Wpis z mikrobloga

A zacząłem czytać książkę o ciekawym tytule "9 kobiet", no i #!$%@?, takiego gówna to dawno na oczy nie widziałem. XD
Kupiłem to, bo jak dobrze kojarzę, to współwinny w stworzeniu tego #!$%@? ma tu konto i robił rozdajo. Na rozdajo się nie załapałem, ale pomyślałem wtedy, że może coś ciekawego.
I kurde, nie, nie jest ciekawe. Przeczytałem 1/3 książki, więc ta ocena jest niepełna, ale z drugiej strony nie wierzę, żeby miało się coś tam zmienić.
Książka to kolejne historie kolejnych dziewcząt, z których każda jest rozpisana na około 20 stron. Jakieś 70% objętości tychże historii przepełniona jest opisem seksu. I w sumie nic poza tym, poboczna treść niebędąca seksem jest streszczona tak umiejętnie, jak te kilkanaście lat pomiędzy kolejnymi odcinkami House of the Dragon (czyli #!$%@?). Postacie są przerysowane do bólu, tła opowieści mocno oderwane od rzeczywistości, a puenty po każdej historyjce tak unaoczniona, że ma się wrażenie, że książka jest pisana dla debili (to by tłumaczyło konotacje autora z wykopem).
I w ogóle, jak czytałem te superambitne opisy seksu, w których wyrażenia "życiodajne źródło rozkoszy", czy "tańce zmysłów" i w ogóle słowo "taniec" jako określenie opisujące benis into vagina, to mam wrażenie, że słownictwo było inspirowane jakimś tumblerowym blogiem pisanym w 2013 roku przez szesnastolatkę, która zastanawiała się, jak może wyglądać jej pierwszy raz. No nie wierzę, żeby autor nie czuł zażenowania pisząc to dziadostwo.
Aż przypominam sobie jak jakieś 10 lat temu będąc w szkole średniej bajerowałem laskę sextingiem. XD Krindżuwa as fuck.
  • 1
  • Odpowiedz