Wesela w Cebulandii to zwyczajna bieda umysłowa, tak dla polaczków wygląda bogactwo, tak dla Karyn wygląda bycie księżniczką. styropianowe kolumny korynckie i sztuczne marmury w sali weselnej stylizowanej na szlachecki dworek przy obwodnicy, najdroższa opcja u najtańszego fryzjera w mieście, błyszczące lukrowe suknie i niedopasowane garnitury. ale żeby nie było snobistycznie i żeby wprowadzić trochę luzu to śmieszny wodzirej z zabawnymi grami, znajoma Karyna z technikum miała i poleca, a teraz to
@Wyrewolwerowanyrewolwer: I całość jeszcze nakręcana przez wszelkiego rodzaju fotografów, wodzirejów, sprzedających suknie i podobnych. Idealny pomysł na biznes, wmówić ludziom, że wesele nie może się obyć bez 300 gości, 3 fotografów, kamerzysty i orkiestry, a następnie oferować swoje usługi po kilka tysięcy, no bo jak to tak, na własny ślub poskąpisz?

Coraz częściej widzę na mieście plakaty zapraszające na "targi ślubne" i inny szajs, uświadamia mi to tylko, jakie potężne pieniądze