańską wytwórnią Hanna Barbera, która zrobiła takie słynne kreskówki jak "Pies Huckleberry", "Miś Jogi", "Jaskiniowcy" czy "Scooby Doo". W ramach porozumienia w Bielsku-Białej wykonano wtedy animacje do siedmiu odcinków "Dzieci Jaskiniowców".
Ale współpraca z Amerykanami ostatecznie mocno przyczyniła się do osłabienia pozycji bielskiego studia, bo niebawem najlepsi animatorzy odeszli do nowo założonej spółki Hanna Barbera Poland. W sumie SFR opuściło wtedy kilkudziesięciu animatorów.
To