Postaram się wszystko maksymalnie streścić (TL;DR na dole).
W tamtym sezonie postanowiłem kupić sobie nowe buty. Wybór padł na Vansy, oraz na sklep eastend. Zakupy bez problemów, buty dostałem jakoś pod koniec maja.
Nie minęło 12 dni, a buty zaczęły pękać. Tak,
"markowe" buty za 250zł, nie wytrzymują 12 dni normalnego chodzenia(nigdy w nich nie biegałem, a tym bardziej nie uprawiałem bardziej wymagających sportów). Pęknięcie pojawiło się na gumie w miejscu zgięcia stopy.
Stwierdziłem że reklamacja w tym momencie nie przyniosła by jakichkolwiek rezultatów, dodatkowo nie chciałem pozbawiać się nowych butów na jakiś miesiąc. Osoby noszące Vansy mówiły: nie przejmuj się, pęknie jeszcze troszkę i przestanie.
Nie przestało.
Jakiś miesiąc później postanowiłem napisać o tym do Vans USA. Stwierdziłem że dostanę tam bardziej fachową odpowiedź niż w Polsce - nie myliłem się, bo w Polsce nie dostałem żadnej xD. Skleciłem maila, dodałem zdjęcia i szybko dostałem odpowiedź że nie wygląda to na normalne uszkodzenie i że powinienem skontaktować się z Vans Polska w celu otrzymania nowej pary.
Buty w tym momencie wyglądały tak:
Email jaki otrzymałem:
Niestety firmowy adres Vans Polska na który miałem pisać nie działa, więc postanowiłem zadzwonić.
Odebrała Pani i przekierowała mnie na dział reklamacji gdzie niestety już nikt nie odbierał. Zadzwoniłem z powrotem na główny numer gdzie dowiedziałem się że: "koleżanka jest w pracy, nie wiem czemu nie odbiera". Z działem reklamacji nie udało mi się nigdy skontaktować, mimo kilku prób w ciągu kilku następnych dni.
Zniechęcony sprawę zostawiłem. Stwierdziłem że już przeczekam do końca sezonu i odeśle je do eastend. Niestety buty pękały dalej, dodatkowo podeszwa pod piętą w prawym bucie eksplodowała, a przynajmniej tak to wygląda.
Przyszedł czas na reklamacje. Buty wsadziłem do paczkomatu, jakiś czas później dostałem je z powrotem, oczywiście reklamacja nie uwzględniona.
Tak to tłumaczą:
- to naturalne zużycie obuwia (czyli vansy to buty na 1/4 sezonu)
- nie konserwowałem ich (oczywiście pan z eastend wie doskonale że tego nie robiłem)
- intensywnie je eksploatowałem (no tak, vansy są po to żeby stać na półce i wyjść w nich raz na tydzień)
- za uszkodzenia tego typu nie można winić sprzedawcy (tak jak nie można winić sklepikarza za to, że sprzedaje zgniłe pomidory).
Przynajmniej z reklamacji buty nie wróciły z zarysowaną matrycą, co ostatnio często opisywane jest na wykopie ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Ponieważ było już po sezonie, buty wsadziłem do pudełka, i leżały tam do dziś. Z okazji tego że mam trochę więcej czasu, postanowiłem się zająć sprawą.
A sam chodzę w butach z HOUSE-a za 50 zł. Mimo że kupiłem je 2 lata temu to na gumie nie widać żadnych pęknięć.
TL;DR
1. Kupuje vansy w eastend za 250zł
2. Nie mija 12 dni od zakupy a buty zaczynają pękać.
3. Kontaktuje się z Vans USA, oni stwierdzają że coś jest nie tak i odsyłają mnie do Vans Polska w celu otrzymania nowej pary.
4. Vans Polska ma nieaktywnego maila, a w dziale reklamacji mają wyjebane żeby odebrać słuchawkę(mimo zapewnień Pani że koleżanka na dziale reklamacji jest przy telefonie).
5. Pod koniec sezonu buty reklamuje, oczywiście reklamacja rozpatrzona negatywnie.
6. Płaku Płaku.
7. Buty lądują w pudełku i leżą tam aż do dziś ponieważ są zniszczone i nie nadają się do noszenia.
PODSUMOWANIE: Jeśli lubisz chodzić w swoich butach, nie kupuj Vansów, one do tego nie służą.
Co robić, jak żyć wykopki? Próbować kontaktować się z UOKiK-iem? Pisać jeszcze do eastend?
Komentarze (507)
najlepsze
Jak dla mnie nic nie przebije "Converse" - płacisz cztery razy więcej, a rozpadają się po dwóch miesiącach.
@sznurek_konopny:
Po pierwsze, 200zł za buty, to nie jest jakaś kosmiczna cena.
Po drugiej, kiedy kupuję buty, to mam prawo oczekiwać, że nie rozwalą się po miesiącu normalnego używania.