Witajcie moi drodzy! ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Na wstępie chciałbym przeprosić za tak długą zwłokę z dodaniem tego wpisu. Mam nadzieję, że jednak nie zawiodłem i zaspokoję tych Wszystkich, którzy upominają się już od jakiegoś czasu o sygnał co i jak u ptaszka.
Od razu dementuję plotki, że zjadł go kot, zjadłem go ja, padł od białego sera, został porwany itp. :)
Dla tych, którzy nie znają tej historii i dla tych, którzy ją śledzili (a jest to naprawdę pokaźne grono Mirków i Mirabelek) należy się chyba krótkie podsumowanie/przypomnienie.
Zaczęło się od wizyty na strychu. Szukałem jakichś gratów i usłyszałem trzepotanie pomiędzy kartonami, które tam zalegają. Zacząłem to wszystko przerzucać i trafiłem na niego... Czesława.
Czesław z początku został zidentyfikowany jako mały kos, co dość szybko zostało zweryfikowane i kos okazał się być wróblem. :) Do dziś nie wiem czy był to samiec czy samiczka, ponieważ młode wróble wyglądają tam samo w obu przypadkach, a dopiero z czasem zmieniają upierzenie, co pozwala je łatwo rozpoznać. Padały też inne sugestie i ptaszek był jw. kosem, sikorką, mazurkiem, panem, panią wróbel i co tam jeszcze to sam już nie pamiętam.
Na nic zdało się szukanie gniazda z którego wypadł mój mały przyjaciel, więc zabrałem go do domu i postanowiłem go odchować. :) (dla nie zorientowanych - to nie był tzw. podlotek, których nie wolno zabierać - pisklę nie widziało nawet na oczy).
Zmontowałem mu gniazdko z małego kartonu i bawełnianych ściereczek, które później zamieniłem na papier. Ptaszka ogrzewałem z góry małym halogenem, cały czas sprawdzając czy temperatura w gniazdku jest właściwa. Wziąłem to sobie naprawdę na poważnie. :)
Mały wyjątkowo ochoczo jadł, a w zasadzie można powiedzieć, że na żarcie morda mu się po prostu nie zamykała. Różowa dokarmiała ptaka pod moją nieobecność co 1,5 do 2 godzin - zawsze do pełna. Wystarczyło otworzyć drzwi do pokoju i od razu mały dziobek (tzn. mały z mojego punktu widzenia, bo w stosunku do reszty ciała to można powiedzieć, że to była „lwia paszcza”) otwierał się szeroko i domagał kolejnej porcji jedzonka, którą była - kulka serowa. :) A dokładniej mieszanina białego, półtłustego twarogu, glukozy w proszku, witamin dla papug, mąki kartoflanej i innych różnych smakołyków. To było jego ulubione żarcie aż do opuszczenia "gniazda". A dlaczego kulki serowe? Taką informację znalazłem na stronie Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Ptaków. Wielu użytkowników tego portalu ze śmiesznymi obrazkami było zaskoczonych. Ja z resztą też.
Ptak jadł, pił (ze strzykawki), jadł, pił i szalenie szybko przybierał w upierzeniu oraz na wadze. Z dnia na dzień był coraz silniejszy. Dosłownie zmieniał się w oczach. Z początku taki drżący ciamajda, który nie mógł nawet stanąć na nóżki…
Żeby po zaledwie kilku dobach od powyższego zdjęcia stał już dumny jak paw i zerkał na mnie z góry swoim orlim okiem. :)
Od zdjęcia, które widzicie powyżej, zaczął się prawdziwy przełom. Ptaszek zmienił swój charakter. Wcześniej ospały, ostrożny, stał się żywy, bardziej ruchliwy, skoczny. Zaczął trenować trzepotanie skrzydełkami i czepiał się krat w klatce przelatując z jej jednego końca na drugi. Zmienił mu się też dziobek i głowa. Oczy zrobiły się jeszcze bardziej wyraźne. Czesiek dorastał. :)
W związku z tym, że mój brat jest leśnikiem, znalazł się wśród jego znajomych ornitolog, który wyraził chęć zbadania ptaszka oraz założenia mu obrączki i zarejestrowania. Oczywiście – pojechaliśmy na wizytę!
Zdjęcie powyżej przedstawia ważenie ptaka. Mała waga, kartonik po papierze toaletowym kawałek taśmy izolacyjnej - ot cały sprzęt. Nie wiem czy ptak był do końca zadowolony, ale było się z czego cieszyć, bo miał całe 25g (pierwsze ważenie po zabraniu go ze strychu i karmieniu 1 dzień pokazało zaledwie 5 gram!). Ptaszek został również sprawdzony pod kątem otłuszczenia, zmierzono mu długość ogona i skrzydełek. Wyniki książkowe.
Pan ptasi doktor jak obiecał, tak zrobił. Po zaręczynach jeszcze tylko wpis do księgi i możemy wracać do domu. (uwaga! chwyt za ptak prawidłowy!)
Jeszcze przez krótki czas karmiłem tego dzikusa. Dostawał trochę więcej mięsa, m.in. przemrożone larwy much, kawałki dżdżownic no i standardowo, serowe kulki – rzecz jasna. Zmuszałem go trochę do zbierania jedzenia z "podłogi", żeby nauczył się grzebać w ziemi. W tym czasie trenowaliśmy też krótkie loty po korytarzu. Trochę skoków i takie tam ptasie akrobacje. Wynosiłem go też na balkon, żeby posłuchał swoich i trochę się przyzwyczaił do chłodniejszego powietrza oraz przeciągów. W końcu przyszedł ten dzień kiedy uznałem, że ptak jest gotowy. :)
Ten rzut oka (który z resztą bardzo polubiliście i Wy obsypując mojego ptaka plusami) był bardzo wymowny i wiedziałem, że przyszła pora na rozstanie. To zdjęcie jest ostatnim jakie zrobiłem Czesiowi.
Czesław opuścił zatem „gniazdo”. Myślę, że ptak był zadowolony. :) Chwilę po wypuszczeniu zabrałem teściowej lornetkę i obserwuję czasem wróble, które siadają na liniach energetycznych czy drzewach wokoło szukając obrączki na nóżce – niestety, bez skutku jak na razie… Wierzę, że kiedyś jeszcze uda mi się spojrzeć mu w oczko. :)
Na koniec takie trochę #pokazmorde z brublem.
Tu mnie iska. (⌐ ͡■ ͜ʖ ͡■)
No i film z pierwszego, poważnego lotu. Poszło jak z płatka. :)
https://streamable.com/t418uo
Dziękuję Wam za mnóstwo wsparcia i dobrego słowa oraz tą całą atencję. Mam nadzieję, że dzięki tej ostatniej, ktoś kiedyś nie przejdzie obojętnie obok porzuconego pisklęcia czy innego zwierzaka i się nim zajmie – nie koniecznie dając dach nad głową. Wystarczy przekazać go w dobre ręce.
Pozdrawiam!
#czesiekthekos #pokazptaka #pokazmorde #zwierzaki #zwierzeta #ptaki #smiesznypiesek #natura
Komentarze (116)
najlepsze
Imponują mi takie osoby jak Ty :)