Jerzy Buzek jako lobbysta amerykańskiego biznesu? Z jego przedziwnego sprawozdania z wyprawy do Stanów Zjednoczonych wynika, że właśnie tak jest:
Buzek: Uczyńmy energię filarem współpracy z USA
Jerzy Buzek ogłasza „Uczyńmy energię filarem współpracy z USA”!. Można by pomyśleć, że przedstawiciel Polski w Europie i Europy w świecie poleciał do Stanów z zamiarem znalezienia rynku zbytu dla polskiego/europejskiego węgla, podpisania umowy o wydobyciu gazu łupkowego w Polsce/Europie lub z podobnym zadaniem. Ale nie, nic z tych rzeczy! Z treści wynika, że poleciał do Ameryki, aby wystąpić jako rzecznik i orędownik amerykańskiego interesu. Zaraz, zaraz przecież to brzmi niedorzecznie. Dlaczego Jerzy Buzek miałby zabiegać o amerykańskie sprawy w Ameryce i w jaki sposób? Rzućmy okiem na to co pisze Jerzy Buzek.
Jerzy Buzek oznajmia, że podczas trzydniowego wypadu do Ameryki „zabiegał, aby energia stała się kluczowym filarem partnerstwa UE z USA”. Postanowił wystąpić w interesie amerykańskiego przemysłu wydobywczego i chemicznego, bo „dzięki rewolucji łupkowej Ameryka coraz bardziej liczy się na świecie jako eksporter energii”. Jego chęć przysłużenia się amerykańskie sprawie jest tak wielka, że zwrócił uwagę Amerykanom na nieodpowiednie zapisy w ich prawie, które wciąż wymagają zezwoleń na targowanie gazem: „amerykańska administracja jest jeszcze przywiązana do obowiązujących reguł – licencji na eksport LNG i zakazu eksportu ropy pochodzącego sprzed 43 lat”. Określenie „chęć przysłużenia się” może być określeniem nazbyt skromnie ukazującym dobrą wolę Jerzego Buzka, bo tenże był bardzo stanowczy w swoich uwagach. Właściwie to wywierał naciski na Amerykanów, aby dostosowali swoje prawo do nieuciążliwej sprzedaży ich gazu Europie. Jerzy Buzek kongresmenom „przekazał mocną wiadomość” o konieczności zniesienia tych przestarzałych przepisów. Stwierdził, że „w gospodarce wolnorynkowej nie można licencjonować handlu czymkolwiek”. Jego mocne stanowisko chyba przyniosło oczekiwany skutek, bo miał uzyskać „zapewnienie, że jeszcze w tym miesiącu amerykański rząd może złagodzić ograniczenia”. Ba! odniósł nawet wrażenie, że jest „wola, żeby te ograniczenia znieść w ogóle”. Pisze też, że w waszyngtońskim „think tanku” Atlantic Council opowiadał o „potencjale USA jako eksportera gazu”, bo przecież Amerykanom trzeba uświadomić ich możliwości, oraz donosił Amerykanom o europejskich „obawach związanych z TTIP”, co by Amerykanie wiedzieli jak podejść do sprawy, jak uspokajać i przekonywać Europejczyków.
Dla mnie stanowisko z jakiego przedstawia sprawę przedstawiciel Polski w Europie i Europy w świecie jest zupełnie niezrozumiałe. Nasuwa mi się kilka pytań.
Co Jerzy Buzek, jako przedstawiciel polskiego społeczeństwa we władzach europejskich i przedstawiciel Europy w spotkaniach z państwami trzecimi, zrobił dla pomysłu wydobywania i sprzedaży gazu łupkowego w Polsce lub innych surowców Europy? Ciężko wyzbyć się wrażenia, że skoro tak mu zależy na wspieraniu surowców amerykańskich, to raczej nie zabiegał zbytnio, aby to Europa liczyła się na świecie w tej dziedzinie. Stałoby to w sprzeczności z dobrem amerykańskim, które wyraźnie leży Jerzemu Buzkowi na sercu. Czy mógł zupełnie świadomie utrudniać podejmowanie takich działań?
Czy występuje zależność między ograniczaniem przemysłu w Europie („zielona polityka”), a wkraczaniem na rynek europejski surowców przemysłu amerykańskiego?
Czy występuje zależność między zwłoką w sprawie postanowienia o wydobywaniu gazu łupkowego w Polsce, a otwieraniem Europy na gaz ze Stanów?
Czy występuje zależność między odpychaniem Rosji od Europy, a staraniami Stanów Zjednoczonych o podpisanie umowy TTIP?
Nie wiem co o tym myśleć. Postawa Jerzego Buzka jest co najmniej dziwna.
Komentarze (15)
najlepsze
Amerykańskie prawo nie pozwala na export ropy i gazu w takiej formie, w jakiej chciałyby to robić rodzime firmy wydobywcze. Z tego względu w USA panują bardzo niskie ceny tych surowców. UE zależy, by importować gaz i ropę z USA bo przy uwolnieniu rynku i skali możliwego wydobycia w USA będzie to surowiec ultratani, wielokrotnie tańszy od
Niewiele rozumiem z tego wpisu. Wynika z niego, że prawo ma być zmienione, choć jego obecna postać ma zapewniać bardzo niskie ceny...
To pewnie brzmiące twierdzenie oraz