@Myszkowski: Niech miasta, czy jako właściciel, czy jako planista, ograniczą podaż gruntów do zabudowy mieszkaniowej z dala od centrum. Są szacunki, że wg dzisiejszych studiów czy planów zagospodarowania przestrzennego, w Polsce pod mieszkaniówkę przewidziane są tereny dla kilkuset milionów osób, przy 40 milionowym kraju!

Jeżeli deweloperzy mogą budować tam, gdzie im się żywnie podoba, to wybierają zadupie za miastem (koszt infrastruktury, doprowadzenia mediów i tak poniesie samorząd, czyli podatnicy). Nieliczne inwestycje w cywilizowanym otoczeniu sprzedają z kolei jako luksusowe apartamenty i żądają zaporowych dla statystycznego trzydziestolatka biorącego kredyt kwot. Jeżeli wymusi się na rynku deweloperskim zapełnianie najpierw centrów miast, to nagle okaże się, że oferta cenowa się rozszerzy i pojawi się możliwość kupienia za rozsądną kwotę mieszkania w pobliżu centrum. Do tego dochodzi udział państwa w rynku mieszkaniowym, TBS-y itp., na wzór np. krajów niemieckojęzycznych, ale wiem, że to straszne lewactwo, a my jesteśmy na Wykopie, więc nie będę się rozwodził.

Dalej. Kwoty wydawane na przystosowanie infrastruktury drogowej do (dziesiątek, setek…) tysięcy aut, wpychających się co rano do centrum i po południu z niego wyjeżdżających, pozwoliłyby na absolutne odpicowanie każdego skrawka miejskiej zieleni: parków, skwerów, ogrodów itd. A że lepiej mieć park 500 metrów od chaty i co dwa, trzy dni tam się przejść, niż las przy domku za miastem, gdzie z powodu dojazdów i tak nie ma czasu się bawić, to zauważyła już pewna
  • Odpowiedz