✨️ Obserwuj #mirkoanonim
Cześć! Przychodzę z prośbą o obiektywną podpowiedź.
W 2018 r. ukończyłem studia prawnicze (uczelnia publiczna). Nie byłem prymusem, nie nadwyrężałem mózgu, ale generalnie bez większych problemów zdawałem wszystkie egzaminy i obroniłem magisterkę. Na początku II roku wymyśliłem sobie, że będę "pracował" w kancelarii i praktycznie do samego końca studiów "praktykowałem" w kancelariach 2-3 dni w tygodniu za jakieś marne grosze, ale traktowałem to jako zabicie nadmiaru czasu i fajne uzupełnienie studiów. Podobało mi się to co robiłem, podobał mi się zawód radcy prawnego lub adwokata i chciałem to robić. W kancelariach (co prawda niedużych bo zatrudniających kilkunastu specjalistów) pracodawcy byli z mojej pracy bardzo zadowoleni i robiłem tam rzeczy bardziej skomplikowane niż koledzy ze studiów.
Nie pochodzę z rodziny prawniczej, nawet w dalszej rodzinie nie miałem nikogo "z branży". Mój Ojciec miał firmę typowo hurtownie, +/- 16 pracowników, która pozwalała rodzinie na bardzo przyzwoite życie i zawsze w miarę możliwości starałem się aktywnie pomagać i uczestniczyć. Nie chcę pisać o szczegółach, ale w okolicach obrony magisterki wystąpiły bardzo duże komplikacje, które postawiły mnie przed wyborem pójścia na aplikację i kontynuowania (niepewnej?) "kariery prawniczej" lub zamknięcia etapu prawniczego magisterką i powrotu do rodzinnej firmy.
Realnie na tamten moment aplikacja i prowadzenie firmy nie były do pogodzenia więc wybrałem drugą opcję. W pełni świadomie, nieprzymuszany w żaden sposób (wręcz odwodzony od tego). Uznałem to za bezpieczniejszy, pewniejszy wariant, szybsze dość duże pieniądze itd.
Na ten moment prowadzę tę działalność piąty rok. Z sukcesami bo mogę śmiało powiedzieć, że firma jest wiele kroków dalej niż w dniu w którym do niej wróciłem i z sukcesami robi kilka innych- nowych rzeczy. Naprawdę nie mogę narzekać. Mam 29 lat, żonę, bez żadnych kredytów własny dom, dobre auta, jakieś zabezpieczenia, 4 wyjazdy zagraniczne w roku, nietanie hobby itd.
Cześć! Przychodzę z prośbą o obiektywną podpowiedź.
W 2018 r. ukończyłem studia prawnicze (uczelnia publiczna). Nie byłem prymusem, nie nadwyrężałem mózgu, ale generalnie bez większych problemów zdawałem wszystkie egzaminy i obroniłem magisterkę. Na początku II roku wymyśliłem sobie, że będę "pracował" w kancelarii i praktycznie do samego końca studiów "praktykowałem" w kancelariach 2-3 dni w tygodniu za jakieś marne grosze, ale traktowałem to jako zabicie nadmiaru czasu i fajne uzupełnienie studiów. Podobało mi się to co robiłem, podobał mi się zawód radcy prawnego lub adwokata i chciałem to robić. W kancelariach (co prawda niedużych bo zatrudniających kilkunastu specjalistów) pracodawcy byli z mojej pracy bardzo zadowoleni i robiłem tam rzeczy bardziej skomplikowane niż koledzy ze studiów.
Nie pochodzę z rodziny prawniczej, nawet w dalszej rodzinie nie miałem nikogo "z branży". Mój Ojciec miał firmę typowo hurtownie, +/- 16 pracowników, która pozwalała rodzinie na bardzo przyzwoite życie i zawsze w miarę możliwości starałem się aktywnie pomagać i uczestniczyć. Nie chcę pisać o szczegółach, ale w okolicach obrony magisterki wystąpiły bardzo duże komplikacje, które postawiły mnie przed wyborem pójścia na aplikację i kontynuowania (niepewnej?) "kariery prawniczej" lub zamknięcia etapu prawniczego magisterką i powrotu do rodzinnej firmy.
Realnie na tamten moment aplikacja i prowadzenie firmy nie były do pogodzenia więc wybrałem drugą opcję. W pełni świadomie, nieprzymuszany w żaden sposób (wręcz odwodzony od tego). Uznałem to za bezpieczniejszy, pewniejszy wariant, szybsze dość duże pieniądze itd.
Na ten moment prowadzę tę działalność piąty rok. Z sukcesami bo mogę śmiało powiedzieć, że firma jest wiele kroków dalej niż w dniu w którym do niej wróciłem i z sukcesami robi kilka innych- nowych rzeczy. Naprawdę nie mogę narzekać. Mam 29 lat, żonę, bez żadnych kredytów własny dom, dobre auta, jakieś zabezpieczenia, 4 wyjazdy zagraniczne w roku, nietanie hobby itd.
Mam pytanie odnośnie dziedziczenia długów po zmarłym rodzicu. Jest drugi żyjący rodzic, dwójka dzieci i zaciągnięty kredyt przez zmarłego. Rodzicie nie mieszkali ze sobą. Żyli bez rozwodu.
Czy dług dzieli się po równo na 3 osoby?
Czy są jakieś proporcje jak w spadku nieruchomości nabytych po małżeństwie, że drugi rodzic ma 50% nieruchomości i z jej drugiej połowy 1/3?
Przy czym zaznaczę, że kredyt wzięty został na pompę ciepła na dom, który był przed małżeństwem rodziców.
nie ma żadnego przepisu mówiącego, że małżonek zmarłego ma mieć 50% udziału w spadku. Jest za to mowa o 25% (1/4 spadku) a to wynika z art. 931 KPC (kodeks postępowania cywilnego).
W Twojej sytuacji Ty, rodzeństwo i mama nabywacie po 1/3 spadku (czyli aktywa - realny majątek i pasywa - długi).
Co do długów spadkowych pamiętaj, że spadek w Polsce co do zasady
A o wspolnosci majatkowej malzenskiej nie pisalem, bo po smierci ona upada.
Chociaz z opisu kolegi mozna to zakrecic I pomyslec co by bylo, jakby Mama autora chciala dochodzic nierownych udzialow w majatku wspolnym :-)