Idąc cmentarną aleją szukam ciebie, mój przyjacielu Odszedłeś bo byłeś słaby jak suchy liść Dziś możemy dotknąć się naszymi pustymi duszami Obnażyć swe oszustwa i nasze wypalone sumienia Już nikogo nie dręczą nasze mdłe spojrzenia Dziś nareszcie jesteśmy sami w ten listopadowy wieczór