Witam wszystkich, chciałam się podzielić z wami historią tego co spotkało mnie i innych uczestników wycieczki jadących w poprzednie wakacje autokarem biura podróży Ikaria z Wrocławia do Portugalii, może przyszli klienci szukając opinii w internecie trafią tutaj i nie natną się tak jak my. Historia jest długa, gdyż jechaliśmy po 3 dni w każdą stronę, a nasi kierowcy i pani pilot spierdolili niemal wszystko co się dało spierdolić, więc na końcu zamieszczam wydarzenia w wersji tl;dr.
Do Portugalii:
Trasę zaczęliśmy we Wrocławiu i aż do pierwszego noclegu wszystko przebiegało bez zastrzeżeń i zgodnie z planem. Wsiedliśmy do porządnego, czystego, klimatyzowanego autokaru z działającą toaletą, do Nicei dojechaliśmy na czas, przerwy robiliśmy tam, gdzie nam pasowało. W Nicei zostaliśmy wysadzeni na parkingu, z bagażami i przez noc musieliśmy radzić sobie sami, podczas gdy kierowcy odjeżdżali do hotelu na nocleg – dodam, że tak samo wyglądał każdy 9-cio godzinny postój wypadający na trasie do Portugalii i z powrotem, namioty musieliśmy rozstawiać nielegalnie na miejskich trawnikach (pozdrawiam francuską policję za fantastyczną wyrozumiałość i uprzejmość) albo spać na karimatach na schodach, gdyż nawet raz nie zatrzymaliśmy się przy polu namiotowym.
Umówiliśmy się na 9 rano, o tej godzinie miał nas odebrać inny autokar z przewodniczką, z którą mieliśmy następnie zwiedzać Monako. Następnego dnia stawiliśmy się na miejscu o wyznaczonej godzinie, a autokaru nie ma, przy czym nikt nie uprzedził nas o spóźnieniu. Po kontakcie z naszej strony z panią pilot jadącą autokarem który miał nas odebrać okazało się, że znacznie się on spóźni, więc podjechał po nas autokar wiozący nas do tej pory i zostaliśmy przewiezieni kilkanaście km. na parking pod perfumerią którą również mieliśmy zwiedzić. Na tym parkingu spędziliśmy NIEMAL CAŁY DZIEŃ, patrząc na morze Śródziemne i nie mogąc się nigdzie ruszyć, gdyż nasza przewodniczka cały czas zapewniała, że jeszcze tylko trochę musimy poczekać bo stoją w korkach itp.
Kiedy w końcu przybyła na miejsce pierwsze co usłyszeliśmy, to że pół wycieczki jadącej autokarem do którego mieliśmy się przesiąść cierpi na grypę żołądkową, więc musimy dać im czas na pozbieranie się po podróży, zjedzenie posiłku, przepakowanie bagaży, a i tak przed 22 nie pojedziemy dalej gdyż nowych kierowców obowiązuje teraz przepisowa 9 cio godzinna przerwa. Na zwiedzanie Monako wyruszyliśmy późnym popołudniem, rozeszliśmy się w swoje strony, pani pilot która miała nas oprowadzać odeszła zająć się drugą wycieczką, nie podając nam niemal żadnych informacji na temat zwiedzanego przez nas miejsca. Po zwiedzaniu znów spóźniła się na umówione spotkanie, a na zwrócenie uwagi na kolejne oczywiste niedociągnięcia z jej strony twierdziła, że wszystko idzie zgodnie z planem i nie mamy się czym przejmować, bo ruszymy o 22 i do Portugalii dotrzemy na czas. Jednocześnie spóźnienia tłumaczyła tym, że ma dwie wycieczki na raz, nie reagując na pytania czemu w takim razie prowadzi jednocześnie dwie wycieczki skoro nie jest w stanie sobie z tym poradzić.
W końcu po różnych zawirowaniach wyruszyliśmy w dalszą trasę naszym „nowym” autokarem. Był on zdecydowanie niższej klasy niż ten, którym jechaliśmy do tej pory, nie został posprzątany po poprzedniej wycieczce (w której, przypominam, były osoby chore na grypę żołądkową), po podłodze walały się śmieci, toaleta nie została opróżniona, więc całą dalszą trasę była zamknięta na klucz, który pani przewodniczka udostępniała tylko w „nagłych wypadkach”. Zamiast zapisanej w umowie klimatyzacji był jedynie słabo funkcjonujący nawiew, część wylotów była zepsuta, ten nad moim fotelem miał urwany wyłącznik i nie dało się go zamknąć, więc całą noc spędziłam zawinięta w bluzy gdyż było mi zwyczajnie zimno. Od tej pory postoje robiliśmy tam, gdzie pani pilot uznawała za słuszne, co kończyło się np. bardzo krótkim postojem na stacji benzynowej na której były otwarte prysznice, z których nie mieliśmy szans skorzystać, podczas gdy następny, już 45-cio minutowy postój, wypadł w szczerym polu. Jednocześnie przy wtrącaniu się w przebieg naszej trasy i postojów pani pilot nie robiła nic pożytecznego, gdyż wskazała nam jedynie kilka rzek i opowiedziała jakąś mało ważną historyjkę, a wcześniejsza podróż bez pilota przebiegała zdecydowanie lepiej i sprawniej.
Na jednym z postojów na których nieustannie byliśmy pośpieszani przez przewodniczkę, która chyba nie rozumiała, że każdy musi skorzystać z toalety gdyż ta w pojeździe jest zamknięta, a i zjeść coś by się przydało bo nie każdego stać na kanapkę ze stacji za 4 euro, jeden z uczestników krojąc chleb dość poważnie rozciął sobie nożem rękę. Pani pilot zareagowała na to ciekawskim spojrzeniem, po czym ze swoją kanapką w ręku odeszła do autokaru i wróciła dopiero gdy inni uczestnicy wycieczki już go opatrzyli i pakowali swoją prywatną apteczkę, stając nad nami i pytając „Co tu się dzieje?”, udając że wcześniej nic nie zauważyła.
Przewodniczka cały czas zapewniała nas, że na miejsce dotrzemy zgodnie z planem. O tym, że mówiąc to zwyczajnie kłamie, bo jest niemożliwe żebyśmy dotarli na czas musieliśmy dowiedzieć się sami, korzystając z gps w telefonie i orientując się, że przejechaliśmy dopiero połowę drogi z Nicei, a zgodnie z planem na miejscu powinniśmy być za 2 godziny. Natomiast panowie kierowcy znaleźli czas na to, by zboczyć z trasy KILKASET km. po ich kolegę – przewodniczka twierdziła nawet, że w jakiś sposób jest to dla nas korzystne, ale niezbyt rozumiem co korzystnego było dla naszej wycieczki w nadrabianiu tak dużej odległości w sytuacji, kiedy na pewno nie zdążymy na czas, za przekroczenie limitu kilometrów będziemy musieli dopłacić, a kierowca który do nas dołączył zajął się piciem alkoholu i z pewnością nie pomógłby nam w niczym. Kierowcy ogólnie nie robili dobrego wrażenia, gdyż mylili zjazdy a na miejscu błądziliśmy przez dłuższy czas bo nie byli w stanie znaleźć miejscowości do której mieliśmy dojechać.
W końcu do celu dojechaliśmy spóźnieni KILKANAŚCIE GODZIN!!! Z ulgą pożegnaliśmy nieuprzejmych kierowców i przewodniczkę, jednocześnie obawiając się czekającej nas za tydzień drogi powrotnej.
Z powrotem do Polski:
Standardowo przekładanie terminów w ostatniej chwili rozpoczęło się od razu, gdyż na wyruszenie z Portugalii byliśmy umówieni o 4 rano, co dopiero wieczorem zostało zmienione na 7 rano. Pierwszą rzeczą jaką dało się odczuć od razu po wejściu do autokaru był niesamowity zaduch, gdyż już i tak kiepsko działający nawiew przestał działać niemal zupełnie – całą powrotną drogę spędziliśmy jak w saunie, w smrodzie i zaduchu, poubierani w najlżejsze ubrania nawet gdy na dworze była noc i chłód co czyniło wychodzenie na postój wysoce nieprzyjemnym, ale koniecznym gdyż toaleta nadal była zamknięta na klucz. Na pytanie czemu nawiew nie działa kierowca odpowiedział, że to nasza wina „bo rzeczy leżą na półkach i blokują przepływ powietrza”.
W drodze powrotnej mieliśmy się zatrzymać w San Sebastián, kiedy zorientowaliśmy się, że już minęliśmy zjazd i spytaliśmy kierowców czemu nie jadą zgodnie z ustaloną z nami trasą usłyszeliśmy, że nie mogli znaleźć zjazdu a my spaliśmy, więc pojechali dalej...
Kolejny raz dały nam się też we znaki decyzje pani pilot dotyczące postojów. W drodze powrotnej chcieliśmy pojechać do sklepu, bo większości z nas kończyło się jedzenie, sklepu nie widzieliśmy od tygodnia. Mimo tego niemal wszystkie postoje wypadały na stacjach benzynowych lub w zajazdach, w których ledwo było nas na cokolwiek stać (np. butelka wody za 2 euro). Gdy w końcu zatrzymaliśmy się pod gigantycznym supermarketem (5 minut po półgodzinnym postoju na stacji benzynowej) pani pilot całkiem poważnie spytała, czy starczy nam PÓŁ GODZINY na zrobienie zakupów i powrót do autokaru. Nieistotne było dla niej, że sklep był ogromny, ciężko było w nim cokolwiek znaleźć, wszyscy byliśmy głodni, zmęczeni, a do kas ciągnęły się kolejki.
Ostatni 9-cio godzinny postój przed Polską wypadł nam w jakimś francuskim miasteczku. Zatrzymalismy się w centrum miasta, gdzie panowie kierowcy i przewodniczka mieli blisko do hotelu, kolejny raz nieistotne, że my w takim miejscu nie mamy gdzie rozstawić namiotów i się przespać te kilka godzin. Pani pilot znów próbowała przedstawić nam to jako zaletę, bo mamy blisko do sklepu. Na tym postoju sama już nie wytrzymałam traktowania nas jak bydła. Spytałam naszą przewodniczkę czemu zatrzymujemy się w miejscu, gdzie nie można rozstawić namiotu, kiedy jesteśmy śpiący, czemu zatrzymujemy się na stacjach benzynowych gdzie na nic nas nie stać, kiedy jesteśmy głodni, my też musimy jeść i spać i nikt z pracowników firmy Ikaria zdaje się tego nie dostrzegać. Jako odpowiedź usłyszałam, że przecież zatrzymujemy się w miejscach, gdzie są toalety (sic!). Tak jakby toaleta w jakikolwiek sposób zaspokajała potrzebę snu czy jedzenia. Dodatkowo fakt, że musieliśmy się zatrzymywać w takich miejscach regularnie wynikał jedynie z tego, że toaleta w autokarze była zamknięta na klucz.
Kolejną rzeczą jakiej dowiedzieliśmy się na postoju było to, że przekroczyliśmy limit 6 tys. km. i musimy zapłacić dopłatę, bo inaczej nie pojedziemy dalej. Dodam, że dopłata za dodatkowe kilometry była przewidziana głównie na krótkie wyjazdy autokarem z naszego pola w Portugalii, z czego nie skorzystaliśmy, oraz na zjazdy z trasy i zwiedzanie wybranych miejsc, z czego również nie skorzystaliśmy. Natomiast dodatkowe kilometry nabili nam panowie kierowcy zbaczając z trasy po swojego kolegę oraz błądząc i nie mogąc znaleźć zjazdów. Spytałam więc wprost kierowców wraz z panią pilot „Ile kilometrów przejechaliśmy dodatkowo z państwa winy?”, pytanie byłam zmuszona powtórzyć kilkukrotnie, na co w końcu przewodniczka odpowiedziała mi „Ja nie będę z panią dyskutować.” a kierowca dorzucił, że mam się nie wymądrzać bo jestem zbyt smarkata. W końcu dopłatę byliśmy zmuszeni zapłacić, a 9 godzin spędziliśmy w centrum miasta w deszczu.
W końcu wróciliśmy do kraju, na koniec wycieczki oczywiście nie usłyszeliśmy żadnych przeprosin. Podsumowując, nie polecam biura podróży Ikaria nikomu, gdyż warunki umowy obowiązują tu tylko klienta, pracownicy kłamią, zachowują się po chamsku i traktują ludzi jak bydło, a jedyne na czym im zależy to wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy.
Tl;dr
- Pani pilot notorycznie się spóźniała na spotkania i nie uprzedzała nas o tym, przez co czekaliśmy nawet po kilka godzin.
- W połowie trasy zostaliśmy przesadzeni do brudnego, śmierdzącego autokaru bez klimatyzacji, z ledwo działającym nawiewem i toaletą nieopróżnioną i zamkniętą na klucz, nie posprzątanego po wycieczce chorych na grypę żołądkową.
- Postoje robiliśmy niemal wyłącznie w miejscach wygodnych dla przewodniczki i kierowców, mimo że to my wynajęliśmy autokar i za niego płaciliśmy.
- Kierowcy na nasz koszt zbaczali z trasy kilkaset km. po swojego kolegę, który w drodze pił alkohol, oraz nie mogli znaleźć zjazdów i błądzili.
- Na miejsce dotarliśmy SPÓŹNIENI KILKANAŚCIE GODZIN!
- Zostaliśmy zmuszeni do zapłacenia dopłaty za przekroczenie zapisanego w umowie limitu, przy czym ani kierowcy ani przewodniczka nie chcieli/nie umieli podać informacji ile kilometrów przejechaliśmy dodatkowo z ich winy.
- Na zwracanie uwagi na te niedociągnięcia i niezgodności z umową kierowcy i przewodniczka reagowali chamstwem, zrzucaniem winy na nas lub stwierdzeniami w stylu "It's not a bug, it's a feature".
Komentarze (4)
najlepsze