Dzwonię do hydraulika, bo trzeba na wczoraj rano przerobić rury od CO (przenieść gałązki wyżej, gdzie będzie drabinka w łazience), chyba mnie nie zrozumiał i rzucił telefonem (przez 5 minut słyszałem rozmowę z żoną i w końcu się rozłączyłem). Tak ludzie traktują przegrywów. No trudno, będę w okresie grzewczym zamrażał rury albo spuszczał sąsiadom wodę i będą marznąć. Zawsze uzupełniali wodę pod koniec września, więc się nie spieszyłem z tematem. Fachowiec przyjdzie
Ostatnio codziennie się zastanawiam, jak bardzo s----------m trzeba być, żeby nie mieć ani jednego znajomego. Ani jednej osoby, z którą można byłoby pisać, zadzwonić, nie wspominając już o jakiś wyjściach na pizzę czy do kina. Obserwuje ludzi i dociera do mnie, że trudno o bardziej powszechną rzecz, jak relacja, dowolnego typu, z drugim człowiekiem. Codziennie mijam się z tysiącami par, dwu, trój-osobowych grupek kumpli i jakiś większych paczek znajomych. Od razu widać,
ale mnie w-----a ze brat co chwilę przyprowadza te swoje dziewoje na chatę. Normalnie mogę zejsć, zjeść, ale wolę już gnić w pokoju, bo non stop mieli tym ozorem, pyta co robię, gdzie idę, jak tam, co tam. Nienawidzę takich ludzi xd