Jak bezczelni potrafią być sprzedawcy internetowi - uwaga, podnosi ciśnienie
Ostrzegam, ten artykuł może przyprawić Czytelnika o gwałtowny wzrost ciśnienia, lepiej nie czytać też załączonej korespondencji – grozi bólem dupy.
Nieuczciwi sprzedawcy internetowi to prawdziwa plaga dzisiejszych czasów. Trudno się dziwić – branża internetowa to prawdziwe eldorado dla wszelkiej maści oszustów i krętaczy. Z przedstawicielem tego kosmicznego gatunku miałam wątpliwą przyjemność zetknąć się w dniu dzisiejszym.
Popularność zakupów przez internet wciąż rośnie – trudno się dziwić, mieszkając w kraju, gdzie zarabiając średnią krajową można sobie ledwie pozwolić na spłacenie raty kredytu mieszkaniowego, paliwo, jedzenie i wyjście na piwko, od czasu do czasu. Ja średniej krajowej nie zarabiam, dodatkowo wciąż jeszcze studiuję, więc oszczędności staram się szukać tam, gdzie znaleźć je najłatwiej – na ciuchach, kosmetykach i innych przedmiotach zbytku. Stąd właśnie zainteresowanie zakupami w sieci.
Pewnego dnia moją uwagę złowił banner reklamującego się serwisu z ubraniami. Skorzystałam, przejrzałam oferty i wybrałam kilka sztuk odzieży – 3 pary legginsów i dwa podkoszulki w jednym ze sklepów, które reklamowały się na wyżej wspomnianym portalu. Ubrania były reklamowane jako unikatowa odzież od młodych polskich projektantów, co było całkiem możliwe, zważywszy na fakt, że zamówiłam legginsy i zdobione t-shirty. Przesyłka dotarła po kilku dniach, otwieram paczkę, a tu charakterystyczny zapach MADE IN CHINA, z kompletem metek w chińskich znaczkach. Nic się nie zgadzało, rozmiary, wymiary, wygląd – jedno trzeba przyznać, że ekipa sklepu to prawdziwi mistrzowie photoshopa. Od razu skontaktowałam się z serwisem mybaze.pl, odesłano mnie do tzw. „producenta”, sklepu granashop.pl. I tutaj zaczyna się Meksyk! Rzeczy zapakowałam i wysłałam na adres nadawcy, zaś do sklepu wystosowałam odpowiedniego maila, opisującego sytuację. Osoba po drugiej stronie, podpisująca się jako właściciel sklepu, zadawała dziesiątki średnio rozgarniętych pytań, próbując dotrzeć do swojej jutrzenki, czy czort wie czego. W końcu dostałam tajemniczy formularz, wypełniłam go i skan, razem z dowodem nadania paczki wrzuciłam do załącznika.
– Ufff! – pomyślałam – nareszcie koniec opowieści rodem z Narni, albo nawet RTV MEDIA AGD. Ale nie, to było tylko preludium do właściwej symfonii niekompetencji i bezczelności. Dziś rano dzwoni do mnie nieznany numer i nosowy głos, nie zdradzający wielu śladów inteligencji żąda, bym podyktowała numer konta i dane do przelewu „tutaj, teraz, natychmiast”. Na uprzejme zwrócenie uwagi, że jest godzina 8 rano i właśnie jestem w pracy, a dane do przelewu wysłałam trzykrotnie mailem zostałam znacznie mniej uprzejmie poinformowana, że sama sobie szkodzę i żebym się nie dziwiła, jak pieniądze zostaną zwrócone z opóźnieniem. W tym momencie do historii wkradają się elementy ocierające się o fantastykę:
Sytuację postanowiłam niezwłocznie zgłosić do bardziej rzetelnego i kompetentnego portalu, mybaze.pl, gdzie obiecano mi internwencję. Co śmieszniejsze - zaraz po zgłoszeniu sprawy odebrałam telefon, w którym ten sam nosowy głos pochwalił mi się, że to właśnie z jego właścicielką korespondowałam cały czas! Conchita Wurst, aka Damian Rędak brzmiała zupełnie jak kobieta, choć podpisywała się męską godnością. A tak serio, wytłumaczcie mi Wypokowicze, jak to możliwe, że pracownica sklepu, w dodatku wyjątkowo bezczelna, podpisuje się imieniem i nazwiskiem właściciela? Ta sama pracownica chwilę później wyśmiała mnie i stwierdziła, że właśnie przesłała pieniądze, wobec czego wyszłam na "oszołomkę"! Kochani, oto ja, szukająca cienia sprawiedliwości w wirtualnej degrengoladzie oszołomka.
Prośba do Was, drodzy Wypokowicze - co czynić w takiej sytuacji? Choć materialnie na sytuacji nie ucierpiałam to chamstwo i bezczelność dotknęły istoty mojego jestestwa. Czy ktoś z Was miał podobne doświadczenia ze sklepem internetowym? Czy jest na tą plagę jakiś sposób?
Komentarze (20)
najlepsze
@Haseo: Paragon nie jest jedynym dowodem zakupu. Jest nim jeszcze faktura, druczek z płatności kartą, czy wyciąg z konta, jeśli płaciliśmy przelewem/kartą.
2wykopane
W przypadku problemów zgłaszasz się do miejskiego rzecznika praw konsumenta, który informuje Cię o dalszych ewentualnych opcjach.
Podstawowa zasada: zawsze wszystko mieć na papierze.
Pieniądze nie wracają z automatu na drugi dzień, dzwonisz do banku i robisz chargeback. To nauczy sprzedawcę, że jeśli zawalił sprawę i wysłał nie to co powinien to musi pieniądze zwrócić natychmiast i bez żadnego ale.
Szkoda nerwów na takie rzeczy, bank z operatorem karty płatniczej wszytko załatwią za Ciebie a nieuczciwego sprzedawcę