Po dwóch latach pobytu w USA (gdzie, żeby śmieszniej przyjechałem z rodziną z Niemiec), przeniosłem się do UK (okolice Londynu). Póki co przeprowadziliśmy się na 2 lata. Po tym czasie zdecydujemy się gdzie chcemy mieszkać na stałe.
1) Wynajem mieszkania:
jak to wyglądało w USA:
Około półtora miesiąca przed przyjechaniem do USA napisałem maila do dwóch agencji nieruchomości. Pomimo 6 godzin różnicy (a maile pisałem po południu w Niemczech, czyli w nocy czasu US), odpowiedzi na oba dostałem w ciągu 2 godzin (ogólnikowe, ale były). Następnego dnia dostałem wyczerpujące informację od osób, które miały mi pomagać znaleźć mieszkanie. Osoby te na bieżąco, mailowo wysyłały mi oferty mieszkań, z których mogliśmy wybrać sobie te, które będziemy chcieli zobaczyć na miejscu. Po przyjechaniu do USA, następnego dnia agentka z agencji na którą się ostatecznie zdecydowaliśmy zapakowała nas do swojego SUV-a i przez następne 2 dni (weekend) obwoziła po wszystkich domach do wynajęcia.
Kiedy zdecydowaliśmy się ostatecznie na jeden, cała operacja wynajmu i spisania kontraktu zajęła 2 godziny. Następnie dostaliśmy klucze, zmieniliśmy zamki i zaczęliśmy organizować meble.
Na czas kiedy nie mieliśmy jeszcze nic wynajętego, pracodawca zapewnił apartament (2 sypialnie, kuchnia, salon, łazienka) z internetem, TV itp. Za całość nie płaciliśmy (pokryte z funduszu na przeprowadzkę).
Cena wynajmu mieszkania: 1400 dolarów za ~300metrów kwadratowych (+basen, siłownia i inne rzeczy w budynku klubowym gratis). Woda za darmo. Podpisanie umowy na prąd, gaz i internet/kablówkę/telefon stacjonarny to jeden dzień. Tego samego dnia popołudniu/następnego dnia rano wszystko jest już podłączone i gotowe do użycia. Wszystko oczywiście na normalny kontrakt.
W USA nie ma żadnego check-ina do mieszkania. Jest się po mieszkaniu oprowadzanym, pobieżnie sprawdzane jest stan i działanie wyposażenia i tyle. Przy zdawaniu mieszkania jego kontrola przez landlorda zajęła 5minut. Podczas zamieszkania wszystkie konieczne naprawy przeprowadzane są niezwłocznie. Czy to pęknięte okno, czy to źle działająca kuchenka gazowa/lodówka wymieniane są najpóźniej do 2 dni oczywiście za darmo i bez żadnych pytań.
Tymczasem w UK:
Miesiąc przed przeprowadzką wysłałem maile do czterech agencji nieruchomości. Po 2 dniach otrzymałem odpowiedź od pierwszej z nich. W mailu zostałem poproszony, o przypomnienie się bliżej terminu przyjazdu. Żadna z pozostałych trzech agencji na maile nie odpisała. Próbę kontaktu ponowiłem około 10 dni przed przyjazdem. Napisałem maila do ~10 różnych agencji nieruchomości. Sensowne odpowiedzi dostałem z dwóch. Z pozostałych ośmiu, tylko 5 odpowiedziało na maile w jakikolwiek sposób (przeważnie z prośbą o rejestrację na ich stronach).
Po przyjechaniu na miejsce i zakupieniu komórki (prepaid), zaczęliśmy z żoną dzwonić oraz osobiście chodzić po agencjach w poszukiwaniu mieszkania do wynajęcia. 90% agencji pracuje w tak żółwim tempie, że wolniej już się chyba nie da.
Umówienie się na spotkanie na ten sam dzień jest niemożliwe (pomimo, że w biurze widać np 4 siedzące osoby, które po prostu się nudzą). Tak czy inaczej po spędzeniu na oglądaniu mieszkań kilku dni i wybraniu jednego, które nas interesuje przed naszym nosem pojawiła się tona papierków do wypełnienia oraz milion ukrytych opłat. Najśmieszniejszy w tym wszystkim miał być "credit check", który zależnie od agencji kosztuje 50 do 400 funtów. Na szczęście agencja z której ostatecznie wynajęliśmy mieszkanie, żeby oszczędzić na czasie z niego zrezygnowała. Sam proces od momentu zdecydowania się na mieszkanie do dostania do niego kluczy zajmuje ponad tydzień i obejmuje gigantyczną robotę papierkową. Należy podać milion dziwnych informacji (adresy zamieszkania z kilku poprzednich lat i mnóstwo podobnych idiotyzmów). Wymiana zamków w mieszkaniu niemożliwa. Na czas poszukiwania mieszkania wynajęliśmy pokój w pensjonacie z listy poleconej przez pracodawcę. Żadne z informacji na temat pokoju nie okazały się prawdziwe. Pokój był mały, dodatkowo znajdował się nad barem, łazienka która miała być w pokoju, znajdowała się na korytarzu. Był internet i TV. Za całość musieliśmy zapłacić sami.
Fundusz przeprowadzkowy w UK obejmuje tylko bilety lotnicze, transport rzeczy osobistych, zakup przejściówek do elektroniki. Nie obejmuje wynajmu pokoju, auta itp jak to było w USA.
Cena wynajmu mieszkania: 1200 funtów za ~60metrów kwadratowych. Nic za darmo. Podpisanie umowy na gaz bez problemu. Zmiana umowy prądu z prepaidowego dziwactwa trwa kilka tygodni. Podpięcie internetu i telefonu stacjonarnego zajmuje ponad tydzień. Za to już dwa dni po wprowadzeniu człowiek zostaje uszczęśliwiony listem, informującym o konieczności płacenia za posiadanie TV. Po otrzymaniu listu trzeba dzwonić/wypełniać ankietę na stronie informując ich, że nie posiada się TV i nie zamierza się oglądać ichniejszej telewizji. Podczas rozmowy jest się traktowanym jak przestępca i wysłuchuje się miliona kar jakie grożą człowiekowi za nielegalne oglądanie TV.
Check-in do mieszkania w Anglii przypomina inspekcję rakiety przed startem w kosmos. Trzeba spisać najdrobniejsze dziury po gwoździach, przebarwienia farby, nie działające żarówki, ryski na podłodze itp. Cały protokół z tej inspekcji to ponad 30stronicowy pdf. Aż strach pomyśleć co będzie przy wyprowadzce. Na dokręcenie przez hydraulika luźnego kranu w kuchni czekaliśmy tydzień. Nie mogłem zrobić tego niestety osobiście.
2) Wynajem auta
W USA wynajem auta zajmuje kilka minut (zarówno z wcześniejszą rezerwacją przez internet i bez niej). Wystarczy posiadanie amerykańskiego prawa jazdy (europejskie też wystarcza, ale procedura może być dłuższa i konieczne może być okazanie paszportu). Podczas oddawania auta jego sprawdzanie jest bardzo pobieżne. Każda rysa poniżej 5 cali jest ignorowana. Jednak cena wynajmu auta jest wyższa niż w Anglii. Przy wynajmie pobierana jest kaucja, zwracana w dniu zwrotu samochodu.
W UK wynajęcie wcześniej zarezerwowanego i opłaconego auta zajęło mi 3 godziny (2.5h spędziłem w kolejce, ponieważ klientów z kilku samolotów nieśpiesznie obsługiwały 3 osoby pomimo będących w biurze 5 kolejnych nic nie robiących). Nie było osobnej kolejki dla osób, które już miały zarezerwowany/opłacony samochód. Kolejne 30minut zajęło sprawdzanie moich dokumentów i załatwianie formalności. Dodatkowo z powodu awarii systemu komputerowego musiałem za auto zapłacić drugi raz. Pieniądze zostały mi zwrócone dopiero po kilku dniach. Dostałem mniejsze auto niż zamówione (ważne z powodu ilości bagaży jakie mieliśmy ze sobą). Pan w wypożyczalni tłumaczył, że powinniśmy się cieszyć ponieważ auta jest w wersji Elite i posiada skórzane fotele i mnóstwo bajerów. Przy próbie wyjazdu z terenu wypożyczalni okazało się, że w jednym z formularzy osoba wypożyczająca mi auto zapomniała wpisać jego numer rejestracyjny. Zostałem poinformowany, że powinienem wrócić do budynku, odstać swoje w kolejce i uzupełnić ten brak. Dopiero po wydarciu mordy na ciecia na bramce, ten uprzejmie wezwał kierownika, który przyszedł, uzupełnił brakujące pole na formularzu i pozwolił nam wyjechać.
Za auto pobierana jest kaucja. Podczas oddawania auta samochód skrupulatnie sprawdzały dwie osoby. Wszystkie rysy powyżej 25mm (lub poniżej 25mm ale głębokie) to już problem.
3) Bank
Otwarcie konta w USA:
Zajmuje kilkanaści minut. Karty debetowe produkowane w oddziale banku na poczekaniu. Do założenia konta nie trzeba żadnego stałego adresu. Można bez problemu podać go w późniejszym terminie. Czeki do odebrania w oddziale banku następnego dnia.
Otwarcie konta w UK:
Większość banków w UK nie otworzy konta bez stałego adresu zamieszkania, dodatkowo potwierdzonego rachunkiem za media. Tylko dwa banki zgodziły się na otwarcie konta z tymczasowym adresem pracodawcy po przedstawieniu dokumentów z uniwersytetu potwierdzających zatrudnienie. Żeby założyć konto trzeba wcześniej w banku umawiać spotkanie. Termin spotkania wyznaczany jest za kilka dni. Założenie konta zajmuje około godziny i wymaga przedstawienia grubej sterty dokumentów. Naprawdę ciężko otworzyć pełne konto bankowe. Praktycznie jedyna opcja to konto Basic z milionem ograniczeń. Karty debetowe przychodzą pocztą po około tygodniu.
4) Szkoła dla dziecka:
W USA po wizycie w biurze odpowiedzialnym za szkoły, dziecko natychmiast dostaje przydział do szkoły, informację o szkolnym autobusie. Następnego dnia normalnie można je wysłać do szkoły. Wszystkie ewentualne wymagane formularze/papierki załatwiane są w następnej kolejności. W naszym wypadku problemem było jedynie jedno ze szczepień, które należało uzupełnić.
W UK po kontakcie z biurem odpowiedzialnym za szkoły, człowiek dowiaduje się, że proces ten może trochę potrwać, ale nie należy się martwić ponieważ nie grożą nam żadne kary za nieposłanie dziecka do szkoły (LOL). Samodzielna wyprawa po szkołach (po wcześniejszym umawianiu spotkań) pozwoliła na znalezienie szkoły w pobliżu, do której córka została przyjęta. Pomimo tego, że została przyjęta w czwartek, do szkoły mogła iść dopiero w poniedziałek. W pierwszy dzień nie dostała lunch-u (pomimo tego, że miała na niego w łapie pieniądze), ponieważ nie miała jeszcze karty i numeru studenta. Dopiero po aferze w sekretariacie następnego dnia lunch bez karty dostała. Na plan zajęć i kartę czekała ponad tydzień.
5) Jedzenie
W UK mają normalne czekolady!!! Ceny jedzenia porównywalne. Jednak zarobki w USA są o około 30% wyższe na takim samym stanowisku.
Komentarze (335)
najlepsze
Dodatkowo mam z czym porównać proces wynajmu i uważam, że jest skomplikowany i głupi. Rozumiem, że wygląda to tak, a nie inaczej między innymi przez takie zdarzenia jak np opisuje @Doppelganger w jednym z powyższych komentarzy. Tak czy inaczej wynajem mieszkania tutaj, nie jest prosty, łatwy i przyjemny.
Dla mnie po pobycie czy w Niemczech, czy w USA, ludzie w UK (szczególnie rodowici Anglicy) pracują ślamazarnie wolno i tyle;)
Komentarz usunięty przez moderatora