Zapowiedź świata post - copyright. Czyli dlaczego od 400 lat jesteśmy dymani.
Jeżeli chcesz dowiedzieć kto tak naprawdę korzysta na dzisiejszym systemie praw autorskich i dlaczego prawo autorskie nie jest korzystne ani dla klientów, ani dla autorów, to ten wykop jest dla ciebie. Tak - wiem, że długie i że trzeba czytać, ale naprawdę warto.
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 55
Komentarze (55)
najlepsze
Najlepszy efekt daje analogia. Pytam ich: “Co robiliście w ubiegłym tygodniu?”
Wykop.
Dlaczego wiersz ma być chroniony dłużej od projektu silnika BMW?
Wyłączność do praw majątkowych może trwać 7 lat, to wystarczy by zarobić, a ochrona własności intelektualnej(czyli zabezpieczenie
-transport
-opakowanie
-nosnik
Bo Ci ktorzy sa bogaci i ich glos sie gdzies liczy, chca miec wiecej pieniedzy.
Przecież oczywiste jest, że z praw autorskich główne zyski czerpią dystrybutorzy, ale bez nich artysta raczej nie miałby szans na dotarcie do szerokiej rzeszy odbiorców. Oczywiste jest także, że artysta chce na swojej twórczości zarobić, a zarobi tylko wtedy kiedy dotrze do szerokiej rzeszy odbiorców tak więc koło się zamyka.
Chyba, że
Racja, coś takiego
- tezy artykułu są strasznie naiwne i naciągane. No bo chętnie spytałbym się autora, jak widzialby funkcjonowanie nowoczesnych mediów w świecie post-copyright. Codziennie każdy z nas przegląda tony wiadomości w necie. W 90 proc. pochodzą one z agencji prasowych i tytułów papierowych. Które - o ironio - coraz gorzej się sprzedają. Zysk z umów z głównymi portalami staje się powoli coraz większą częścią dochodów gazet. Bez praw autorskich nie tylko gazety nie zobaczyłyby złamanego grosza, straciłyby również portale. Bo kto by mi zabronił kupić rano gazetę za złotówkę, przeskanować ją OCR-em i do 11:00 udostępnić całemu światu na moim portalu? Nikt nie musiałby płacić dziennikarzom, wydawcom, tysiące ludzi pozostałoby bez dochodów. A wbrew pozorom - blogi nie są wiarygodnym źródłem informacji i są znacznie podatniejsze na manipulację niż stare media. Jakość dziennikarstwa wolnego także często pozostawia wiele do życzenia.
A to tylko jeden aspekt całej maszynki. Nie przekonuje mnie także kwestia taka, że każde, dowolnie skomplikowane oprogramowanie da się zrobić bez udzialu praw autorskich. Oprogramowanie najczęściej jest konieczne do konkretnego zadania, konkretnego zlecenia (nie mówię tu o pakietach biuowych, ale zamówieniach biznesowych). Nikt tego za friko nie zrobi. Zleceniodawca musi zapłacić za taką aplikację często grube pieniądze. Bez praw autorskich, przykładowy pan Mietek mógłby bezproblemowo skopiować aplikację i używać jej do woli nie płacąc ani grosza. Gdzie równość wobec prawa moja i pana Mietka?
Takich
Jak pisałem - te modele to kulejąca konieczność. jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak wygląda rynek koncertowy w Polsce to pewnie w necie znajdziesz dużo horror-stories od tych niekomercyjnych fajnych muzyków. Skrótowo: zarabia Doda, Bajm i im podobni. Reszta ma ochłapy. Oto model biznesowy. Co ciekawe: taka sytuacja dotyka nie tylko Polski, lecz ma miejsce wszędzie. Bez grubych pieniędzy na promocję nie wyżyjesz z muzyki. A teraz odpowiedz mi: jaki interes ma sponsor w wyłożeniu kasy na zespół (nagranie płyty, pokrycie kosztów koncertów, promocji, to setki tysiące złotych do kupy...), jeżeli każdy kawałek tego zespołu będzie mógł wykonywać bez przeszkód każdy inny zespół, a płyty będą za darmo?
Cofniemy się do epoki kamienia łupanego. To zarżnięcie sztuki, nie jej wspieranie.
A
Szekspirowi brak praw autorskich jakoś nie przeszkadzał w pisaniu. Nie wiem, czemu mieli by pisarze stracić ostatnie złotówki od wydawców? Pisarz zawiera kontrakt, że napisze książkę w zamian za x% zysków ze sprzedaży i tyle. Prawa majątkowe dające monopol ich właścicielowi, powinny istnieć, by wydawnictwa mogły zarabiać, ale być poważnie ograniczone w czasie, np do
Do perfekcji doprowadzili to wydawcy czasopism naukowych: autorzy publikacji naukowych są niejako obdarzani "przywilejem" publikowania. Nie czerpią z tego bezpośredniego zysku finansowego, muszą zrzec się praw do swojego dzieła (prawa autorskie cedowane są na wydawnictwo, bez tego czasopismo nie zgodzi się na publikację), jedynie
@kornislaw - skomentuj 2 przedostatnie zdania z mojej krzykliwej (fakt, bo mnie krew zalewa jak czytam idiotyzmy powyżej) wypowiedzi.
Do wszystkich, którym tak nie podoba sie prawo
kornislaw bardzo dobrze pisze, takie podejscie przynosi wiecej szkod niz pozytku. Przeczytaj uwaznie jego wpisy i zastanow sie nad nimi. Artysta wyda plyte, to nie on bedzie mial do niej wszelkie prawa, bo zwykle wiekszosc zgarnie wytwornia. A ona jesli nie zyska, to wsadzi dzielo do szuflady i o nim zapomni.
Poza tym, gdyby spelnic Twoje postulaty, ze wszyscy tworcy i wynalazcy maja zapewniona ochrone praw autorskich do konca zycia plus iles pozniej (no bo przeciez moze zostawic w spadku dzieciom czy cos), to jak mamy funkcjonowac? Wyobraz sobie, ze ktos opatentowal genialny 100% skuteczny lek na raka. Prawa do niego kupuje jakis koncern i chowa sprawe do szafy, bo nie zalezy im na produkcji, gdyz wiecej zarabiaja na malo skutecznych lekach.
I
Problem, który podjąłem nie jest wydumany, cierpi na tym cała nasza kultura. Zwróćcie wszyscy uwagę na kilka zależności:
- właścicielem praw autorskich przeważnie jest wydawca, a wydawca jest firmą, a obowiązkiem firmy (nie prawem, obowiązkiem!) jest osiągać zyski
Teraz:
1. jeśli coś zrobię (wytworzę, napiszę,zagram,namaluję itp) to mam całkowite prawo tym dysponować, zarabiać na tym do kiedy zechcę (a nie 7 lat jak tu niektórzy d!!!#e piszą) i jak zechcę, w tym również zrzec się praw majątkowych. Proszę nie pieprzyć, że nie powinno być praw autorskich i że twórca nie powinien zarabiać na swoich utworach (bo ja chce miec muzykę za darmo z internetu) !!! KREW ZALEWA na widok niektórych
Żaden artysta nie tworzy w próżni, wszystko co tworzy, opiera się na dotychczasowym dorobku kulturowym, w którym on sam się rozwija.
Chodzi tu o ambitne dzieła pochodne, często mające całkiem nową jakość. Znakomitym (i pełnym hipokryzji) przykładem jest Disney. Walt Disney zbudował swoją potęgę na dziełach Braci Grimm, wtedy prawa autorskie trwały krótko i te baśnie należały już do domeny publicznej - czyli uznawane były za dziedzictwo kulturowe. Hipokryzja polega na tym, że kilka lat temu korporacja Disney wydała $6.000.000 na lobbing w sprawie wydłużenia praw autorskich w USA (co teraz rozlewa się po całym świecie i obejmuje wszystkie pozostałe dzieła), ponieważ wkrótce miały im wygasnąć prawa autorskie do Myszki Miki. Jedna Myszka Miki spowodowała, że dzieła na całym świecie zostały uwięzione na kolejnych 20 lat.
Przy
Czy niematerialny projekt, na który mam patent, jest w czymś gorszy od niematerialnego wierszu?