Wpis z mikrobloga

Powtarzałam odkąd pamiętam, że nigdy w życiu nie kupię sobie monstery. Że mi się nie podobają. Przetrwałam jedną falę monster w lidlu, potem kolejną. Przetrwałam, kiedy stały w biedrze.

Aż do wczoraj, kiedy musiałam wieczorem wpaść do biedronki po masło. Stoi teraz w kwarantannie, potem ją przesadzę. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

No ale monkey mask na pewno nie kupię. Roślina chyba nawet brzydsza niż anturium, a to już wyczyn.

Są jakieś rośliny, których na pewno nigdy sobie nie kupicie?
#rosliny
  • 27
  • Odpowiedz
@sillygiraffe: Też sobie tak często mówię, a potem ktoś przynosi i przecież nie wyrzucę. Nigdy też bym sama nie kupiła monstery. Zrobiłam to raz, wytrwała rok i musiałam oddać. Podobnie jest z anturium. Mój brat to nazywa to kwiat z "wielką pi*dą". Jak moja matka na ślub mu kupiła bukiet z nim, to myślałam, że ją uduszę. Na ostatnią chwilę szukałam kwiaciarni.

Sukulenty, fikusy, sansevierie, zamioculcasy, prymulki, fiołki afrykańskie i większość
  • Odpowiedz
@magnes125: Też nie przepadam za kwitnącymi, wolę liście. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A co do kwiatów wyglądających jak cipki - phalaenopsisy, jak ja ich kurna nienawidzę. Miałam dwa, nie dogadywalam się z nimi kompletnie.
  • Odpowiedz
@sillygiraffe: Witaj w teamie liściar ( ͡° ͜ʖ ͡°) Wracając jeszcze do anturium, to kiedy nie kwitnie jest zadziwiająco ładne. Piękne liście w kształcie serca. Nigdy bym nie zwróciła na to uwagi gdybym właśnie takiego nie dostała.

Z falenopsisami miałam romans ponad rok. Nie wiem co mi strzeliło z nimi do głowy. Nie kwitły za często tylko szły w jakieś monstrualne liście (wszystkie!). Chyba podświadomie je pielęgnowałam
  • Odpowiedz
@sillygiraffe: Pewnie. Anturium clarinervium. Dostałam od mamy pewnego bordo tutaj bo pozbywała się ze względu na koty. Trochę wymęczone, ale łatwe w obyciu i już widzę, że puszcza z boku coś nowego. Polecam bo piękne i nie sprawia kłopotów :D
  • Odpowiedz