Jeden z komentarzy do artykułu o cenach na swieta

Ja jako dziecko z czasow komuny NIENAWIDZILEM swiat. W innych rodzinach dzieci dostawaly prezenty, choinka, potrawy swiateczne, odwiedziny wzajemne spiewanie koled , pasterka, zabawy na sniegu itd.

A u nas bieda z nedza w domu. Choinka tylko wtedy jak znalezlismy wyrzucona. Kartoflanka, kukurydzianka gotowana, chleb z margaryna a czesto gesto tylko pieczony na blasze, potarty zabkiem czosnku i posypany sola, albo chleb z marmolada z bloku i to TYLKO 1 kromka bo bochenek jeszcze musi starczyc na sniadanie dla wszystkich, a do tego czarna kawa do 3-ciego parzenia. Prezentow od Mikolaja nigdy nie bylo, a my robilismy sobie prezenty zawijajac kawalek deski w stara gazete i wkladajac jeden drugiemu pod poduszke jako "bombonierki". Na zadne sanki nie pozwolili chodzic bo zedrze buty odziedziczone ze starszego brata zelowane starymi oponami z rowerow i w czym pojdzie do szkoly. Nosilo sie stare nicowane plaszcze, prute stare swetry przerabiane na drutach, krotkie spodnie i ponczochy patentowe przez cala zime.

Cos takiego jak a-----l u nas w domu nie istnial, a ksiadz przychodzil “po kolede” i wyciagal reke BO MU SIE NALEZALO ! Zadnej pomocy z nikad nie dostawalismy nawet od KOSCIOLA a puste opakowania po paczkach z UNRY widzialem na smietniku za Kasynem Milicyjnym bo na nich pisalo DAR NARODU AMERYKANSKIEGO DLA NARODU POLSKIEGO.

I to mam wspominac z sentymentem ze ciagle mi bylo zimno i chodzilem glodny ?
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach