Mirki i Mirabelki, jest akcja!
Organizacja NaPomocAst z #wroclaw zajmuje się psami TTB ( #amstaff #bulterier #pitbull #staffordshire) i walczy ze stereotypem na ich temat. NaPomocAst przygarnia psy, które przeznaczone są do uśpienia. Dziewczyna, która prowadzi organizację nie ma praktycznie życia prywatnego. Całość czasu poświęca psom. Pracuje, żeby zarobić i uratować kolejne bidy. Psy znajdują schronienie u niej w domu. Na podwórku zorganizowała dla niektórych specjalne, ogrzewane kojce. Prócz adoptowanych przez siebie ma jeszcze sporo psów na tymczasie. Tak naprawdę ona tworzy trzon organizacji (80% psów jest u niej) i bez jej pomocy może ona przestać istnieć.
Problem pojawił się ze strony sąsiada, który od kilku lat(!) nasyła na nią policję i inspektorat weterynaryjny. Mówi, że organizuje ona walki psów (╯°□°)╯︵ ┻━┻ Obie jednostki nigdy nie stwierdziły niczego niezgodnego z prawem. Psy u niej mają się dobrze, są zdrowe, bezpieczne i
Organizacja NaPomocAst z #wroclaw zajmuje się psami TTB ( #amstaff #bulterier #pitbull #staffordshire) i walczy ze stereotypem na ich temat. NaPomocAst przygarnia psy, które przeznaczone są do uśpienia. Dziewczyna, która prowadzi organizację nie ma praktycznie życia prywatnego. Całość czasu poświęca psom. Pracuje, żeby zarobić i uratować kolejne bidy. Psy znajdują schronienie u niej w domu. Na podwórku zorganizowała dla niektórych specjalne, ogrzewane kojce. Prócz adoptowanych przez siebie ma jeszcze sporo psów na tymczasie. Tak naprawdę ona tworzy trzon organizacji (80% psów jest u niej) i bez jej pomocy może ona przestać istnieć.
Problem pojawił się ze strony sąsiada, który od kilku lat(!) nasyła na nią policję i inspektorat weterynaryjny. Mówi, że organizuje ona walki psów (╯°□°)╯︵ ┻━┻ Obie jednostki nigdy nie stwierdziły niczego niezgodnego z prawem. Psy u niej mają się dobrze, są zdrowe, bezpieczne i
#zalesie #nowotwor #rak
Mój ojciec powiedział mi miesiąc temu ze ma raka. Jest mi strasznie za siebie wstyd, ale w ogóle mnie to nie ruszyło… nie wiem czy to jest spowodowane nasza c-----a relacja, bo jest alkoholikiem i całe życie go nienawidziłam, czy może za bardzo to do mnie nie dociera. Bo co roku robił pokaz przepraszania i płaczu, ze on już nie będzie pił i obiecuje - z różnych okazji, święta, urodziny, rocznice. I tak płakał, przepraszał, mama mu wierzyła (przepraszam za wyrażenie - ale jak idiotka, po 40 latach z alkoholikiem ona nadal wierzy), a na drugi dzień wracał z pracy n----------y. Więc ja po drugim czy trzecim teatrzyku przestałam w ogóle na to zwracać uwagę. A on ogłosił nam o tym raku dokładnie w taki sam sposób - płacząc, przepraszając i mówiąc, ze wszystko się teraz zmieni. A ja totalnie mam to gdzieś, może przez to ze nie dotarło, może przez to ze naprawdę mam w------e. Czuje się z tym bardzo źle, ale nie umiem inaczej. Brat się przejął ale głównie dlatego, ze to rak prostaty, więc teraz sam jest w grupie ryzyka. Ja z siostrami mam wrażenie zupełnie to olalysmy. Nie wiem co o sobie myśleć, ale po prostu nie umiem się tym przejąć. I w sumie nawet nie wiem czy jest mi z tym zle, ze mnie to zupełnie nie obeszło. A żylakami przed chwila wpis dziewczyny, która chce się przygotować na wiadomość o raku kogoś z bliskich osób. Zupełnie nie umiem tego pojąć rozumem
─
Kazdy dorosly czlowiek powinien byc swiadomy konsekwencji swoich czynow. Czasami przekroczy sie granice, w ktorej czlowiek staje sie dla nas