Dziś mieliśmy bardzo ciężki transport. 11-letnie dziecko z Krakowa do Zabrza. Przeszczep serca. Dziecko było podłączone do urządzenia które miało baterie jedynie na 40 minut. Problem stało się zasilanie w karetce. Poszukiwanie odpowiedniej przetwornicy, UPS-ów itp.
Policja która konwojowała karetkę miała na wyposażeniu agregat prądotwórczy na wszelki wypadek.(
Na bramkach A4 policja zblokowała ruch tak by konwój dotarł do otwartych bramek. Na kolejnych bramkach to samo i tam dołączają kolejne radiowozy do pilotowania przejazdu.
Sprzęt wytrzymał bez wspomagania, bo transport wyniósł 45min.
Krakow-Prokocim - Zabrze.
45 minut!
Policja która konwojowała karetkę miała na wyposażeniu agregat prądotwórczy na wszelki wypadek.(
Na bramkach A4 policja zblokowała ruch tak by konwój dotarł do otwartych bramek. Na kolejnych bramkach to samo i tam dołączają kolejne radiowozy do pilotowania przejazdu.
Sprzęt wytrzymał bez wspomagania, bo transport wyniósł 45min.
Krakow-Prokocim - Zabrze.
45 minut!
Miało być jak w bajce i dałbym sobie rękę uciąć, że ta bajka się ziści. No i jak to klasyk mówi – i bym, k---a, nie miał ręki. No ale od początku.
Fajny, otwarty, szczery (lol) i pełen zrozumienia związek od 7 lat, który miał się zakończyć ślubem. 2 lata temu oświadczyny, termin na lipiec tego roku, ale koronawirus nie wybiera, a my nie chcieliśmy odjebywać z imprezą w takich czasach, więc wszystko było przełożone na przyszły rok z jednoczesnym trzymaniem kciuków, by świat się do tego momentu uspokoił.
Widziałem, że dziewczyna jest od jakichś dwóch miesięcy nieobecna myślami, lekko zdystansowana i odsunięta ode mnie i wspólnego życia. Byłem przekonany, że to kumulacja różnych stresów – przełożenie ślubu i wesela plus korona mocno zawirowała jej branżę i musiała zmieniać robotę.
Komentarz usunięty przez moderatora