Kilka przemyśleń po 2 latach wojny na temat stosunków polsko-ukraińskich obecnie jak i w przyszłości. Zachęcam do dyskusji.
1. Pozbądźmy się przekonania, że od istnienia Ukrainy (zarówno w obecnych granicach jak i jako niepodległego podmiotu) zależy dalsze istnienie Polski. Przestańmy traktować Ukrainę jako swego rodzaju zaporę przed Rosją – po pierwsze Ukraina nie gwarantuje nam osłony przed Moskwą, a po drugie takie założenie jest urągające dla Ukrainy i Ukraińców, bowiem traktujemy ich jak żywe tarcze. Przyjmijmy do wiadomości, że przez stulecia graniczyliśmy w całości od wschodu z Rosją i podejmijmy określone działania na wypadek takiej ewentualności (o czym niżej).
2. Pozbądźmy się przekonania, że Ukraina jest i będzie lojalnym sojusznikiem, a nawet przyjacielem. Stosujmy w najlepszym wypadku zasadę ograniczonego zaufania. Ponadto duża i rosnąca w siłę (gospodarczo, militarnie, politycznie) Ukraina może najpóźniej za dziesięciolecia stanowić zagrożenie dla Polski, intrygować z Niemcami, co wpłynie na pozycję Polski i Polaków w regionie, w Europie i świecie. Przedsmak niebezpieczeństwa Ukrainy w UE widzimy w kontekście kryzysu rolniczego.
Polsce nie przysłuży się długofalowo rozwijająca się w NATO a zwłaszcza UE Ukraina w granicach z 1991 r., a nawet 2014. Przede wszystkim prędzej czy później Polska straci pozycję lidera tzw. Europy Środkowo-Wschodniej.
3. Należy przyjąć, że „Europa” (świat zachodni) kończy się na granicach dawnej I Rzeczypospolitej oraz dawnych Inflant, a więc na Dnieprze i dzisiejszych krajach bałtyckich. Tereny na wschód od tych punktów należą do strefy prawosławnej, do „Wschodu”’ to te tereny podlegały „zbieraniu ziem ruskich”. Z tego względu należy bezwzględnie zabiegać o pozostanie w orbicie Zachodu Krajów Bałtyckich oraz walczyć o nie w przypadku ataku ze strony Rosji. Należy ponadto wspierać ich państwowość, kulturę i język, w tym nie wtrącając się w kwestie mniejszości polskiej (szczególnie na Litwie – jeżeli tamtejszym Polakom się nie podoba, to niech dokonają repatriacji do Polski).
Z kolei Białoruś należy uznać za strefę walki między „Zachodem” i „Wschodem”, jednak siła żywiołu „ruskiego”, a także brutalny reżim powodują, że należy niestety uznać Mińsk za teren stracony (aczkolwiek nie bezpowrotnie). Należy również przeciwdziałać na arenie międzynarodowej wchłonięciu Białorusi przez Rosję, nawet przy niewielkich szansach jakichkolwiek protestów oraz gdyby wymagało to podjęcia ponownego kontaktu z administracją Łukaszenki (czy jego następców, ale optujących za niepodległością Białorusi a nie Anschlussem do Rosji).
4. Obecne granice Ukrainy zaczęły kształtować się w czasach bolszewickich, a skończyły po II wojnie światowej. W istocie tereny na Wschód od Dniepru od II poł. XVII w (łącznie z Kijowem – kolebką „Rusi”), południe Ukrainy (wybrzeże czarnomorskie) od końca XVIII w. i podbojów jekaterinowsko-potiomkinowskich były integralną częścią Rosji. Jeśli można mówić o ziemiach ukraińskich (wcześniej „rusińskich” czy nawet „ruskich”) to są to tereny od mniej więcej dzisiejszej granicy polsko-ukraińskiej po Dniepr.
Jakkolwiek więc brutalnie to zabrzmi, zrozumiałe byłoby, gdyby Rosja sięgnęła po tereny na wschód od Dniepru (czy z Kijowem, to już dyskusyjne), czyli tzw. „lewobrzeżną Ukrainę” oraz południowe wybrzeża Ukrainy nad Morzem Czarnym z Odessą aż po granicę z Mołdawią (dawne Tauryda i Noworosja).
5. Z pozostałej części Ukrainy, tzw. historycznej „prawobrzeżnej Ukrainy” powinno powstać nowe, niepodległe państwo (ze stolicą w Kijowie lub Lwowie), najlepiej w pełni zorientowane na Zachód i integrację z NATO i Unią Europejską, wspierane przez Polskę i najważniejsze podmioty świata zachodniego w realizacje jego aspiracji. Jednocześnie „nowa Ukraina” w tak okrojonym kształcie nigdy nie stanowiłaby zagrożenia dla Polski, nawet w UE, ani tym bardziej nie poczułaby się ważniejsza od Polski tak, jak mogłoby się to stać w przypadku pozostawienia Ukrainy w obecnych granicach i jej nieprzerwanego rozwoju.
6. Polska, ani żadne z państw regionu (Słowacja, Węgry, Rumunia) nie mogą i nie powinny próbować zagarnąć jakiegokolwiek fragmentu jej terytorium. Mamy obecnie najlepsze granice w historii, nawet jeśli obecne terytorium Polski jest nieco mniejsze od terytorium II Rzeczypospolitej i Polsce nie potrzeba nawet metra kwadratowego obecnego terytorium Ukrainy. W przypadku, gdyby któreś z sąsiadów Ukrainy, członków UE (zwłaszcza zakała jaką są Węgry), chciało połakomić się choćby na fragment terytorium Ukrainy, powinno się to spotkać z bezwzględną reakcją Unii Europejskiej i społeczności międzynarodowej.
7. Polska ani żadne z krajów NATO nie powinny przystępować zbrojnie do konfliktu, wysyłając wojsko lub doradców. Społeczność międzynarodowa powinna dążyć do zakończenia wojny, a w pierwszej kolejności do przerwania działań wojennych.
8. Polska powinna dążyć i wspierać Ukraińców w powrocie na Ukrainę. Dalszy drenaż przez Polskę i Zachód Ukraińców, sprawi, że kraj ten zostanie wyludniony, nie będzie komu go odbudowywać, co doprowadzi do upadku Ukrainy i narodu ukraińskiego. Ponadto zbyt duża obecność Ukraińców w Polsce wywoływała, wywołuje i będzie wywoływać niezadowolenie, a z czasem również spory i konflikty.
9. Gdyby jednak Rosja zajęła całą Ukrainę, a także anektowała Białoruś, w konsekwencji czego mielibyśmy rozległą granicę z Rosją, albo gdyby z prawnobrzeżnej „nowej Ukrainy” powstało niestabilne, niezorientowane na Zachód państewko, Polska powinna jeszcze bardziej zabiegać o obecność NATO na swoim terytorium oraz pogłębiać członkostwo w Unii Europejskiej (wręcz dążyć do federacji europejskiej), gdyż tylko takie ruchy mogą powstrzymać Rosję przed dalszą ekspansją i sprawić, że „Europa” kończy nad Bugiem Dźwiną, jeziorem Pejpus i Narwą, a nie nad Odrą.
Komentarze (1)
najlepsze