Autorowi chodzi o to, że w momencie gdy wszystko wskazuje na zamach - dosłownie wszystko niby przypadkiem wskazuje na celowe działania służące ukryciu czegoś niewygodnego.. To w takim momencie najbardziej prawdopodobna tezą nie jest ta o przypadkowym wydarzeniu, tylko o celowym działaniu. W takim świetle teza o przypadku jest spiskiem. Jak można tego nie rozumieć?
Przykład: Spadł koleś z pierwszego piętra, nie dość że zmarł na skutek wielu równoległych
Ciekawa teza: nie ma dowodów potwierdzających, że to była przypadkowa katastrofa, zatem był to zamach. Coś jak argumentacja za istnieniem Boga opierająca się na braku dowodów na jego nieistnienie.
Śmieszne jest zwłaszcza jak autor utyskuje na "brak zdjęć satelitarnych z fazami wypadku" tudzież, jak prawdziwy znawca, twierdzi "że wypadki lotnicze w podobnych okolicznościach kończyły się zniszczeniami o skali nieporównywalnej" (niech poda przykłady z dokładnie takimi samymi okolicznościami). A już poraża jego teza,
Komentarze (5)
najlepsze
Autorowi chodzi o to, że w momencie gdy wszystko wskazuje na zamach - dosłownie wszystko niby przypadkiem wskazuje na celowe działania służące ukryciu czegoś niewygodnego.. To w takim momencie najbardziej prawdopodobna tezą nie jest ta o przypadkowym wydarzeniu, tylko o celowym działaniu. W takim świetle teza o przypadku jest spiskiem. Jak można tego nie rozumieć?
Przykład: Spadł koleś z pierwszego piętra, nie dość że zmarł na skutek wielu równoległych
Śmieszne jest zwłaszcza jak autor utyskuje na "brak zdjęć satelitarnych z fazami wypadku" tudzież, jak prawdziwy znawca, twierdzi "że wypadki lotnicze w podobnych okolicznościach kończyły się zniszczeniami o skali nieporównywalnej" (niech poda przykłady z dokładnie takimi samymi okolicznościami). A już poraża jego teza,
Z przykrością muszę stwierdzić, że masz racje :D