Zadziwiająco rześki poranek po sobotnim zwiedzaniu ze znajomymi Sopotu w poszukiwaniu knajpek z wódką za 4 zeta. Teraz tylko kawka i gdzieś spadać, żeby w domu nie siedzieć. #dziendobry
Dziś w nocy wypad do Wrocka do dziewczyny, która niedawno dała mi kosza, na szczęście szerszą ekipą. Obiecałem jej to dawno, dawno, a mam zwyczaj dotrzymywać słowa. Teraz wmawiam sobie, że będę się świetnie bawił, ale z tyłu głowy mam jakąś obawę, że wrócę jeszcze bardziej struty.
Dzisiaj pękła bariera 48 minut biegiem na dystansie 10km. Przygotowania do Biegu Niepodległości w Gdyni 11.XI idą pełną parą. Pomyśleć, że niecałe dwa lata temu, zanim zacząłem się w to bawić, ledwo byłem w stanie przebiec 2km, a ważyłem wtedy 119kg. Dzisiejszy pomiar pokazał 78kg. To teraz jeszcze ubić grubasa within, popracować nad śmiałością i pewnością siebie, a wszystkie laski moje. ;)
@kontra: Na początku chodziło o to, żeby schudnąć. Serio. Najpierw dobić do 2.5km, powrót 2.5km marszem. Później już 5km biegiem bez mierzenia czasu. Później doczołgać się do 10km, byle dać radę. I tak co drugi, trzeci dzień 5km, 5km, 10km. 10km zajmowało mi wtedy jakoś 1:15h. Później jeszcze "zobaczymy, czy da się zrobić 12km". Wtedy już nie schodziłem poniżej 10km, lub godzinki co drugi, trzeci dzień. Kilka tygodni temu padł
@Splot: Gratuluję!!! Ja sam chudnąć nie chcę, wprost przeciwnie by mi się przydało. Biegałem całkiem przyzwoicie, robiłem 10-12 km trzy razy w tygodniu, a potem gdzieś we wrześniu zachorowałem, musiałem przestać, i w październiku już zabrakło sił zebrać się z powrotem. Ale zbiorę się! ;)