Witam,
ostatnio zastanawiałem się jak to jest, że niektóre filmy możemy oglądać wiele razy a niektóre po 1 seansie nie powodują, że chcemy do nich wracać. Nie wiem jak u Was ale u mnie wiekszość filmów które oglądałem po kilka razy to raczej starsze produkcje. I nie chodzi tu o nostalgie za młodością itd. bo niektóre z nich widziałem dopiero kilka lat temu (Zielona Mila, Ojciec Chrzestny).
Zauważyłem, że sporo takich perełek to kino USA z lat 1980-1990-2000, i to nawet z konkretnym jednym głównym bohaterem-wspomniany wyżej Tom Hanks (Forest, Green Mile, Szeregowiec Ryan itd). Co więcej, sporo filmów to niekoniecznie arcydzieła, mają dość przeciętną ocenę chociażby na imdb a jednak mają tę magie.
Ale wracając do tematu - czy możecie wymienić Wasze ulubione filmy, które możecie oglądać wiele razy ale... z maxymalnie 5 lat wstecz, czyli raczej dość nowe produkcje. Ja takich filmów nie mam za wiele, dość ciężko nawet sobie przypomnieć a jak już coś wymyślę (np. Władca Pierścieni) to okazuje się że jednak powstał "nieco" wcześniej.
Nie ma magii kina? Czy raczej masowa produkcja wyeliminowałą subtelne smaczki w filmach do których chce się wracać?
Jakie jest Wasze zdanie? (można wrzucać swoje ulubione tytuły, nie tylko sprzed max 5 lat ;)
ps. tak oglądałem Kevina więcej niż 10 razy
Komentarze (14)
najlepsze
@SketCh: nie martw sie ona korzysta z mozilli a ja z chroma wiec sie nie połapie.
Into The Wild
300
Terminator :D
The Raid - po którymś-nastym przestałem liczyć.
Dead Snow 2 - najlepsza masakra tego tysiąclecia, a scena z "total eclipse of the heart" nigdy się znudzi.
Są dwa filmy do których często wracam, przynajmniej raz do roku - Fisher King i Ame Agaru. To są dwie najbardziej pozytywne, chwytające za serce historie jakie widziałem na ekranie.
2. Incepcja
3. Django
ps. tak lubię DiCaprio
Nietykalni (Intouchables) - 2011
Z dystansu (Detachment) - 2011
Wyścig
Ted
hmmm... będę dopisywać
Bladerunner
Incepcja
Scigany