Przykra akcja, sam jak kolega podkościelny marzyłem kiedyś o koncercie zespołu w pełnym składzie, choćby w tv, jak przy okazji live8. Nie uda się to oczywiście bo dwie nienawidzące siebie głowy (Gilmour i Waters) nie chcą mieć niczego ze sobą wspólnego.
Pamiętam jak w sierpniu 2006 wieczorem oglądałem w Poznaniu Ca Ire Watersa a następnego dnia jadąc pociągiem na koncert Gilmoura w Stoczni Gdańskiej, zaciskałem kciuki aby Waters się tam pojawił, bo takie były ploty że ma dołączyć i mają wystąpić razem jako Pink Floyd, tym bardziej że Wright też tam grał i że ponad połowa koncertu to był repertuar Pink Floyd.
Waters grał bodajże jakiś czas przed lub po Gilmourze także w Polsce, stąd plotki :) I cholernie zazdroszczę ci tego koncertu. Jedno z niezrealizowanych marzeń, choć kto wie.. może kiedyś jeszcze jeden z nich wpadnie do nas w odwiedziny :)
Kończy się pewien etap w historii. Nie wierzę w to, żeby kiedyś znów kilka całych pokoleń równocześnie słuchało jednego artysty. Świat się starzeje, "nazwy tylko mamy..."
To tak jak z piosenką "Skazany na bluesa", Riedla, która została napisana dla Ryszarda Skibińskiego, a po śmierci Riedla była śpiewana także z myślą o nim. Nie wiem, jak to napisać konkretnie... ;)
Dobra, jest szum medialny, więc chciałbym przypomnieć, że Pink Floyd to nie tylko Dark Side of The Moon i Wish You Were Here, ale też --a może przede wszystkim! -- The Piper at the Gates of Dawn cała ich psychedeliczna przeszłość.
Pink Floyd, to Pink Floyd! jeden! nie ma Pink Floydu psychodelicznego i Pink Floydu progresywnego. jest JEDEN niepowtarzalny i niedościgniony Pink Floyd i nie ma sensu go dzielić na dwoje, chociaż są zwolennicy ich pierwszych płyt, jak i ludzie którzy kochając ich progresywną stronę. a Pink Floyd to nie tylko Dark Side of The Moon, Wish You Were Here i The Piper at the Gates of Dawn, ale również 11 pozostałych płyt
Komentarze (43)
najlepsze
:(
W razie gdyby ktoś nie wiedział (da się tak?) kto to Pink Floyd to - http://pl.wikipedia.org/wiki/Pink_Floyd .
Przykra akcja, sam jak kolega podkościelny marzyłem kiedyś o koncercie zespołu w pełnym składzie, choćby w tv, jak przy okazji live8. Nie uda się to oczywiście bo dwie nienawidzące siebie głowy (Gilmour i Waters) nie chcą mieć niczego ze sobą wspólnego.
ps. na codzień słucham rapu.
And I am not frightened of dying, any time will do, I
don't mind. Why should I be frightened of dying?
There's
ale szkoda Ricka. młody był...
jak widać legenda też kiedyś umiera...
:-(
http://fc01.deviantart.com/fs26/i/2008/172/d/6/Tribute_to_Pink_Floyd_by_cuto.jpg