Z upływem czasu staję się coraz większym mizoginem. Czasem zbiera się we mnie ochota żeby okrutnie mścić się na tych wszystkich dziewczynach, w których się zakochiwałem, dla których się starałem. Chciałbym żeby cierpiały tak jak ja cierpiałem przez to, że (właściwie nie wiadomo dlaczego) mną wzgardziły. Nie potrafię mieć #!$%@?, bo tyle porażek to chyba jest jakieś pieprzone fatum. Już naprawdę wpadłem w rozpacz. Kiedy jadę autobusem i widzę te dumne, wystrojone