Praktyki sklepu Morele oraz dlaczego nigdy w życiu już nic od nich nie kupię.
Witam Mirabelki i Mireczki,
Chciałbym się z wami podzielić moim doświadczeniem ze sklepem Morele.net oraz tym, jak przez ponad miesiąc zostałem pozbawiony pieniędzy i działającego sprzętu. Zanim przejdę do merytorycznej części moich wypocin dodam, że na samym dole znajdziecie skrót wydarzeń. Chciałbym jeszcze nadmienić, że niniejszy wpis nie ma na celu nikogo oczerniać. Jest to spis moich osobistych przemyśleń wzbogacony o opis tego jak zostałem potraktowany przez wyżej wymieniony sklep.
Zaczęło się pewnego pięknego dnia, gdy stwierdziłem, że mój stary komputer pora wymienić. Jako osoba polegająca na opiniach znajomych dałem się skusić na ofertę sklepu Morele.net. Ceny lepsze niż u konkurencji, dobra dostępność towaru, przesyłka za darmo. Czego chcieć więcej? - pomyślałem. Jako osoba dość nieufna stwierdziłem, że zamówię towar z odbiorem w tzw. Netpunkcie, dzięki czemu uniknę problemów z kurierami i będę mieć (jak się potem okazało - nie będę mieć) wpływ na to co kupuję. Wybór padł na niżej zlinkowane podzespoły:
Realizacja zamówienia trwała dość szybko i sprzęt ostatecznie dotarł do Netpunktu w 2 dni. Przy odbiorze produktów zapytałem pracownika punktu, czy mogę sobie wcześniej zerknąć na podzespoły, aby uniknąć niespodzianek. I tutaj pojawił się pierwszy zgrzyt. Usłyszałem informację w stylu: "Nie ma takiej możliwości. Musi Pan zapłacić i potem może sobie Pan sprawdzać do woli. Jak coś będzie nie tak to odeślemy na reklamację". Pomyślałem sobie - WTF? Czyli wykładam kasę i jak coś jest nie tak, to zostaję bez kasy i reklamuję towar... świetna opcja... mogłem zamówić kuriera do domu (co za różnica?) - pomyślałem. Od tamtego dnia sam sobie w brodę pluję, że nie zapaliła mi się totalnie czerwona lampka i nie odstąpiłem od zakupu. Zdecydowałem więc, że raz się żyje i zabrałem towar. Stwierdziłem, że jak nie ma innej opcji to sprawdzę sobie wszystko na spokojnie w domu. A w domu niespodzianka... Po pozytywnej części w postaci rozpakowania kapitalnej obudowy, karty graficznej, procesora i chłodzenia na CPU nastała mniej przyjemna część, w której otworzyłem pudełko od płyty głównej i pamięci ram. To co zastałem w pudełku dosłownie ścięło mnie z nóg. Płyta główna totalnie uwalona pastą termoprzewodzącą w kilku miejscach, ślady po wkręcaniu płyty w obudowę oraz pamięci RAM noszące ślady od wpinania w płytę główną. Wiem, że może dla niektórych nie jest to nic takiego, ale nie po to płacę za nowy sprzęt, żeby dostać używki po kimś. Poniżej zdjęcia przedstawiające to, co zastałem w pudełku:
Byłem wściekły. Nie dość, że straciłem czas, pieniądze, to jeszcze czekała mnie perspektywa mozolnej przeprawy przez serwis. Łapię, więc za słuchawkę i dzwonię do nich. Wytłumaczyłem, że sprzęt nie został jeszcze nawet przeze mnie przetestowany i odstąpiłem od jego montażu w obudowie. Pani, która odebrała słuchawkę dość rzeczowo mi wytłumaczyła, że mają coś takiego jak 3-dniowa wymiana wadliwego towaru. Dowiedziałem się przy okazji, że reklamacja odbywa się tą samą drogą, która odbywał się zakup. Czyli, jak sobie kupisz w netpunkcie, to masz sobie towar tam samemu zawieźć. W momencie, kiedy to usłyszałem myślałem, że wybuchnę. Pani od reklamacji chyba w porę zorientowała się, że zaraz osiągnę granicę uprzejmości i zaproponowała kuriera na koszt Moreli. Myślę sobie... spoko niech zabierają to w cholerę. Wytrzymam te 3 dni bez sprzętu. Jak się potem okazało musiałem wytrzymać znacznie dłużej. Aby oszczędzić wam czytania napiszę, że całość ciągnęła się przez prawie 2 tygodnie, po których łaskawie przysłano mi nowe (fabrycznie zapakowane części. Poniżej przedstawiam mój zapis ze zgłoszonej skargi na stronie Morele.net:
Mając już wszystko na pokładzie stwierdziłem, że zacznę od przetestowania wszystkiego zanim sprzęt trafi do obudowy. Złożyłem więc sprzęt "na sucho" na podkładach antystatycznych. Co się okazało? Wywala mi zabezpieczenie różnicowo-prądowe za pierwszym podejściem. Próbuję jeszcze raz... komputer wstaje. Przypadek - myślę sobie. Przez kolejny tydzień moje uczucia frajdy z komputera mieszają się z zażenowaniem tym, że coś ewidentnie powoduje mi wywalanie "różnicówki" w domu. Dodam, że nowe budownictwo - mieszkanie z 2014 roku, także instalacja "funkiel nówka". Dla pewności sprawdzam gniazdo, przepinam komputer do innego, wymieniam listwę itd. itp. Ostatecznie stwierdzam, że coś jest nie tak z zasilaczem. Na innym zasilaczu pożyczonym od kolegi wszystko działa, jak ręką odjął. Dzwonię po raz setny już chyba w ciągu miesiąca do cudownego sklepu, gdzie dowiaduję się, że nie mogę wymienić zasilacza ze stwierdzoną wadą, ponieważ minęło mi 14 dni od zakupu i pozostaje mi tylko reklamacja. Na nic zdają się moje tłumaczenia, że nie miałem jak przetestować tego wcześniej, skoro ktoś mi podsyłał używane części i procedura ich wymiany wyczerpała moje 14 dni na sprawdzenie pozostałych części. Jednym słowem pełen profesjonalizm w zbyciu klienta.
W międzyczasie dowiedziałem się od chyba znudzonego już robotą pracownika Moreli, że oni nie mają w ogóle kontroli nad tym jaki produkt trafia do klienta. Wszystkie zamówienia realizowane są w Krakowie, natomiast części wysyłane są do klienta bezpośrednio przez firmę ABCData z Sosnowca. Także wszystko co zamawiacie w Morelach nie przechodzi nawet przez ręce pracowników Moreli.
Założyłem im negatywną opinię na serwisie Opinęo, z którym Morele są powiązane. I tutaj kolejna super niespodzianka. Panowie z Moreli najwyraźniej mają cichą umowę z Opineo, gdyż mój negatyw został przez Morele przyblokowany i otworzono spór, w którym starałem się z lekkim dystansem i zrozumieniem potraktować ich spór. Ostatecznie spór został wycofany i moja opinia nie została upubliczniona. Możecie całość zobaczyć poniżej:
Sprawa skończyła się po ponad miesiącu w taki sposób, że miałem na wymienione części jeszcze 14-dniowy okres na dokonanie zwrotu, z czego skorzystałem i o dziwo w miarę szybko odzyskałem pieniądze (jedyny pozytyw ze strony moreli). Wadliwy zasilacz sprzedałem po okazyjnej cenie pewnemu elektronikowi, który stwierdził, że sobie go naprawi. A za całość odzyskanych pieniędzy kupiłem nową płytę, ram i zasilacz w innym sklepie (stacjonarnym), który nie robi sobie jaj z klientów.
Starałem się postawić na ich miejscu. Ja wiem, że każdy marudzący klient ma prawo na 14-dniowy zwrot bez podania przyczyny i towar ten po spełnieniu kryteriów jest przyjmowany, ale do licha niech ktoś sprawdza dokładnie taki sprzęt, a nie sprzedają ludziom używki i wydłużają procedury w nieskończoność. Nie skomentuję już "3 dniowej wymiany", która trwała prawie 2 tygodnie.
Ja ze swojej strony odradzam zakup w tym sklepie. Niech ta wiadomość trafi nawet do nich, a może się opamiętają i poprawią swoją niekompetencję.
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca.
Pozdrawiam Pablito
tl;dr
1. Zakup kompa w morelach
2. Otrzymanie używanych części
3. 3 dniowa wymiana, która trwała 2 tygodnie
4. Nowe części dotarły, za to zasilacz zaczął padać
5. Nie da się wymienić zasilacza, bo minęło 14 dni (pozostaje reklamacja)
6. Kilkadziesiąt telefonów do Moreli z, których nic nie wynika. Przy okazji dowiaduję się ciekawych rzeczy o procedurach panujących w Morelech.
7. Oddaję wymienione części (zwrot kasy), sprzedaję wadliwy zasilacz.
8. Kupuję nowe części w bardziej profesjonalnym sklepie.
9. Happy end i koniec użerania się z Morelami (nie polecam nikomu zakupów u nich).
Komentarze (347)
najlepsze
Wystawiłem już trochę negatywnych opinii, ale ostatnio to się zdziwiłem. Kupiłem coś w sklepie na S, ponieważ nigdy u nich nie kupowałem, a mieli bardzo mało negatywnych opinii no i cena była nie duża. No i pech chciał, że nie była to krótka przeprawa, bo reklamacja itp. Gdy wystawiłem im negatywną opinię dopiero wtedy zainteresowali
Rozumiem jakby sklep powiedział "pastą to sam ubrudziłeś płytę a teraz chcesz oddać bo ci się nie podoba a my brudnej nie weźmiemy." A wymienili bez gadania.
Zasilacz? Można było przetestować z innych sprzętem. Przecież części zamówione były oddzielnie a nie jako zestaw, więc dziwne jakby te 14 dni miało się przedłużyć.
Choć z drugiej strony 2 lata temu kupiłem u nich kompa za prawie 3,5k i szczerze powiem -
Ostatnią rzeczą, którą kupiłem w morelach był tablet nvidia shield, po miesiącu zacząłem się z nimi szarpać w formularzach reklamacyjnych i mailowo, bo grzał się okropnie przy ładowaniu, na ekranie (prawdopodobnie tam gdzie było cpu lub jakaś końcówka baterii) pojawiał się ciemny pasek (prawdopodobnie od przegrzewania układu), a ekran lubił sobie pomigać. Tablet pojechał i wrócił jako sprawny, mimo, że po 30 minutach grania (na tablecie do gier!) urządzenie się
@pablito1988: Pomyliłem płyty, myślałem, że zamówiłeś H170 GAMING PRO, a Ty zamówiłeś wypasioną Z170 GAMING PRO. Ona ma faktycznie odblokowane OC dla pamięci.
W dokumentacjach innych płyt Asusa jest jasno określona możliwość przetaktowania i określone częstotliwości (O.C.):
Asus Z170 PRO GAMING (na chipsecie Z170 odblokowane możliwości przetaktowania)
http://dlcdnet.asus.com/pub/ASUS/mb/LGA1151/Z170-PRO-GAMING/E10719_Z170_PRO_GAMING_UM_V2_WEB.pdf
Asus H170 PRO GAMING (na chipsecie H170 brak możliwości przetaktowania)
http://dlcdnet.asus.com/pub/ASUS/mb/LGA1151/H170_PRO_GAMING/E10499_H170_PRO_GAMING_Guide_WEB_only.pdf