Z okazji mojej setnej donacji postanowiłem się pochwalić i zrobić ten wpis.
TL,DR:
Oddawanie krwi to moje hobby, trochę danych, ciekawostek o oddawaniu w Belgii i parę historyjek związanych z moim oddawaniem.
Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że krwiodawstwo to moje powołanie, bo bardzo dobrze to znoszę, lubię oddawać a za grube i dobrze widoczne żyły byłem chwalony przez pielęgniarki już w wieku 10 lat ;-)
31 maja 2017 była moja setna donacja. Oddałem osocze, tak jak zwykle 650 ml.
To był 28. raz, kiedy oddałem osocze. Jak łatwo obliczyć, krew pełną oddałem 72 razy: 53 razy w Polsce, 19 razy w Belgii. Przez jakiś czas oddawałem na przemian (oczywiście zachowując zalecany odstęp czasu), aż w końcu zabroniono mi oddawać w Polsce (jestem wymeldowany) i przerzuciłem się tylko na oddawanie w kraju zamieszkania.
Oto, jak to wygląda ilościowo:
Jak widać, moja setna donacja pozwoliła mi przekroczyć 50 oddanych litrów, licząc nie wg przelicznika do odznaki, tylko 1:1
Nawet, gdyby liczyć tylko krew oddaną w Polsce, kwalifikuję się do odznaki „Honorowy Dawca Krwi – Zasłużony dla Zdrowia Narodu”. Nigdy jednak w czasie moich rzadkich i krótkich pobytów w Polsce nie mam czasu się tym zająć.
Nie jestem Mirkiem z największą ilością oddanej krwi. Mignął mi kiedyś Mirek, który oddał więcej, ale nie napisałem notatki, więc nie pamiętam, kto to. Może się ujawni, bo rzecz jest warta atencji :-)
Nie będę opisywać, jak oddaje się w Polsce, bo żeby się tego dowiedzieć, wystarczy przejrzeć tagi #
krwiodawstwo i #
barylkakrwi, lub iść oddać samemu, o ile zdrowie pozwala. Opiszę za to, jak oddawanie wygląda w Belgii.
Oddawać w Belgii jako obcokrajowiec można dopiero wtedy, kiedy jest się zameldowanym ponad 3 lata w tym kraju. Oddawać można w lokalnych punktach krwiodawstwa (tylko krew pełną), które działają raz lub dwa w miesiącu, w stałe dni w danym punkcie, który obejmuje jedną lub kilka dni ( na przykład druga i trzecia środa miesiąca). Punkty takie, mimo że organizowane są w budynku, porównałbym bardziej do odpowiednika polskich krwiobusów. W takim punkcie zacząłem oddawać krew.
Oprócz tego istnieją regionalne stacje krwiodawstwa, gdzie można oddawać codziennie nie tylko krew, ale również osocze i płytki. W takiej stacji oddaję od półtora roku.
W punkcie oddawanie wygląda następująco:
Przychodzisz w godzinach otwarcia – dajesz elektroniczny dowód osobisty do wczytania(nie ma legitymacji HDK, tylko co roku nowa karta, w której można zbierać stempelki/wpisy, nie ) – po wczytaniu dostajesz kartę donacji ze zdjęciem, danymi i kodem kreskowym:
To jest moja ostatnia karta, na której zapisane są moje donacje w Belgii. "B" oznacza "bloed", czyli krew pełną, "P" to "plasma", czyli osocze. "CY to płytki.
Następnie wypełniasz formularz, z którym udajesz się do lekarza.
Lekarz przegląda formularz, przeprowadza krótką rozmowę i bada ciśnienie. Następnie idziesz do sali, gdzie pobierana jest krew i czekasz na swoją kolej. Kiedy zwalnia się miejsce, kładziesz się na łóżku/fotelu, po czym następuje wkłucie, pobranie krwi do badań (5 próbówek), a następnie donacja właściwa. Po pobraniu następuje wyjęcie igły i założenie opatrunku, po czym można iść się czegoś napić. Dostępne napoje, to: kawa, herbata, soki, napoje gazowane, woda i uwaga, PIWO! Oczywiście jest to małe piwko, na początku jednak byłem w szoku, że jest to możliwe.
Cały mój „dorobek” z Polski dla Belgów nie istnieje i zaczynałem od mniejszej ilości, czyli 400 ml, by już następnym razem oddać pełną ilość, czyli 470 ml.
W grudniu 2016 roku postanowiłem spróbować czegoś nowego i „przerzucić się” na oddawanie osocza. Od tamtego czasu, mimo, że dużo dalej i tracę więcej czasu, oddaję już tylko w regionalnej stacji krwiodawstwa. Stacja mieści się w dużym szpitalu.
Oddawanie w regionalnej stacji wygląda następująco:
Stacja preferuje umawianie się, zwłaszcza na osocze i płytki, ale ze względu na odległość wpadam zawsze bez umawiania. Nigdy nie musiałem długo czekać. W rejestracji oddaję dowód, który jest wczytywany i drukowana jest karta donacji. Następnie wypełniam formularz i idę do lekarza. Lekarz mierzy ciśnienie i przeprowadza krótki wywiad. Pyta, co chcę oddać, niczego nie narzuca. Potem mogę iść oddawać. Czasem się zdarza, że trzeba czekać na wolny fotel, ale to rzadkość. Zawsze oddaję tylko z lewej ręki i nawet, jeśli nie ma akurat wolnego fotela na lewą, mogę iść na „prawy” fotel i przekładane są przewody tak, abym mógł oddać z lewej. Po oddaniu ręka jest bandażowana i mogę iść się czegoś napić.
Zarówno w stacji, jak i punkcie dawcę obsługuje kilka osób (rejestracja, wydanie próbówek, wkłucie, pobranie krwi do badań, opatrunek po oddaniu) i każda z nich pyta o imię, nazwisko i datę urodzenia. Czasem zdarza się, że np. osoba rejestrująca dokonuje wkłucia, wtedy również pyta po raz drugi o imię, nazwisko i datę urodzenia.
W Belgii nie bada się zawartości hemoglobiny we krwi. Ewentualna dyskwalifikacja odbywa się na podstawie badań wykonanych przy poprzedniej donacji.
W Belgii nie używa się rękawiczek jednorazowych!
Uwaga dla tych, którzy boją się ukłucia: jest możliwe wkłucie się grubą igłą nie tylko bez bólu, ale nawet tak, że nie poczujesz absolutnie NIC!
Co prawda jest tylko jedna osoba, która tak potrafi (starszy facet w mojej stacji), jednak jest to możliwe. Kiedy go widzę, zawsze mam nadzieję, że to on się będzie wkłuwał. Wiem, jak dziwnie to brzmi: facet, który ma nadzieję, że zostanie bezboleśnie ukłuty przez innego faceta ;-)
Mimo, że Belgia ma najlepszą czekoladę, przy oddawaniu krwi nie dostaje się czekolad, ani zwrotu za dojazd. Są jakieś profity, jednak innego rodzaju.
Oto profity, które dostaje się w Belgii za oddanie krwi:
- Napoje po donacji (większy wybór niż w Polsce)
- „Dank U – bon” (bon „dziękuję”), który można wymienić na gadżety lub bilety do parków rozrywki, zoo itp. Za krew pełną jest jeden bon, za osocze są dwa. Wybrać można również „transport – bon”, który w ilości kilku sztuk wymienia się na kartę do tankowania lub bilet dziesięcioprzejazdowy.
- Czasem jakieś okresowe akcje, na przykład latem zeszłego roku za trzy donacje dawali wielki ręcznik plażowy
Oto przykłady profitów, na które można wymienić bony:
- Raz do roku wynajmowany jest park rozrywki (co roku inny), do którego krwiodawcy mogą wejść za darmo. Przeważnie taki bilet kosztuje ok 25-30 euro, a można zabrać całą rodzinę, więc np. rodzina 2+3 to już duży profit.
- Raz do roku wyłącznie dla krwiodawców organizowany jest przedpremierowy pokaz jakiegoś filmu
To w sumie tyle, jeśli chodzi o profity.
Teraz wydatki.
Do stacji krwiodawstwa mam ok 36 km. To daje 72 km w obie strony. Założywszy spalanie na tej tracie ok 7,5 l/100 km przy cenie ok, 1,37 euro/ litr benzyny daje ok 7,40 euro na samo paliwo.
W 2016 oddałem 21 razy, co daje kwotę ponad 155 euro na samo paliwo.
Do tego czas, który poświęcam na dojazd i donację. Dojazd to około 40 minut w jedną stronę. Oddanie krwi to ok 5-6 minut plus czas przeznaczony na formularz, lekarza i kawę plus ciastko po oddaniu (łącznie ok 15-20 minut). Osocze to 35 minut plus 15-20 minut. Oddaję głównie osocze, czyli na donację od wyjazdu z domu do powrotu liczę około 2,5 godziny.
Teraz kilka historyjek:
1 W Belgii najmniejszy dopuszczalny odstęp między donacjami osocza to 7 dni. Nie wolno jednak przeginać, maksymalna ilość donacji w roku to 30, a w miesiącu kalendarzowym nie wolno oddać więcej, niż trzy razy. Oto mój najintensywniejszy ciąg:
4 sierpnia 2016 – 470 ml krew pełna
18 sierpnia 2016 – 650 ml osocze
25 sierpnia 2016 – 650 ml osocze
1 września 2016 – 650 ml osocze. Potem miałem trzy tygodnie przerwy. Moje ciśnienie w tym dniu było niższe, niż normalnie, co zrozumiałe po tak intensywnym miesiącu.
2 Jako krwiodawca nie masz nigdy styczności z biorcą. Często nawet nie wiesz, czy krew zostanie przetoczona potrzebującemu, czy zostanie wykorzystana do wytworzenia leków. Raz zdarzyło mi się się być dość „blisko” biorcy. To było wtedy, kiedy pojechałem do Polski na delegację. Skorzystałem z okazji i oddałem w Pile krew. Pani powiedziała, że bardzo fajnie, że oddałem, bo akurat mają w szpitalu faceta z moją grupą, który w zakładzie mięsnym u Stokłosy rozharatał sobie brzuch i potrzebuje krwi. Mam nadzieję, że przeżył.
3 Najgłupsza rzecz, jaką zrobiłem w związku z oddawaniem krwi. Cały czas mam nadzieję, że nikomu tym nie zaszkodziłem. W czwartej klasie technikum urządziliśmy sobie z kumplami z klasy sylwestra. Było mocno pite, chamska wódka z Czech, Lvovska (50%). Sylwester był w sobotę, w niedzielę wróciłem do domu po południu jeszcze na totalnej bani, a w poniedziałek pojechałem oddać krew… Nie mogłem być wtedy jeszcze trzeźwy. Wiem, że robienie głupich rzeczy to w tym wieku norma, ale i tak mi wstyd.
Poza tym kilkukrotnie robiłem rzeczy niezalecane, ale to tylko dlatego, że mam predyspozycje do oddawania krwi i wiedziałem, że to dobrze zniosę. Ogólnie jednak nie polecam, bo nie każdy może dać radę. Oddawałem mianowicie po dwunastogodzinnej podróży busem z Holandii, a potem jeszcze jeździłem cały dzień samochodem, załatwiając różne swoje sprawy.
Innym razem poszedłem przed południem w najgorętszy dzień 2016 roku oddać osocze, a po południu poszedłem do pracy do godziny 22. Wziąłem ze sobą na wszelki wypadek zwolnienie i pokazałem w pracy, że mam takiego „Jokera”, którego być może wykorzystam, ale dałem radę i wytrzymałem do końca.
4 Najbardziej ekstremalne, co mi się wydarzyło w związku z oddawaniem krwi: w poniedziałek oddałem krew, a we wtorek dziabnąłem się ostrym nożykiem we wnętrze dłoni. Wtedy też dowiedziałem się, że jest tam tętnica… Dzień po dniu kolejne pół litra krwi. Nie wiem, jak by się to skończyło, gdybym nie miał wtedy około kilometra do szpitala.
Czego sobie życzę? Chciałbym, żeby zdrowie pozwoliło „zaliczyć” jeszcze kilka takich setek. Największym moim marzeniem jest jednak oddanie szpiku i żeby biorca dzięki temu przeżył.
Zachęcam każdego, komu zdrowie pozwala, do oddawania krwi, bo jak na razie nie można jej niczym zastąpić. Cieszę się dobrym zdrowiem, nie mam za dużo krwi ani zbyt wysokiego ciśnienia. Oprócz tego moja krew jest regularnie badana. W Polsce dochodzi do tego jeszcze regularna morfologia i profity za odznaki.
Na końcu chciałbym się jeszcze odnieść do poruszanego czasem przez przeciwników oddawania argumentu, jakoby krew była sprzedawana za granicę. Według mojego stanu wiedzy (sprzed kilku lat) krew jest nie tyle sprzedawana, co z konieczności przetwarzana za granicą na leki, dzieje (działo) się tak dlatego, że w Polsce nie ma (nie było) laboratorium przetwarzającego krwi na leki krwiopochodne. Być może sytuacja już się zmieniła i takie laboratorium powstało, ale nie mam wiedzy na ten temat.
Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca i życzę wielu przelanych litrów ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Komentarze (185)
najlepsze
U nas zauważyłem, że ZAWSZE zmieniają rękawiczki przed podejściem do mnie. Kiedyś był przypadek, że pani założyła nowe rękawiczki, podeszła do mnie i przemyła mi rękę środkiem, następnie zdjęła, założyła nowe, podeszła do innego pacjenta(bo coś tam) i wróciła do mnie znowu zmieniając rękawiczki chociaż w międzyczasie nikogo ani niczego nie dotykała. Oczywiście co każdą zmianę
W Belgii stwierdzono, że takie maja zasady i już. Obserwując ich pracę nie poczułem się zagrożony, więc może to akurat oni mają rację, nie używając rękawiczek?