Tzw. "burza lodowa" albo "klęska lodowa". Dwa lata temu w Krakowie i okolicy miało miejsce coś takiego. Gruba warstwa zamarzniętej wody pokrywała wszystko. Lód urywał rynny, łamał krzewy i drzewa. Trudno było znaleźć brzozę, która nie miała złamanego czubka, a pogotowia były oblężone przez pacjentów ze złamaniami i zwichnięciami kończyn. Idąc do pracy widziałem kobietę która z trudem człapiąc na busik przewróciła się, uderzyła głową w ziemię i straciła przytomność na parę
Inwersja, czyli z chmur leciał deszcz (w chmurach było np: +2*C), zas przy gruncie było np: -2. Woda od razu zamarzała, często być może nawet w locie zamieniała się w śnieżno-lodową-papke, a na ziemi w lód. Tak czasem bywa. Mi kiedyś tak auto "zlodziło", całe było jak by odlane z lodzie o grubości 1 cm :D
Komentarze (31)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora