#anonimowemirkowyznania
Od kilku lat mam różowego i w miarę ogarnięte życie, ale wcześniej przez długi czas byłem przegrywem i #tfwnogf i chciałbym wam opowiedzieć jak nisko można upaść w przegrywie.
Jeszcze do 22 lvl wierzyłem naiwnie w romantyczną miłość i że znajdę dziewczynę, z która połączy nas wielkie uczucie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jednak gdy poraz enty wpadłem w sidła friendzone, odpuściłem sobie. Postanowiłem, że chcę po prostu zaruchać. Jako, że nie było jeszcze wtedy tinderów i innych tego typu wynalazków, to buszowałem po czatach. To małe long story short: byłem tak zdesperowany, że parokrotnie umawiałem się z kim popadnie bez jakiejkolwiek weryfikacji czy to prawda czy ktoś mnie wkręca, jeździłem na drugi koniec miasta żeby zadzwonić pod podany numer domofonu, żeby dowiedzieć się, że nikt nie odbiera. Stałem ponad godzinę na mrozie -10 w umówionym miejscu w oczekiwaniu na domniemaną dziewczynę i jakby tego było mało, gdy wróciłem zrezygnowany do domu, po paru dniach znów na "nią" trafiłem na czacie i "umówiłem" się poraz kolejny, znów tracąc czas na mrozie na samą myśl o możliwości #!$%@?. Nawet mi siebie nie żal.
Ale najlepsze dopiero przed nami: raz umówiłem się z małżeństwem ok. 35 lat, tym razem była weryfikacja bo nawet porozmawialiśmy przez telefon. I wyobraźcie sobie, że byłem gotów nawet obciągnąć kolesiowi, żeby puknąć jego żonkę, bo takich zabaw oni chcieli. Taki byłem zdesperowany. Zaraz po rozmowie pojechałem do nich na drugi koniec miasta nocnym w środku nocy (było gdzieś koło 3). Miałem czekać na przystanku i koleś miał po mnie przyjść. Za jakiś czas przeszedł koło mnie szybkim krokiem facet, patrząc na mnie. Podejrzewam, że to był on ale nie miałem pewności, a on szybko się oddalił. Za chwilę do mnie dzwoni, że "widzieli mnie z żoną z okna i jednak nie jestem w ich typie"
Od kilku lat mam różowego i w miarę ogarnięte życie, ale wcześniej przez długi czas byłem przegrywem i #tfwnogf i chciałbym wam opowiedzieć jak nisko można upaść w przegrywie.
Jeszcze do 22 lvl wierzyłem naiwnie w romantyczną miłość i że znajdę dziewczynę, z która połączy nas wielkie uczucie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Jednak gdy poraz enty wpadłem w sidła friendzone, odpuściłem sobie. Postanowiłem, że chcę po prostu zaruchać. Jako, że nie było jeszcze wtedy tinderów i innych tego typu wynalazków, to buszowałem po czatach. To małe long story short: byłem tak zdesperowany, że parokrotnie umawiałem się z kim popadnie bez jakiejkolwiek weryfikacji czy to prawda czy ktoś mnie wkręca, jeździłem na drugi koniec miasta żeby zadzwonić pod podany numer domofonu, żeby dowiedzieć się, że nikt nie odbiera. Stałem ponad godzinę na mrozie -10 w umówionym miejscu w oczekiwaniu na domniemaną dziewczynę i jakby tego było mało, gdy wróciłem zrezygnowany do domu, po paru dniach znów na "nią" trafiłem na czacie i "umówiłem" się poraz kolejny, znów tracąc czas na mrozie na samą myśl o możliwości #!$%@?. Nawet mi siebie nie żal.
Ale najlepsze dopiero przed nami: raz umówiłem się z małżeństwem ok. 35 lat, tym razem była weryfikacja bo nawet porozmawialiśmy przez telefon. I wyobraźcie sobie, że byłem gotów nawet obciągnąć kolesiowi, żeby puknąć jego żonkę, bo takich zabaw oni chcieli. Taki byłem zdesperowany. Zaraz po rozmowie pojechałem do nich na drugi koniec miasta nocnym w środku nocy (było gdzieś koło 3). Miałem czekać na przystanku i koleś miał po mnie przyjść. Za jakiś czas przeszedł koło mnie szybkim krokiem facet, patrząc na mnie. Podejrzewam, że to był on ale nie miałem pewności, a on szybko się oddalił. Za chwilę do mnie dzwoni, że "widzieli mnie z żoną z okna i jednak nie jestem w ich typie"
tl:dr
Ja lvl 25, różowy 26. Poznaliśmy się jakieś 3 lata temu. Ładna, inteligentna, z poczuciem humoru – polubiłem ją, ale nie było tu mowy o jakimś uczuciu. Ona bardziej zabiegała o mnie, a ja byłem dość pasywny pod tym względem. Po jakimś czasie jednak zaczęliśmy się częściej spotykać. Było OK. Po jakimś roku pojawił się temat wspólnego mieszkania, do którego byłem bardzo sceptycznie nastawiony, ale… zgodziłem się (planowałem się przeprowadzać). Niby pod kilkoma warunkami, ale możecie się domyślać jak to wyglądało. Mój wielki błąd.
Prawie
Jeśli musisz to idz z nią na wesele przyjaciółki.
Czy jestes pewien na 100% ze bez niej bedziesz szczęśliwszy?