Z góry zaznaczam, że tekst jest długi, przeczytanie go zajmuje około 15 minut. Nie ma tl;dr czy innych skrótów.
Dziecko ma niezwykle podatny na sugestię umysł, co udowodnił chociażby eksperyment dr Johnsona przeprowadzony w 1939 roku. Jego celem było odkrycie przyczyn jąkania oraz udowodnienie wpływu perswazji na tę wadę wymowy. Miał on też potwierdzić, iż poprzez sugestię można wywołać jąkanie u zdrowych ludzi. Stworzono dwie grupy dzieci, przy czym pisząca pracę dyplomową Pani Tudor, wmawiała raz na kilka tygodni przez 45 minut jednej grupie dzieci że mówią świetnie, a drugiej grupie że bardzo źle i zaczną się jąkać. Wszystkie dzieci z drugiej grupy oczywiście zaczęły się jąkać, miały lęki, obniżoną samoocenę i zostały pośmiewiskiem w szkole; trauma z tym związana, miałą miażdżący wpływ na całe życie. W 2007 roku 6 dzieci, które stały się królikami doświadczalnymi, otrzymało odszkodowanie w wysokości 925 tysięcy dolarów. Niektórzy przez całe życie borykali się z jąkaniem, inni mieli trudności w szkole oraz stali się zamknięci w sobie.
Pomyślmy. Przykra sugestia raz na kilka tygodni przez 45 minut, a całość eksperymentu trwała sześć miesięcy. To wystarczyło by wywołać jąkanie praktycznie nie do wyleczenia, a także drastycznie obniżyć samoocenę i jakość życia człowieka. Pomyślmy znowu; całe lata od urodzenia, co najmniej raz w tygodniu dziecko wyznaje w domu podobno Bożym z przejęciem i wiarą; "moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina", oraz kultowe "nie jestem ciebie godzien, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja".
Zaplanowana destrukcja
Czy Bóg, stwórca miliardów galaktyk i nieopisanego piękna kosmosu, w którym to ogromie ziemia jest nic nie znaczącym ziarnkiem piasku, naprawdę potrzebuje by człowiek raz w tygodniu przez całe życie wyznawał mu że jest zerem i śmieciem? a może to nie Bogu, a kapłanom potrzebne jest nasze wyznanie? tylko po co? w dzisiejszym świecie łatwy dostęp do wiedzy o ludzkiej podświadomości spowodował, że ten kto chce bez problemu uzyska odpowiedź na te pytanie. I ta odpowiedź jest niezwykle bolesna dla ludzi wierzących, tak mocno uderzająca w ich przekonania że trzeba ją od siebie odsunąć, a często wyszydzić i wydrwić by ratować swoje własne zdrowie psychiczne. Otóż powtarzanie upokarzających treści, jest celowym deptaniem godności człowieka i programowaniem w nim z góry określonych reakcji.
Spójrzmy na bardzo znaną reakcję Pawłowa. Naukowiec dzwonił dzwonkiem przed podaniem jedzenia, i po jakimś czasie pies reagował ślinieniem na sam dźwięk dzwonka. Wystarczyło kilkanaście, kilkadziesiąt razy powtarzać jedno zachowanie, by stworzyć zaplanowaną reakcję u pieska. Człowiek jest znacznie bardziej skomplikowany psychicznie od psa, ale w kwestii uczenia się wzorców, działa to wszystko identycznie; poprzez powtarzanie. Każdy sportowiec chcąc osiągnąć perfekcję, musi powtarzać dane ruchy tysiące razy. Chcąc nauczyć się czegokolwiek, także trzeba powtarzać daną informację by stała się własnym przekonaniem. Cokolwiek nowego byś nie chciał zrobić, musisz się nauczyć jak reagować i wyćwiczyć poprzez powtarzanie odpowiednią reakcję. Ktoś więc wymyślił coś absolutnie złego; pod pozorem nauki o Bogu i miłości, moralnych wartości, stworzył system tresury i manipulacji człowiekiem. Religie istnieją od dawna, więc już tysiące lat temu kasta kapłanów doskonale wiedziała, jak działa ludzka podświadomość. Chrześcijaństwo czerpało z tych wzorców, podobnie jak każdy system totalitarny. Powtarzanie sprawia, że człowiek nabywa umiejętność bądź przekonanie. Powtarzając pewne treści stajesz się nimi, nasiąkasz tym co one w sobie niosą. Jeśli są to pozytywne sugestie rośniesz i rozwijasz się, nabierasz wiary w siebie, radości, chęci do życia i działania. Jeśli powtarzasz negatywne sugestie, człowiek maleje, choruje, kurczy się i zaczyna w nim powstawać lęk. Spróbuj ciągle upadlać psa; zacznie być strachliwy i agresywny, neurotyczny. Chwalony i motywowany za dobre zachowania pochwałami, stanie się najwierniejszym kumplem na świecie. To podstawy psychologii, i jestem święcie przekonany że Jezus je doskonale znał. Dlatego jeśli nawet faktycznie umarł na krzyżu (do końca nie wiemy czy jest to prawdą) wierzę że nie chciał by z symbolu bolesnego zgonu, czynić centralny punkt swojej religii. Kapłani pominęli radość, weselenie się, miłość i uzdrawianie, a w środku ustawili krzyż; pamiątkę słabości, przegranej i śmierci. Zapomnieli całe życie Jezusa, dokonania, treść nauki, a skoncentrowali się na cierpieniu i rzekomej śmierci na krzyżu.
Wyzwolenie z męki życia
Moim zdaniem Jezus chciał by to wszystko było zupełnie inne; jednak żądni władzy ludzie dorwali się do historii jego życia, i całkiem wypaczyli jej sens. Jezus nienawidził religii i hipokryzji tych, dla których religijne zasady przysłaniały miłość i radość z życia. Tymczasem jego rzekomi następcy zrobili z kultu Jezusa to samo, z czym ten walczył i czym najprawdopodobniej gardził. Dlatego też w religii chrześcijańskiej, centralnym punktem wiary stało się cierpienie i długa lista grzechów; wokół niej orbitują słowa takie jak miłość, wiara, patriotyzm i inne hasła, które mają pokazywać ludziom że o to chodzi. Ale to nieprawda; celem jest cierpienie i śmierć która wyzwala od męki życia, ku spełnieniu i krańca bólu który ma nastać w życiu pośmiertnym. Religia najpierw poprzez powtarzanie tworzy w człowieku ból, a później obiecuje że za uczestnictwo w życiu kościoła (msze, święta itd.) wybawi od tego bólu po śmierci. Jakby ktoś zaoferował Ci za pieniądze raj po śmierci, zaśmiałbyś się z niebywałej bezczelności śmiałka; ale gdy miliard ludzi w to wierzy, wierzysz i Ty. A wierzą, ponieważ lata powtarzania od dzieciństwa, kiedy wykształca się rozum i charakter dziecka, sprawia że człowiek zostaje na całe swoje życie przeklęty. I nie można uciec od tego nigdzie; ból jest w środku człowieka, w pozornie pozytywnych przekonaniach.
Aktualnie pokłosiem indoktrynacji katolickiej, jest działanie w niezwykle destrukcyjny sposób na dziecko. Niszczy mu się samoocenę, obniża naturalne możliwości i talenty, pielęgnuje niewiarę i wręcz nienawiść do swojego grzesznego ciała. Z seksu, jednej z najpiękniejszych ścieżek ukazywania miłości drugiemu człowiekowi, zrobiono ohydne, obrzydliwe, karane wiecznym potępieniem działanie, używane tylko i wyłącznie do płodzenia potomstwa. Przykładem jest niepokalane poczęcie, jakby zwykłe było czymś złym i wstrętnym, niegodnym Boga - człowieka. Na filmach poderżnięcie gardła człowiekowi jest w porządku, natomiast nie można pokazać nawet piersi kobiecej, jakby było to coś naprawdę złego. Człowiek ma być sługą i pokornym, nie buntującym się przeciwko Bogu (a w istocie jego kapłanów) woli.
"Nie jestem ciebie godzien, ale powiedz tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja".
Dlaczego mam nie być godny Boga? dlaczego mam się czuć winny? cóż uczyniłem jako małe dziecko, że mam ciągle czuć się winny zły i pokorny? moja wina to grzech pierworodny, którego nikt nie widział i nie udowodnił, ale w który mamy wierzyć. Moja wina to słabość człowieka, która wydała na męki i śmierć Jezusa Chrystusa który oddał za mnie życie. Taki oto bełkot całe życie musiałem wysłuchiwać, a co najzabawniejsze nawet w niego wierzyłem. Wiara ta spowodowała że czułem się winny wobec księży, ludzi i całego świata, chciałem odkupić swoje winy więc wpłacałem pieniądze na tacę, których nigdy nie miałem za wiele. Moje poczucie winy zobowiązywało mnie także do tego, bym w każdy możliwy sposób służył organizacji kościelnej, nawet swoim kosztem, gdyż kościół to Jezus jak twierdził kościół. Jezus tymczasem dyplomatycznie milczał. Podkreślmy że ciała wiara opiera się na książce, którą każdy papież mógł zmieniać jak chciał, pod "bieżące potrzeby". Jak wiemy, w dawnych czasach kler palił na stosach ludzi, organizował wyprawy krzyżowe (także złożone z dzieci), torturował kobiety w bestialski sposób by wydobyć zeznania o komitywie z diabłem; wszyscy się przyznawali, wystarczył widok skrwawionych narzędzi zbawiania duszy. Skoro więc wiemy że kler dokonywał strasznych, często wręcz nieludzkich zbrodni, czy nie wydaje się możliwe że zmieniali także coś w biblii? kto miał się przeciwstawić? Jezus jak wiemy, milczy od dwóch tysięcy lat. Stąd wiara w czysty przekaz od Jezusa do tej pory, wydaje się być ponurym żartem. Skala zafałszowania sensu z powodu samych idiomów, tłumaczenia i oddania sensu powiązanego z aktualną sytuacją obyczajową polityczną, jest olbrzymia. Jeśli ktoś w książce mieszał, coś dodawał i odejmował, mamy coś zupełnie innego niż mówił Jezus; jeśli istniał, ponieważ nie ma ku temu żadnych przesłanek.
Moczyłem łóżko
Od dzieciństwa przez długi czas moczyłem się w łóżko, i dość późno przestałem. Każdy zmrok wywoływał u mnie paniczny lęk, że przyjdzie po mnie Szatan by zabrać mnie do piekła. Bałem się Pana Boga i Szatana, brzydziłem sobą za to że mam erekcję na widok ładnych dziewczyn i modliłem, by Bóg mi wybaczył ten grzech. Wstydziłem się w zasadzie wszystkiego i wszystkich, a kiedy moje życie wydawało się już najgorszym ściekiem, natężałem wszystkie siły i jeszcze głębiej wchodziłem w katolicyzm. Z podobnym efektem. Ileż to modlitw odbywałem o to, by Bóg mnie zmienił na ideał katolicki - nic z tego, młody chłopiec ma swoje własne pragnienia, odmienne od wizji kleru. Chciałem więc zostać kapłanem by zmazać swoje grzechy. Od dzieciństwa miałem na ich punkcie obsesję, czułem się zły i niegodny w oczach Boga. Przepraszałem codziennie że przeze mnie umarł Pan Jezus i za grzech pierworodny. Medytowałem i wspominałem mękę Jezusa, trzęsąc się z oburzenia i pogardy do ludzkiej słabości. Gorączkowo rozmyślałem nad tym, jak sprawić by Bóg wreszcie mnie pokochał, ponieważ czułem się niekochany, nieważny i odtrącony. I nie pomagało twierdzenie że Bóg jest miłością, bo jak można wierzyć w dobrą nowinę skoro tak łatwo iść do piekła, a droga do nieba wydawała mi się nieludzką kaźnią? jak być kimś, skoro wszyscy znani i błogosławieni to przeważnie męczennicy umierający w nieludzkiej kaźni? teraz widzę wyraźnie, że ci którzy w kościele spali albo udawali że słuchają, a ogólnie ich to nie interesowało a nawet śmieszyło (co przyjmowałem z oburzeniem), prowadzili normalne życie. Ci którzy naprawdę wierzyli w te idee, mieli często gorzej ode mnie. Powtarzane latami sugestie o byciu winnym i niegodnym, wiecznie krążącym wokół diable powoli czyniły spustoszenie w życiu ich wyznawcy.
Podsumujmy więc, co uzyskałem z uczestnictwa w świętym kościele Pana naszego;
- Zerowa samoocena. Uważałem się za nic niewartego śmiecia i tak zachowywałem
- Nieustające poczucie winy, które trochę malało po modlitwach na kolanach, stąd poczucie u wiernych "naładowania akumulatorów" po mszy
- Wiara że skoro modlitwa nic nie daje, muszę być zły i Pan Bóg mnie nie kocha
- Wiara że Pan Bóg jest w sumie gorszy od Szatana; bo niby dlaczego mi nie odpowiada, dlaczego ciągle milczy? i dlaczego ciągle cierpię, gdy żyję na kolanach ze schylonym karkiem?
- Nienaturalna nieśmiałość i wstydliwość, i tylko ten kto tego doświadczył wie jakie jest to cierpienie
- Każde działanie i próba polepszenia swojego życia, było ograniczane przez silny strach przed karą Bożą i pokusami Szatana, a także wzbogaceniem się czy byciem liderem "błogosławieni cisi, biedni, prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielnie niż bogacz itd"
- Silna nerwica, która przeobraziła się w późniejszym życiu w IBS, i zrujnowała mi całkowicie życie w każdym jego przejawie
- Absurdalne poczucie że jestem lepszy od innych ras i wyznań, a moja wiara jest najlepsza i jedynie słuszna. Gardziłem innymi tak mocno, jak tylko nieszczęśliwy człowiek umie, a także się za nich modliłem, sam mając życie w kompletnej ruinie
- Świadomość że nie wolno oddać ciosu, trzeba nadstawiać drugi policzek, a agresja w obronie własnej godności czy własności jest czymś złym i wstrętnym
- Jednocześnie świadomość że za mówienie źle o papieżu czy Jezusie, mógłbym zatłuc pięściami. Odczuwałem czystą nienawiść do tych którzy śmieli się odważyć na takie bluźnierstwo; mimo tego że papieża znałem tylko z tv i opowiadań, i kompletnie nic o nim nie wiedziałem ponad oficjalną propagandę
Część dalsza w komentarzu.
Komentarze (8)
najlepsze
Gdy dorosłem i zacząłem interesować się psychologią, zrozumiałem że wszystkie moje działania i w efekcie życie jakie prowadzę, jest pokłosiem moich wierzeń i przekonań. W co wierzysz, takie masz życie. Jeśli wierzysz że jesteś fajnym gościem, Twoja mowa ciała, głos, zapach ciała (czyli także feromony) sprawiają, że przeważnie właśnie tak jesteś traktowany. Jeśli wierzysz że jesteś beznadziejnym śmieciem, grzesznikiem który zasługuje na piekło i wieczne męki ponieważ masz erekcję
Natomiast ci którzy twierdzą ze kler stoi na straży moralności europy, i walczył z nim każdy totalitaryzm, pragnę powiedzieć że się mylą. Kler zawsze walczy w swoim interesie. Podobnie jak nazizm walczył z komunizmem, czy to oznacza że komunizm był dobry? albo nazizm? nie, dwa wilki pokłóciły się smaczną polską kość; i tyle. Czy mogą mi Państwo przypomnieć, ile ostatnich lat Polski to nieustanna rzeź, nieudane powstania,