J.K. Rowling napisała kryminał pod innym nazwiskiem. Sprzedało się 1,5 tys. egz.
J.K. Rowling, autorka "Harry'ego Pottera", potajemnie napisała kryminał - jako debiutujący Robert Galbraith. Książka "The Cukoo's Calling" została opublikowana w kwietniu, ale tajemnica wyszła na jaw dopiero teraz.
Andrzej_Golara z- #
- #
- #
- 136
Komentarze (136)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Widocznie wydawcy starczyło cierpliwości by przetrzymać ten eksperyment własnie na 3 miesiące ;)
Tak swoją drogą, jakoś nie przekonuje mnie ta historyjka o pisaniu dla przyjemności. Jestem bardziej skłonny uwierzyć w to, że to była sprytnie zaplanowana akcja marketingowa. W końcu dzięki niej o książce usłyszało wiele osób (w tym np. ja), które normalnie nawet nie zwróciłoby
"Majątek 48-letnia Rowling szacowany jest bowiem na 560 milionów funtów." Mnie przekonuje, że ktoś tak bogaty pisze dla przyjemności.
Dzięki temu czytelnik cały czas może w pewien sposób identyfikować się z bohaterem powieści, bo ma podobne problemy.
Ja zauważyłem, że właśnie z racji wieku chyba najgorzej czytało mi się pierwsze tomy, a najlepiej ostatnie w których perypetie bohaterów były "bardziej dorosłe".
My
@kolesio: Ja nadal jestem. Ostatnio kupiłem Epsona. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A tak bez ironii - wg mnie Harry Potter to bardzo dobra seria - faktycznie - ona "dojrzewa" z kolejnymi tomami. No może zakończenie nieco lipne (wydaje mi się, że autorka zapędziła się nieco, w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że tu już ten siódmy tom trzeba pisać, a Harry to nadal jakiś tam znany uczeń Hogwartu i nie ma w zasadzie żadnej mocy na Vlodemorta, więc jej zabrakło pomysłu) - ale wielkim plusem serii jest to, jak autorka odnajdowała się w świecie, który sama stworzyła i jak nawet niepozorne wątki z jednej części mogą
@Mr--A-Veed: Własnie pierwsze co przychodzi mi do głowy a dotyczy polskiej tworczosci to Wiedzmin. Ta ksiazka ma naprawde duzy potencjal, powinna byc duzo bardziej popularna niz jest teraz.
450 mln sprzedanych książek, 560 mln funtów majątku. Po prostej kalkulacji otrzymujemy wniosek, że wydawcy to złodzieje.
Wystarczy wydać książkę pod obcym nazwiskiem i poczekać chwilę na ogłoszenie światu o tym fakcie i o marnej sprzedaży. Teraz ludzie rzucą się do sklepów, żeby przekonać się jaka jest ta książka - czy widać tam styl pisarki, czy można znaleźć jakieś powiązania z poprzednimi książkami i czy rzeczywiście jest taka słaba.
Kolejne miliony na konto Pani Rowling.
@Henryk052: Joł! Bo dobra książka to taka, która jest napisana ciężkostrawnym, trudnym do czytania językiem. Polecam "Nad Niemnem" jak lubisz takie klimaty. :P
Tak, bo wyniki sprzedaży akurat mają świadczyć o jakości książki. Zwłaszcza jeżeli chodzi o debiutanta (co prawda debiut to nie był, ale skąd ludzie mogli wiedzieć). Po książkę nieznanego autora rzadko kiedy ktoś sięga ot tak, musi to być poprzedzone akcją marketingową, zapowiedziami w prasie "książkowej" i na portalach tematycznych, recenzjami wszędzie gdzie się da, dobrą ekspozycją w księgarniach (za to też się płaci), szeroką dystrybucją. A nie wiemy, ile środków wydawnictwo przeznaczyło na promocję i jak ona wyglądała. Zresztą każda taka akcja musi się rozkręcić i potrwać sobie parę miesięcy, żeby było można mówić o popularności i dobrych wynikach sprzedaży. Jeżeli sprzedaje się serię, to często dopiero po wydaniu drugiego czy trzeciego tomu wybucha boom na dane tytuły. A tu były raptem 3