Kiedyś musiałem niespodziewanie zrobić ok. 400 km w środku nocy. Nie czułem się jakiś mega zmęczony, może troche senny, na czilku rozmawiam sobie z ziomkiem by po chwili dostać nagłego oświecenia że przecież jade sam i się wtedy obudziłem. Tętno tak mi skoczyło że już do końca trasy nawet nie mrugałem xd