@clickPLUS: Tylko że właśnie zupełnie nie. Przez większość tych sześciu lat nie było żadnej mowy o publikowaniu tych tekstów – no i ostatecznie nie zostały opublikowane. Takie jednorazowe umowy są standardowo wysyłane wtedy, kiedy już tekst jest gotowy do wydania (lub wydany) i autorowi należą się pieniądze. W tej sytuacji żadna publikacja nie doszła do skutku.
@RisingKnee: Odpowiadam: zazwyczaj płacimy w miesiącu po opublikowaniu lub wysyłce tekstu do druku. Żaden
Na wstępie zaznaczę: nasza wina w kilku aspektach – przede wszystkim komunikacyjnych – jest tu niewątpliwa. Nie chcę więc, żeby to, co zaraz napiszę, zostało zinterpretowane jako odrzucanie wszelkich zarzutów. Przez kilka zaniedbań i niedopowiedzeń współpraca przebiegła beznadziejnie i jest mi za to wstyd.
Niemniej: nie wiem, gdzie tu #afera z wykopowego tagu. Autor kilka razy zarzuca nam oszustwo. Na czym to oszustwo właściwie miałoby
@Karkoon: Tak, jest wiele, wiele, wiele różnych odmian. Niektóre klawiatury też nie były złe. A co do programowania, to jasne - dało się, ale niestety nie było funkcji zapisu, przez co po wyłączeniu wszystko się traciło. :D
@JesterRaiin: A ja - jak najbardziej. Emulatory to nie to, po prostu. To jak picie piwa przez rurkę. Nie ma to jak rozsiąść się z padem, przedmuchać carta i oglądać przepiękną pikselozę na tiwi. ;D
@Axelio: Teoretycznie możesz to dać komuś, kto się zna na elektronice i jest mała szansa, że nie spaliło ci całej konsoli i będzie można to uratować. Ale prawdopodobnie taniej wyjdzie ci kupienie samej identycznej konsoli na allegro, bywa, że ktoś sprzedaje samą konsolę bez okablowania.
@NukeButton: jak się nie dmuchnie, to nie zaczynają działać ;p można jechać spirytusem przed każdym włożeniem, ale szkoda zachodu - a carty sprzed 20 lat, na które ciągle ktoś dmuchał, ciągle działają.
@steffanB: Dokładnie tak. Bo to, że jesteśmy klientami (albo potencjalnymi klientami) nie czyni z nas rozpasionych świń, którym wszystko się należy. Do tanga trzeba dwojga. I można mówić, że to leży w interesie Nintendo, żeby wejść na nasz rynek - tylko że przy obecnej ilości klientów nic nie wskazuje na to, żeby mogli w tym rzeczywiście upatrywać jakikolwiek interes.
@RisingKnee: Odpowiadam: zazwyczaj płacimy w miesiącu po opublikowaniu lub wysyłce tekstu do druku. Żaden
Na wstępie zaznaczę: nasza wina w kilku aspektach – przede wszystkim komunikacyjnych – jest tu niewątpliwa. Nie chcę więc, żeby to, co zaraz napiszę, zostało zinterpretowane jako odrzucanie wszelkich zarzutów. Przez kilka zaniedbań i niedopowiedzeń współpraca przebiegła beznadziejnie i jest mi za to wstyd.
Niemniej: nie wiem, gdzie tu #afera z wykopowego tagu. Autor kilka razy zarzuca nam oszustwo. Na czym to oszustwo właściwie miałoby