Dochodzę do wniosku, że nie można zbudować dobrego życia, bazując na doświadczeniach ludzi PRL. Trzeba się od nich odciąć, potraktować jak eksponaty zdehumanizowanej epoki i robić swoje. Nie widzę innego wyjścia niż odciąć się od wszystkich życiowych doświadczeń i rad starszych członków rodziny, bo choć dziś osoba jest normalna, to na wskroś jednak przeżarta chorobą i świadomie-nieświadomie gotuje swój los dzieciom. Lekiem jest dystans i mistyczny chłód, ale prawdopodobnie i tak nie