Do mojej podstawówki chodziło kilku chłopaków z okolicznych wsi. Część była dziećmi rolników i już pod koniec roku zaczynał się dla nich maraton.
Po szkole szybki obiad i praca z ojcem w polu do zachodu słońca. Oczywiście zero wakacji, wakacje były od pracy po 12 godzin 6 dni w tygodniu. Miałem dla nich cichy podziw, bo coś takiego wydawało mi się piekłem. Tym bardziej, że znałem kilku takich ojców i byli zazwyczaj
@robertx: Źródło gówniane, ale rzeczywistość smutnie prawdziwa. @PanMaglev Sam wychowywałem się na wsi, na pierwsze wakacje pojechałem dopiero jak się wyprowadziłem od rodziców.
@PanMaglev: standard u mnie to był. Co sobota bojowe zadanie, moim jedynym marzeniem było zawsze by padał deszcz, to wtedy mogło byc trochę luzu. Potem jeszcze w niedzielę do kościółka a potem standardowa formułka "nie robisz nic, jedyne co masz robić to się uczyć".
Oczywiście taka praca z ojcem ncizego mnie nie nauczyła bo bylem tylko asystentem, bo zawsze jak coś chciałem zrobić sam to było zostaw bo nie potrafisz tego