Aktywne Wpisy
![JavierDaY](https://wykop.pl/cdn/c3397992/JavierDaY_fe1R9Srt65,q60.jpg)
JavierDaY +30
Jak sobie radzicie z różowymi, które wiecznie chcą gdzieś latać, byliśmy w tym roku na urlopie 10 dni w turcji, planujemy w lipcu do włoch na 5 dni, a ta jeszcze mnie gdzieś chce wyciągnąć. Latanie samolotem to dla mnie najgorsze przeżycie, latam na lekach uspokajających, po których spie z dwie doby, bardziej męczę się, bo budzę się często i ciągle jestem w pół śnie. Tłumacze jej jak to wygląda, ze nie
![krytyk1205](https://wykop.pl/cdn/c3397992/krytyk1205_HDbLNaP9DE,q60.jpg)
krytyk1205 +40
Robert Lewandowski u Moniki Olejnik o tanecznej pasji żony
"Jak się okazuje Robert Lewandowski nie ma problemu ani z pasją żony, ani z samym tańcem. - Ja sam zacząłem tańczyć, ja lubię tańczyć, nie mam problemu z tańcem. Od wielu lat na parkiecie potrafiłem tańczyć. Nawet jak Ania zaczęła tańczyć, to też razem z Anią tańczyłem - wyznał Monice Olejnik.
Piłkarz podkreśla jednak, że w Hiszpanii, gdzie obecnie mieszkają, podejście do tańca
"Jak się okazuje Robert Lewandowski nie ma problemu ani z pasją żony, ani z samym tańcem. - Ja sam zacząłem tańczyć, ja lubię tańczyć, nie mam problemu z tańcem. Od wielu lat na parkiecie potrafiłem tańczyć. Nawet jak Ania zaczęła tańczyć, to też razem z Anią tańczyłem - wyznał Monice Olejnik.
Piłkarz podkreśla jednak, że w Hiszpanii, gdzie obecnie mieszkają, podejście do tańca
Linki do poprzednich wpisów:
Zapowiedź: https://www.wykop.pl/wpis/61634219/
Część 1: przed wylotem do Stambułu https://www.wykop.pl/wpis/61638185/
Część 2: wylot do Stambułu https://www.wykop.pl/wpis/61657461/
Część 3. Pierwszy dzień w Stambule
Sam lot trochę mi się dłużył (3h). Pierwszy raz leciałem Turkish Airlines i moja pierwsza myśl, po uwaleniu się na fotel, to że to taki niewiele lepszy Ryanair. Ciasnawo, gorąco, głośno, przy wznoszeniu się silnik wył jak by się miał zaraz rozlecieć i co chwilę parzyłem sobię ramię plastikową pokrywą od okna które było rozgrzane do czerwoności. W środku lotu stewardessa rozdawała darmowe torby z jedzeniem: bułka z serem, jakiś sok, woda, coś słodkiego - miły gest. Przy lądowaniu na lotnisku Sabiha Gökçen (w azjatyckiej częściej Stambulu) brodziliśmy we mgle i będąc już całkiem blisko ziemii nagle wznieśliśmy się z powrotem, aby zrobić oblot i powtórzyć lądowanie. Normalna procedura, ale flashbacki z filmów katastroficznych robiły swoje.
Po wylądowaniu robiło się już ciemno a zegar przesunął się o 2h do przodu: 1h z powodu strefy czasowej + kolejne 1h bo Turcja nie przestawia się na czas zimowy. Włączyłem telefon i uświadomiłem sobie że mam wyzerowane konto, trochę słabo jeśli musiałbym się szybko z kimś skontaktować. Dzwoniłem aby doładować ale numer nie działał. Na lotnisku, w kolejce na kontrole paszportową, próbowałem połączyć się z wifi, rejestracja wymagała podania nr paszportu ale nie działała, bo chyba akceptuje tylko tureckie paszporty. Sama kontrola szybka i sprawna, sprawdzenie legitności paszportu i porównanie ryjca ze zdjęcia.
Klucząc korytarzami w stronę wyjścia trafiłem na trzy bankomaty - bardzo dobrze, bo nie miałem ze sobą żadnej lokalnej gotówki, tylko kartę walutową z cinkciarza (na którą czekałem 10 dni, ledwo zdążyła dojść przed wylotem). Nie mając pojęcia którego atm-a użyć, bo każdy był opisany po turecku, podszedłem do tego samego co ziomek przede mną. Możliwość wyboru innego języka pojawiła się dopiero po włożeniu karty. Jak się później okazało, za pobranie gotówki skasowali mnie 15 lir (~1.5 €). W sumie, teraz wiem, że spokojnie przeżyłbym cały ten wyjazd bez lokalnej gotówki.
Gotówka zawsze jednak się przydaje na wszelki wypadek, ale pobrałem ją przede wszystkim dlatego, że na lotnisku pomimo bycia zaszczepionym musiałem jeszcze przejść przez test PCR (wymóg kliniki), a Meditravel w instrukcjach pisało że punkt testów covid przyjmuje tylko gotówkę. Na miejscu okazało się że jednak mają terminal (tylko że ja wylądowałem na SAW, nie wiem jak jest na IST). Na marginesie, jeśli ktoś przylatuje przed 18:00 to w ogóle pomija test na lotnisku i zamiast tego jest się przetestowanym w klinice (35 €). Na lotnisku zapłaciłem kartą 250 lir (~25 €), przy kasie dostałem zestaw testowy do ręki, co mnie trochę zdziwiło, ale miałem go po prostu zanieść ze sobą za róg gdzie babeczka w hijabie mnie nim posmyrała po nosie. Całość poszła błyskawicznie, w kolejce były może dwie osoby. Na paszporcie nakleili mi kod kreskowy dzięki któremu można odbierać wyniki, ale wg instrukcji Meditravel nie miałem czekać na wynik, tylko od razu po teście iść do kierowcy.
Wyszedłem z lotniska, było dosyć sporo ludzi na zewnątrz ale obawiałem się większych tłumów, za to uderzył mnie nieco zaduch od spalin i papierosów, właściwie wszystko było przesiąknięte zapachem fajek. Spodziewałem się też widoków koczujących migrantów ściąganych przez Łukaszenkę na Białoruś, ale wg newsów przyleciałem jakoś dzień po tym jak większość z nich opuściła już Turcję, więc było to krótko przed tym największym szturmem na polską granicę. Dotarłem do miejsca spotkania z kierowcą, ale poczułem się trochę zagubiony, bo nie wiedziałem po czym go rozpoznam. W tym samym miejscu gdzie mieliśmy się spotkać kręciło się już wielu typów, też oczekujących kogoś, jedni z tablicami, inni bez, a prawie wszystkie auta i tak były na parkingu. W międzyczasie spróbowałem znowu doładować konto w telefonie, w końcu się udało i wszedłem na Whatsappa obejrzeć otrzymane od Meditravel zdjęcia z wizerunkami ich kierowców. Kiedy tak nieporadnie stałem podszedł do mnie jakiś mężczyzna, tak nieśmiało jak by miał mi zaproponować jakieś narkotyki. Okazało się że to nasz kierowca.
Nie mówił za dużo po angielsku, właściwie nic nie mówił :) ale to nieistotne, bo prowadził dobrze i sprawnie, chociaż droga była baaardzo długa i zakorkowana, więc też go nie zagadywałem żeby go nie rozpraszać, zresztą byłem już padnięty po całym dniu i tylko tępo oglądałem przewijające się krajobrazy za szybą. Jeszcze raz sprawdziłem telefon i okazało się że znowu nie mam środków na koncie. Wtedy dotarło do mnie że istnieje coś takiego jak Roaming który poza Unią jest przecież wciąż drogi jak #!$%@?. Bujając się ostatnie lata tylko po Europie kompletnie o tym zapomniałem. Wg cennika, który do mnie doszedł dopiero w dzień odlotu, wychodzi jakieś 12 € za 1 MB danych, a więc ściągnięcie jednego zdjęcia na Whatsappie musiało wyzerować mi całe konto. Byłem przez to #!$%@? przez resztę dnia, ale co ciekawe po powrocie do domu okazało się że transakcja doładowania się nie powiodła (?!), mimo że przez chwilę miałem przecież dane z tego doładowania, dziwne. Chociaż to mniej wygodne, dobrze w takich chwilach mieć prepaid, a nie abonament.
Przebijając się z Azji do Europy ciasnym mostem Bosforskim mijaliśmy po drodze wielu dziwnych ludzi, którzy desperacko na środku autostrady chodzili od auta do auta próbując sprzedać różne badziewia. Ciekawe ile z nich ginie w skutek potrącenia. Wjechaliśmy w gęsto zabudowaną część europejską, pomimo późnej pory miasto tętniło życiem w najlepsze.
W końcu dotarliśmy do kliniki, gdzie musiałem mieć pobraną krew. Po pierwsze aby zbadać czy jestem zdrowy (zabieg PRP), po drugie aby mieli osocze bogatopłytkowe potrzebne do operacji kolejnego dnia. Bezbolesne, ale przyznam że lekko zeshizowałem, może z powodu późnej pory dnia, wychudzonego lekarza czy kompletnie obcego egzotycznego języka? Przeszła mi przez głowę myśl że równie dobrze mogliby mnie teraz np. zamknąć w tym ciasnym niedoświetlonym pokoju i wyciąć jakąś nerkę xD Jedynie kierowca gadał z recepcją w moim imieniu i przekazał mi krótką ankietę do wypełnienia, nie było przy mnie żadnego opiekuna, ale byłaby to przesada bo ta wizyta nie trwała dłużej niż 20 minut. Poza pobraniem krwi, lekarz posmyrał mnie też czymś pod językiem i po nosie, nie wiem czy to był kolejny test covidowy, ale chyba nie bo nie musiałem za niego płacić 35 € w dzień zabiegu.
Po pobraniu krwi ostatni kurs do hotelu obok, gdzie pożegnałem kierowcę i przejął mnie hotelowy kamerdyner, jak prezydenta. W recepcji do okazania paszporty i 100 € w ramach depozytu. Babka spoko, ale ma u mnie minusa za podanie złej godziny rozpoczęcia śniadania, powiedziała że jest od 7:30 chociaż tak naprawdę było od 7:00, przez co niepotrzebnie wywołała konsternację: nie zgadzało się to z tym że wg Meditravel kolejnego dnia miałem zjeść śniadanie i wyjechać o 7:20, więc no realnie nie mógłbym zjeść śniadania przed wyjazdem jeśli serwowaliby je dopiero od 7:30. Kamerdyner ma u mnie dużego plusa, taki poczciwy chłop, zaprowadził do pokoju i nawet sam mi koniecznie chciał na moim telefonie pokazać jak się połączyć z wifi, będąc dumnym z tego jakie to proste. Samo wifi hotelowe sprawne i szybkie, nie przycina przy rozmowach przez kamerkę, kilka razy tylko odłączyło się całkowicie, aby połączyć na nowo. Pokój jak to pokój, klima jest, nawet nie aż tak głośna, łóżko duże ale rozjeżdżające się, poduszki za miękkie jak to w każdym hotelu, fotel z pufą - bardzo przydatny do spania na siedząco. Mini bar dosyć tani. Okno można otworzyć ale nie opłaca się: zamiast świeżego powietrza wpuszcza stambulski zaduch i hałas z ulicy, który słychać także po zamknięciu okna. W ramach SPA podobno za darmo był basen, siłka i sauna, masaż 50 €, ale trzeba rezerwować 3h naprzód, nie korzystałem.
Pod koniec dnia w końcu poczułem ulgę że nie muszę już nic więcej robić, pozostawało mi tylko pójść spać, ale generalnie morale miałem niskie, byłem wciąż zły na stratę kasy przez roaming i na to że muszę wstać o nieludzkiej porze: przed 7:00, czyli na nasze 5:00, a jako że jestem przestawiony bo normalnie chodzę spać późno po północy i miejski szum za oknem też nie kwapił się żeby się uciszyć, zasnąłem chyba dopiero nad ranem.
Te detale pomagają iść jak na automacie, a w obcym kraju to bardzo ważne żeby szło gładko, dla mnie zabieg był bardzo bolesny i marzyłem o tym żeby znaleźć się jak najszybciej w domu.