Fragmenty książki Mirosława Hermaszewskiego - Ciężar nieważkości. Opowieść pilota kosmonauty.
Bliskie spotkanie trzeciego stopnia:
"Każdego dnia obserwowałem coś niezwykłego. Pewnej nocy kosmicznej, ale w ciągu ziemskiego dnia, zauważyłem dwa czy trzy jasne punkty. Po chwili ujrzałem kolejne dwa. Zgodnie z procedurą, nic nie sugerując, poprosiłem Piotra, by zerknął przez iluminator. Na kilka chwil przykleił się do szyby. Długo obserwował. Wysunął rękę i pokazał cztery, a po chwili pięć palców. Usłyszałem „siedem”. Spojrzałem i ja. Rzeczywiście było siedem „obiektów”. Majestatycznie oblatywały naszą stację. Nad Europą zapytaliśmy Ziemię, czy w naszym rejonie widzą jakieś obiekty. Ziemia zaprzeczyła. Wschodzące słońce uniemożliwiło dalszą obserwację. Z niepokojem czekaliśmy na kolejną noc. Obiekty w dalszym ciągu towarzyszyły nam. Poczuliśmy się nieswojo. Kowalonok zaczął opisywać trajektorię obiektów. W kolejnym seansie łączności Ziemia zapytała, jak przemieszczają się obiekty, niektóre w między czasie wysunęły anteny i włączyły migacze. Poczułem chłód na plecach. Korespondencję prowadził Kowalonok. Po długiej wymianie informacji Ziemia zapytała: „Widzicie siedem?” – „Tak, siedem”. Ziemia – „A oblatują stację z prawej na lewo?” – Tak, znów potwierdził dowódca Stacji. No to nie martwcie się. To są pojemniki z odchodami, które przedwczoraj Mirosław z Saszą odstrzelili w Kosmos. Wszyscy ryknęliśmy śmiechem. Byłem zdumiony, że uległem własnej sugestii, i doznałem rozczarowania, że to nie ONI."
Z pompą odsysającą nie ma żartów...:
"Czasami dla zabawy obserwowaliśmy, jak zachowuje się woda, pływając swobodnie w przestrzeni – nie oddziałuje na nią siła ciężkości, a dzięki napięciu powierzchniowemu przybiera ona kształt sferyczny, czyli kuli. Przyjmuje formę o najmniejszej powierzchni przy danej objętości. Miałem kiedyś okazję przekonać się o tym na własne oczy. Fotografowaliśmy wybrane rejony w Europie. Moja obecność przy aparaturze była niezbędna. Praca przedłużała się, a ja czułem potrzebę zajrzeć do toalety. Długo czekałem na właściwy moment. Chciałem wykorzystać dwu- czy trzyminutową lukę w pracy. Energicznie popłynąłem w stronę WC. W pośpiechu dobyłem właściwe urządzenie. Przycisnąłem do podbrzusza. Po chwili poczułem błogą ulgę. Sztywny wąż urządzenia unosił mnie we wszystkich kierunkach wewnątrz pomieszczenia. Pod sufitem zauważyłem, że obok mej twarzy zawisła olbrzymia, chybocząca się brązowo-beżowa kula. Wzdrygnąłem się, ale nie miałem wątpliwości. To była zawartość mojego pęcherza. Po prostu zapomniałem włączyć pompę odsysającą. W ułamku sekundy włączyłem co trzeba i piękne, żywe zjawisko zniknęło w czeluści lejka."
Polecam przeczytanie całej książki. Jest tak ciekawa, że "połknąłem" ją w 3 dni (244 strony).
![](https://www.wykop.pl/cdn/c0834752/01rpZGU_l0gNP0CSKKv80vGkHap78imVNVpvMXEu,wat600.jpg?author=borillo&auth=bbac5b1de3eee7813339189c1a2a5e01)
Komentarze (2)
najlepsze