Dziś naszło mnie na eksperymentowanie w kuchni. Znalazłam fajny blog, na którym babka przekonuje do jedzenia kwiatów (i nie mówię tu o kalafiorze). Zainspirowana tym, poszłam do sklepu po suszone kwiaty chabru, nagietka i ślazu.
Przyszłam z zakupów, upiekłam bezglutenowe muffinki (mojego przepisu), ubiłam śmietankę (przed jedzeniem biorę laktazę w kapsułkach, by móc trawić laktozę zawartą w produktach mlecznych), udekorowałam muffiny i posypałam płatkami chabru, następnie nagietka - a na samym szczycie są 3 pąki ślazu.
Spróbowałam... I są na serio dobre! :D
#
Przyszłam z zakupów, upiekłam bezglutenowe muffinki (mojego przepisu), ubiłam śmietankę (przed jedzeniem biorę laktazę w kapsułkach, by móc trawić laktozę zawartą w produktach mlecznych), udekorowałam muffiny i posypałam płatkami chabru, następnie nagietka - a na samym szczycie są 3 pąki ślazu.
Spróbowałam... I są na serio dobre! :D
#
Z samym serem nie ma problemu (odpadają tylko wszelakie smakowe serki homogenizowane, a przynajmniej te które miałam w domu), gorzej było ze spodem. Nie mogłam dać na dno herbatników, więc upiekłam kukurydziano-ryżowy spód (własny przepis). Chciałam mieć niebanalny smak sernika - pomyślałam o kiedyś tam zmiksowanej żurawinie w słoikach. Na 500g twarogu dałam ~150ml przecieru.
Do masy serowej dosypałam kilka garści grubo siekanych migdałów oraz troszkę zmielonej laski wanilii (nie używam cukru wanilinowego, "tylko oryg1n4ł").
Dolewamy
To nie koniec :3